Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Impreza bez zysku?

Rajmund Wełnic
Mało kto chyba się spodziewał, że po Taborze Uśmiechu, który zawitał do Szczecinka, pozostaną niesnaski.
Mało kto chyba się spodziewał, że po Taborze Uśmiechu, który zawitał do Szczecinka, pozostaną niesnaski. Fot. Rajmund Wełnic
Szczecinek nieczęsto gości na antenie Telewizji Polskiej i to w tak popularnym programie jak "Sprawa dla reportera" Elżbiety Jaworowicz. W miniony czwartek stało się tak za sprawą kłótni o rozliczenia ubiegłorocznej imprezy "Z Cyganami pod gwiazdami".

W jednym z najbardziej oglądanych programów publicystycznych stanęli naprzeciwko siebie lider cygańskiego zespołu Terne Roma Bogdan Trojanek i Grzegorz Ciastek, właściciel szczecineckiej firmy Rybpol. Pierwszy był organizatorem i głównym bohaterem dużej imprezy plenerowej (otrzymał na niej Order Uśmiechu), która w lipcu zgromadziła tysiące ludzi na stadionie w Szczecinku. Obsługę gastronomiczną zapewniała im firma G. Ciastka.
Dochód z imprezy miał być przeznaczony na cele charytatywne (m. in na dzieci niepełnosprawne). Na zyski z imprezy miały się złożyć także wpłaty od firmy Rybpol, ale tu pojawiły się spory. O sprawie pisaliśmy już w sierpniu ubiegłego roku. - Spisaliśmy porozumienie, w którym pan Ciastek zobowiązał się do przekazania na konto imprezy połowy sumy uzyskanej w wyniku prowadzenia działalności gastronomicznej - mówił lider Terne Roma. Widzieliśmy tę umowę - w miejscu procentowego podziału zostawiono puste miejsce, ale B. Trojanek twierdzi, że są świadkowie, że ustnie umówiono się na podział po połowie.
Jak to w lipcu było
Zabawa "Z Cyganami pod gwiazdami" była przednia, publiczność dopisała, stoiska z jedzeniem i piwem były oblężone i szczecinecki Rom liczył na pokaźną kwotę, która pozwoli pokryć koszy organizacji imprezy i pomoc dla niepełnosprawnych. - Samego tylko piwa sprzedano 108 beczek - mówił B. Trojanek, który obliczył, że Rybpol powinien przekazać około 15 tys. zł. Mocno się więc zdziwił, gdy G. Ciastek oświadczył mu, że po odjęciu kosztów zarobił ok. 1600 zł, a na imprezę może dać połowę zysku, czyli 800 zł. - Przyznaję, że nie wytrzymałem nerwowo i przy ludziach nazwałem go złodziejem, że okradł dzieci i nie wie z kim zadarł - mówi B. Trojanek. - Sponsor to ktoś taki, który daje na szlachetny cel, a nie tylko zarabia i nie po to wiele osób pracowało za darmo, aby pan Ciastek zarobił.
Grzegorz Ciastek do oskarżeń B. Trojanka podchodził spokojnie: - Nie podejmę polemiki na tym poziomie - mówił. - Za siebie będą mówić fakty. Szef Rybpolu twierdził, że rozliczył już dokładnie całą imprezę i po odjęciu wszystkich kosztów wyszło mu, że zarobił dokładnie 1873 zł brutto (jak zapewniał nasz rozmówca ujęto w tym także 1650 zł z browaru za promocję). Połowę tego chciał przekazać na cel charytatywny. - Wciąż jednak nie możemy ustalić konta, ani nawet komitetu organizacyjnego - dodawał G. Ciastek.

Impreza bez zysku?

Jak to możliwe, że przy takich tłumach zysk jest wręcz symboliczny? Pan Ciastek nie ukrywał, że liczył na większy zarobek i chciał także zdobyć doświadczenie w organizacji gastronomii "pod chmurką". - Musiałem zatrudnić około 60 pracowników, w tym 40 na umowę zlecenie, zapłacić podatek, ZUS, koncesję na sprzedaż alkoholu - wyliczał. Zostało mu także około tysiąca porcji karkówki i kiełbasy oraz 2100 lodów, których nie sprzedano. - Lody chcieliśmy przekazać Domowi Dziecka, choć to pan Trojanek, a nie ja obiecywałem - mówił G. Ciastek. Po stronie kosztów ujęto także około półtora tysiąca złotych za alkohol i jedzenie, którym uraczono licznych VIP-ów. Jak na szczecineckie warunki koncert na stadionie był naprawdę gigantyczną imprezą i na kilka tygodni pochłonął prawie wszystkich pracowników Rybpolu.
- Ja i moi ludzie mamy poczucie, że wyrządzono nam krzywdę, czujemy się zastraszeni i gdybym wiedział, że to tak się skończy, to nigdy bym się nie podjął obsługi tej imprezy - mówił G. Ciastek. - Zrobiłem to tylko dla pana Trojanka jako jego sąsiad, który teraz moim kosztem chce może ukryć jakieś inne sprawy.

Po programie

Po emisji programu, w którym B. Trojanek oskarżył m.in. swego rywala o próbę wręczenia łapówki, on sam ma mieszane uczucia: - Nie cieszę się z tego, że cała Polska musiała to obejrzeć i szkoda, że nie udało nam się prać brudów na własnym podwórku - powiedział nam B. Trojanek, który nie obawia się ewentualnego procesu o zniesławienie, jaki może mu wytoczyć G. Ciastek. - Będę walczył do końca, bo nie pozwolę, aby jakiś pseudobiznesmen oszukiwał dzieci. Jest mi też przykro, że wielu ludzi dziwi się, że Cygan może mówić prawdę, a Polak kłamać.
Z tego, co pokazała telewizja nie jest też zadowolony G. Ciastek: - Obcięto znaczną część tego, co powiedziałem, a stawiało mnie to w innym świetle - mówi. - Zabrakło m.in. mojego stwierdzenia, że spór dotyczy tylko mnie i pana Trojanka i nie ma tu żadnych antagonizmów polsko-romskich, narodowych, etnicznych i religijnych, czy tego, jak to kawaler Orderu Uśmiechu ma córkę w domu dziecka. Szef Rybpolu uważa, że oskarżenia o łapówkarstwo są "żenujące" i zapewne znajdą swój finał w sądzie. - Redaktor Jaworowicz powiedziała na zakończenie, że w małej gminie prawda ginie - mówi G. Ciastek. - Teraz nie mam nic do stracenia i dam prawdzie żyć, bo nie boję się żadnych cygańskich strachów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza