Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Żyd Mojżesz zabił cesarskiego posłańca

Sylwia Lis [email protected]
Ilustracja Wojciech Stefaniec
Sensacyjnego odkrycia dokonali członkowie Towarzystwa Historycznego gminy Cewice, powiecie lęborskim. Dokopali się do zeznań Levina Mosesa, który w 1781 roku zabił cesarskiego pocztyliona.

Członkowie Towarzystwa Historycznego Gminy Cewice to zapaleńcy. Z wielkim zamiłowaniem badają przeszłość swojej małej ojczyzny. Tym razem w niemieckich archiwach bibliotecznych natrafili na wyjątkową publikację pochodzącą z 1841 roku, a dotycząca głośnego morderstwa pod Cewicami. O tej dramatycznej historii pisaliśmy już na łamach "Głos ma Historia".

Historycy z Cewic przetłumaczyli tekst. Okazało się, że to zeznania mordercy - Levina Mosesa. Do zabójstwa doszło pomiędzy Lęborkiem a Oskowem w 1781, za co w lutym 1782 Moses skazany został przez trybunał na stracenie. Oto treść odnalezionych zeznań.

"Trzykrotnie nosiłem się z zamiarem dokonania tego morderstwa. Pierwszy raz przymierzyłem się z drągiem, leżąc w pobliżu szlaku za wzniesieniem i oczekiwałem na wóz pocztowy. Gdy ten przybył, szli przed nim dwaj parobkowie. Odłożyłem więc mój kij, poniechałem napadu i poszedłem swoją drogą. Innym razem udałem się do wsi i czekałem na wóz. Gdy już słychać było tętent, pomyślałem znowu:

"Tak być nie może“ i poniechałem próby. Trzecim razem poszedłem w pobliże Cewic i zaczekałem na pocztę. Gdy ta przyjechała, powiedziałem do pocztyliona: "Weź mnie ze sobą!“ Odpowiedział: "Jeśli dasz mi flaszkę bimbru.“ Ja na to: "W takim razie dam ci“, po czym wsiadłem na wóz. Pocztylion rzekł: "Żydzie! Jedź więc, mi jest to obojętne.“ Tak więc jechałem aż pod Cewice, gdzie on zasnął. Obudziłem go i powiedziałem: "Jedźże, ja pójdę do Cewic.“ Powiedział: "Muszę dojechać do gospody, ale pijany nie mam odwagi, daję ci więc moją flaszkę na bimber i 6 fenigów - masz wrócić z bimbrem.“ Poszedłem do wsi. Tam ukryłem za pazuchą duży nóż, który potem zgubiłem.

Wróciłem więc do niego i pojechaliśmy. Spytałem go: "Chcesz bimbru?" Odpowiedział: "Tak, daj mi butelkę." Powiedziałem, że ma pić. Nie chciał, to nie byłoby właściwe, musiałby komuś powierzyć wóz. Chciał się zatrzymać w gospodzie, napoić konie. Ja nie chciałem mu pomóc. Zaproponowałem: "Mógłbym ja powozić dalej. Połóż się w wozie.“ Odpowiedział: "Dobrze mój drogi Żydzie." Miał worek z atłasem, który podłożyłem mu pod plecy. Jechałem cały kawałek, aż do godziny pią­tej. On spał. Wtedy zatrzymałem się, odwiesiłem lejce. Zszedłem na lewą stronę, wziąłem mój bat, którym chciałem go uderzyć, ale nie mogłem go dosięgnąć, bo za głęboko leżał w wozie. Zszedłem na ziemię i wziąłem cztery kamienie razem i uderzyłem go raz w głowę. Wrzasnął: "Ho!“ Uderzyłem go jeszcze dwa lub trzy razy. Leżał i rzęził.

Pojechałem z nim do szlaku słupskiego i nim samym jeszcze jedno skrzyżowanie. Tam się zatrzymałem i jako że on ciągle jeszcze rzęził, zaciągnąłem zupełnie lejce, zszedłem na lewą stronę. Tam dobyłem worek, w którym było osiemnaście noży. Wziąłem jeden z nich. On jednak leżał całkiem głęboko w wozie. Chwyciłem go za włosy, podniosłem wysoko i wbiłem nóż w jego gardło, aż przestał rzęzić. Potem wziąłem nóż, odcią­łem paski ze skórzanej torby, zabrałem z niej dwa miechy ze złotem.

W jednym z nich były także listy, które wyjąłem i rzuciłem na stronę. Pobiegłem z sakwami pełnymi pieniędzy przez pola do wsi Wuttin. Położyłem je nad strumieniem w krzakach. Poszedłem do wsi do rolnika, którego znałem. Ten poczęstował mnie tabaką i szklanką wody. On jednak zauważył krew na mojej fletni ukrytej w kurtce. Pozostawiłem go samemu sobie. Wzięła mnie trwoga, że ktoś mógłby zabrać pieniądze. Zabrałem je zatem.

Kupiłem 2 szklanki bimbru, jako że czułem się winny i jedną wziąłem­ jeszcze dodatkowo. Jako że zbliżała się noc, zapukałem do gospody w Osowie. Szynkarz poczęstował mnie szklanką bimbru. Zapłaciłem mu 1 talara 12 groszy, które byłem mu winien, bo teraz miałem już pieniądze. Chciałem iść dalej, ale szynkarz stwierdził, że jest już noc i spytał, czy nie chciałbym u niego pozostać. Dał mi więc łóżko.

Wcześnie rano spotkałem szanowną panią baronową, która mnie zapytała, czy nie mam czegoś na handel. Zaprzeczyłem. Powiedziałem za to, że wiem, iż rybacy powinni mieć pstrągi ze strumienia. Pospiesznie wróciłem nad strumień, dobyłem miechy i ukryłem je znowu w krzaku. Spotkałem także kobietę z drzewem, która mnie zapytała, co tutaj robię. Odpowiedziałem: "Czekam na brata“. Pospieszyłem poprzez pola do młyna.

Tam młynarz powiedział do mnie: "Moses! Jesteś poszukiwany, muszę cię aresztować“. Odpowiedziałem na to: "Chcieliby. Musieliby najpierw mnie wypuścić, bo zbyt dużo bimbru wypiłem“. Pijany i z duszą na ramieniu wróciłem do Oskowa, gdzie już otwarto wóz pocztowy i odnaleziono pocztyliona. Nie przejąłem się tym, jako że wkrótce miałem zostać uwięziony. Zeznałem, że to szynkarz z Cewic współdziałał w morderstwie i to on go rozpoczął. Myślałem, że pod przymusem się przyzna, a ja tylko przed Bogiem i sumieniem odpowiem za zło, które wyrządziłem i Jego prosił będę o przebaczenie. Do tej pory w życiu nikogo nie okradłem ani nie zabiłem, a ten raz jest pierwszy i ostatni. Proszę więc Boga o wybaczenie, a wysoki sąd o łaskawy wyrok.

Pieśń, która załączona była do zeznań Żyda Mosesa
(w oryginale wierszem, rym typu abab)

Cóż ja, schwytany, mogę rzec,
To, co zrobiłem, kosztowało mnie życie!
Wyrok mój przyjmuję z żalem i wielką udręką,
Sąd go wydał, nie mogło być inaczej.
Przelałem niewinną krew, żałośnie mordując,
Źle jest nawet przy mnie stać,
Ja sam widzę, jak mnie sądzą,
Już płacę swym wyrokiem, już nie ucieknę.
Kamienie, które owinąłem w chustę,
Które posłużyły za narzędzie zbrodni na wolnym szlaku,
Pakowałem wszystkie, z gorliwością i odwagą,
I wkrótce zamordowałem - młoda, niewinna krew.
Nóż wziąłem potem w ręce moje,
I którym młodą krew przelałem, jego życie zakończyłem,
Ja, tak żałuję zła, którego wyrządziłem,
O Boże! Zmiłuj się i bądź litościwy.
Bóg nie mógł dłużej na te złe czyny patrzeć, Ogarnął mnie strach i trwoga.
Musiałem się do winy przyznać. Do całego zła.
Po przyznaniu nadszedł też wyrok,
Na który zasłużyłem i który muszę udźwignąć
Żaden żałosny pieniądz nie powróci tego,
I żaden człowiek na świecie nie zwróci,
Tak, Juda i Chrystus oddzielił dzień od nocy i prawo od zbrodni,
Szukamy Go i pamiętamy o Nim
Aj waj, aj wi, jak boli mnie to zdarzenie,
Widzę już przeto szubieniczny plac. Chrystus i Juda ujawniają,
Jak w zwierciadle moje czyny. Stało się, co się miało stać,
Na westchnienia już za późno.
Tłumaczenie: Przemysław Szymla, Towarzystwo
Historyczne Gminy Cewice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza