MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak żołnierze zaspokajali swoje potrzeby seksualne

Sylwia Lis [email protected]
Dom publiczny dla żołnierzy.
Dom publiczny dla żołnierzy. Archiwum
Stare przysłowie mówi, że za mundurem panny szły sznurem. Przysłowie stare jak historia wojska i niekoniecznie ma związek z dziewczyną zawodzącą za swoim chłopakiem, którego wcielono do wojska.

Od najstarszych czasów do prowadzenia wojny niezbędnych było kilka rzeczy. Władca potrzebował do utrzymania wojska pieniędzy. Żołnierze zaś potrzebowali broni, jedzenia, tytoniu i alkoholu. Zaś stres wywołany polem walki wzbudzał wzmożone zapotrzebowanie i apetyt na seks.

Żołnierz mógł swoje potrzeby zaspokoić na różne sposoby. Mógł znaleźć sobie legalną kochankę, co było dozwolone. Niektóre z nich takie jak gwałt były zabronione i teoretycznie ostro piętnowane, przez wszystkie armie świata. Najłatwiejszym sposobem było zakupienie usługi seksualnej przez żołnierza w legalnym bądź nielegalnym domu publicznym. Zarówno żołnierze, jak i dowództwo wiedziało co się z tym wiąże, gdyż prostytutki często zarażone chorobami wenerycznymi eliminowały z walki całe bataliony, a liczba wojaków, którzy byli wyłączeni z boju z powodu chorób wenerycznych, była częstokroć wyższa niż liczba rannych i zabitych na polu walki.

Dziewczyny, w górę kiecki- jedzie ułan mazowiecki

Na przełomie XIX i XX wieku zaszła zmiana w prowadzeniu wojen, co było związane z rozwojem linii kolejowych. Wcześniej wojsko poruszało się pieszo, a wszystko to, co było potrzebne żołnierzom, przewożono konno. Za nimi szły zwierzęta gospodarskie i kobiety. Niektóre z nich były żonami żołnierzy i nie chciały rozstawać się ze swoimi mężczyznami. Inne były zatrudniane przez wojsko do opatrywania rannych, a gdy zachodziła potrzeba łapały również za karabiny i ginęły w walce. Za wojskiem w taborach poruszała się również inna grupa kobiet, których obecność miała nieformalny charakter. Świadczyły one różne usługi dla wojska - naprawiały mundury i obuwie, które niszczyło się w długich marszach, gotowały. Niektóre z nich świadczyły również inne usługi. Żołnierze potrzebowali seksu i zgodnie z prawem rynku tam, gdzie jest popyt tam jest i podaż. Nie zachowało się zbyt wiele źródeł pisanych, lecz z całą pewnością można stwierdzić, że prostytutki na pewno przebywały w Słupsku i Lęborku na początku XIX wieku, gdyż "przymaszerowały" razem z wojskami Napoleona. Zapewne również nasi wojacy korzystali z pomocy płatnych panienek. Szczególnie kochliwi byli przystojni ułani, którzy intonowali nawet rubaszną pieśń związaną z tematem, której pierwsze słowa brzmią dość wymownie - "Hej dziewczyny, w górę kiecki, jedzie ułan mazowiecki".

Burdele Wehrmachtu

Jedną z najbardziej nowoczesnych XX-wiecznych armii, które uważały, że usługi seksualne są żołnierzom potrzebne, był Wehrmacht. Dowódcy wiedzieli, że zestresowani żołnierze musieli zaspokajać swoje potrzeby, jednak sztab generalny był przeciwny korzystaniu z burdeli. Dlatego burdele były pod ścisłym nadzorem władz wojskowych, gdyż zarażenie się chorobą weneryczną w pufie (potoczne określenie domu publicznego) traktowane było przez Niemców jako jedną z najbardziej surowo karanych występków wojennych - samookaleczenie, czyli wyeliminowanie się z walki na własne życzenie.

Żołnierzom Wehrmachtu rozdawano więc prezerwatywy, które każdy żołnierz nosił w ładownicy jak amunicję. Wielu mężczyzn starało się specjalnie zarazić chorobami wenerycznymi, aby pójść do szpitala i poddać się długoterminowemu leczeniu lekarskiemu. Zaś w burdelach po skończonym stosunku, czekali medycy, którzy poprzez specjalne zabiegi odganiali możliwość zarazy. Dość często temat burdeli poruszany jest we wspomnieniach niemieckich weteranów.

100 mililitrów środka na odkażanie po stosunku

Albrecht Wacker w książce "Snajper na froncie wschodnim" opisującej wspomnienia Josepha Allerbergergera jednego z najsłynniejszych snajperów drugiej wojny światowej (257 potwierdzonych zabitych) tak opisuje wizytę w domu publicznym: w celu uniknięcia infekcji i rozprzestrzeniania się rzeżączki, przybytki takie miały więcej zabezpieczających je medyków niż świadczących usługi panienek. Po sesji seksualnej następowała kuracja zapobiegawcza, która była niezwykle nieprzyjemna i bolesna. Polegała na wprowadzeniu długiego przewodu do cewki moczowej w celu wlania 100 mililitrów zielonego roztworu sulfamidowego i przepłukania całego układu moczowo-płciowego. Cała kuracja przeprowadzona była przez medyków i wyłącznie oni zajmowali się wszystkimi częściami ciała.
Środek dezynfekujący pozostawał w środku około 5 minut, potem można go było wydalić. Mówiło się, że uczucie przy wydalaniu środka dezynfekującego było przyjemniejsze niż poprzedzający je orgazm.

Z dala od frontu

Istniał bardzo prosty sposób, aby uniemożliwić korzystanie żołnierzom z uciech. Burdele lokowano z dala od linii frontu i żołnierze mogli korzystać z nich w czasie kiedy nie było walk. Ograniczeniem była również mała liczba prostytutek - lokalne burdele nie były w stanie sprostać zadaniu kiedy zjawiała się cała dywizja wojaków (ok. 15 tysięcy żołnierzy) oraz fatalne warunki higieniczne. Bardzo często poczucie intymności dawał przewieszony między łóżkami koc, za którym czekał medyk - sadysta.

Kandydatek na prostytutki nigdy nie brakowało. Przed wybuchem wojny usługi świadczyły Niemki.
Zaś po zajęciu nowych terenów, Niemcy rekrutowali do domów publicznych więźniarki, które wielokrotnie w ten sposób chciały ratować życie. Bardzo szybko jednak kończyły je zarażone chorobami wenerycznymi. Po wyzwoleniu prostytutki spotykał bardzo ciężki los, gdyż członkowie ruchu oporu publicznie golili im głowy i piętnowali jako kolaborantki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza