Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa drogowo-kolejowa w Sycewicach osądzona: wyrok dla kierowcy tira

Bogumiła Rzeczkowska
Wypadek drogowo-kolejowy w Sycewicach.
Wypadek drogowo-kolejowy w Sycewicach. Fot. Krzysztof Tomasik
Dzisiaj Sąd Rejonowy w Słupsku wydał wyrok na Jana D., kierowcę tira, który w ubiegłym roku uderzył w pociąg na przejeździe kolejowym w Sycewicach. 56-letni oskarżony, z miejscowości Wyczechy pod Człuchowem, dobrowolnie poddał się karze.

Półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, 1000 złotych grzywny, cztery lata zakazu prowadzenia pojazdów ciężarowych, zapłata 1000 złotych na rzecz PKP Energetyka jako częściowe naprawienie szkody oraz podanie wyroku, po uprawomocnieniu się, do publicznej wiadomości w Głosie Pomorza - ta kara, jakiej dobrowolnie poddał się Jan D. Zgodził się na nią prokurator i sąd prawie od razu po odczytaniu aktu oskarżenia.

W sprawie oskarżała bytowska Prokuratura Rejonowa, ponieważ jedną z pasażerek pociągu była prokuratorka ze Słupska. Śledczy ustalili, że 16 maja ubiegłego roku o godz. 5.13 na przejeździe kolejowym w Sycewicach załadowany nawozami sztucznymi tir z naczepą, we mgle w terenie zabudowanym jechał z prędkością 80 kilometrów na godzinę.

Pojazd odbił na lewy pas, ominął czekające przed rogatkami samochody, staranował szlaban i uderzył w pociąg relacji Słupsk - Poznań, jadący z prędkością stu kilometrów na godzinę. Wykoleiły się cztery wagony, została uszkodzona lokomotywa, torowisko, słupy trakcji i sieć. Straty wyniosły prawie 432 tysiące złotych.

Spośród 29 pasażerów, sokistów i kolejarzy osiem osób odniosło obrażenia, a najpoważniejszym było pęknięcie kości ręki. Jan D. odpowiadał za umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej mieniu wielkiej wartości oraz życiu i zdrowiu wielu osób.

Oskarżony do końca twierdził, że w ciężarówce wysiadły hamulce. Jednak nie było wątpliwości, że nie zachował ostrożności, a przede wszystkim jechał za szybko. Nawet gdy usiłował hamować, pojazd wytracił prędkość do 70 km/godz.

Kierowca tira także odniósł obrażenia, a do dzisiaj leczy się psychiatrycznie. - Nigdy nie był karany, w pracy miał nieposzlakowaną opinię, oddany zawodowi, zawsze starał się dojechać na czas. Jak się okazało nie zawsze zgodnie z przepisami. To jego pierwszy, ale drastyczny przypadek, który na szczęście nie doprowadził do ofiar w ludziach - uzasadniał wyrok sędzia Daniel Żegunia.

Sąd wziął też pod uwagę przytomne zachowanie Jana D. w chwili zdarzenia. - Z zimną krwią podjął decyzję, by zjechać na lewy pas i nie uderzyć w stojące przed rogatkami samochody - dodał sędzia. - Sprawa karna jednak nie zamyka problemu. Jan D. poniesie odpowiedzialność cywilną za zniszczenie mienia.

Na koniec sędzia podkreślił, że ta kara jest przestrogą dla innych kierowców: - Nie od dziś mamy do czynienia z plagą kierowców tirów, którzy nie przestrzegają przepisów. Dbają tylko o interesy przewoźnika, nie zważając na uczestników ruchu drogowego o mniejszych gabarytach. Chwila nieuwagi czy brak rozsądku może doprowadzić do strasznych skutków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza