MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Iniemamocni"

Piotr Polechoński
Studio filmowe "Pixar" ciągle w świetnej formie. Po wielkim sukcesie kapitalnego "Gdzie jest Nemo?", po raz drugi zafundowało nam mistrzowskie połączenie kina animowanego z familijnym i kinem zawrotnej akcji. A wszystko to okraszono tak błyskotliwym poczuciem humoru, że nawet kultowy "Shrek" przy "Iniemamocnych" to druga liga.

Największą zaletą opowieści o zwariowanej rodzince superbohaterów jest zachowanie idealnej równowagi pomiędzy komiksowym charakterem historyjki a celnymi i mądrymi uwagami dotyczącymi kondycji rodziny we współczesnym świecie. Na szczęście nie jest to robione w nadęty, łzawy czy patetyczny sposób, ale z lekkim przymrużeniem oka i zdrowym dystansem do głównych postaci.
Dlatego w takim samym stopniu śmiejemy się z nieporadności i uroczej gapowatości pana Iniemamocnego, co szczerze przywiązujemy się do całej jego niezwykłej familii. Poza tym "Iniemamocni" to istne fajerwerki możliwości, jakimi dysponują współcześni spece od komputerowej animacji. Pomysłowość, tempo oraz jakość powstałej dzięki nim ekranowej iluzji są tak doskonałe, że nie sposób mówić tylko o perfekcyjnym rzemiośle. To już jest sztuka przez duże "S".
Początek akcji filmu jest taki: pan Parr, niegdyś superbohater znany pod imieniem "Iniemamocny" oraz jego żona Helen prowadzą spokojne życie emerytów. Z trójką dzieci mieszkają na przedmieściach wielkiego miasta, skutecznie wtapiając się w pejzaż amerykańskiej klasy średniej. Jednak pan Parr po cichu marzy o dawnych przygodach i chciałby choć jeszcze raz założyć swój kostium herosa o nadludzkich cechach. W końcu nadarza się upragniona okazja: od tajemniczej zleceniodawczyni dostaje propozycję przeprowadzenia piekielnie niebezpiecznej misji na dalekiej wyspie. Dawny Iniemamocny przystaje na nią z ochotą, nie spodziewając się, że lata przerwy w ratowaniu świata zrobiły swoje i że jego powrót będzie znacznie trudniejszy niż się spodziewa...
"Iniemamocni" to znakomity przykład tego, że techniczne możliwości oferowane przez obecne kino mogą z powodzeniem służyć mądrej opowieści, a nie ją zastępować. Tym samym twórcy tej rodzinnej animacji skutecznie uniknęli pułapki, w jaką wpada coraz więcej obrazów, których efekty specjalne niszczą wszelkie zalążki rozsądnej fabuły. Szalone przygody rodzinki Parr bawią, uczą oraz wzruszają jak rzadko który współczesny film fabularny. Równie dobrze można się tu uśmiać do łez, co zastanowić się, czy czasem nie śmiejemy się z samych siebie. Czyli - do kina marsz!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza