Kilka dni temu pan Włodzimierz jechał autobusem linii numer 2 z Centrum Handlowego Jantar w kierunku centrum miasta. Na ulicy Koszalińskiej do pojazdu weszła młoda kobieta z małym dzieckiem w wózku. Nie miała biletu, więc poszła do kierowcy kupić bilet. W woreczku miała garść drobnych monet.
- Kobieta powiedziała, że jest to odliczone pięć złotych. Kierowca jednak nie przyjął tych pieniędzy. Stwierdził, że nie będzie liczyć tak drobnych pieniędzy. Faktycznie, były tam głównie monety o nominale dwóch, pięciu, dziesięciu i dwudziestu groszy. Kierowca mówił, że ta pani powinna wcześniej zamienić te pieniądze i dopiero wtedy zapłacić w autobusie - mówi pan Włodzimierz, czytelnik ze Słupska, który był świadkiem zdarzenia. - Kobieta powiedziała, że ma jeszcze banknot stuzłotowy. Jednak nim też nie mogła zapłacić za karnet, bo kierowca powiedział jej, że nie będzie miał jej z czego wydać.
Ostatecznie jednak wśród pasażerów znalazła się osoba, która zamieniła kobiecie grosze na monetę pięciozłotową. Dzięki temu pasażerka mogła kupić karnet i wraz z córką pojechać dwójką.
- Rozumiem kierowcę, że liczenie pieniędzy zajęłoby mu dużo czasu. Ale ta kobieta tłumaczyła, że jedzie z małym dzieckiem do lekarza. Bała się, że będzie musiała wysiąść i nie zdąży na umówioną wizytę. Przecież nawet gdyby w tym woreczku brakowało kilku groszy do pięciu złotych, to nic wielkiego by się nie stało - twierdzi pan Włodzimierz.
- Pieniądze, choćby najdrobniejsze, to przecież jednak pieniądze i można nimi płacić. Po to one właśnie są.
Marcin Grzybiński, zastępca dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku, twierdzi, że podobne sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Kierowcy każdorazowo podchodzą do nich indywidualnie.
- Liczenie pieniędzy, zwłaszcza tak drobnych, jak same groszówki, zajmuje kierowcy nawet kilka minut. Tymczasem pasażerowie oczekują, że dojadą na konkretne przystanki zgodnie z godziną podaną na rozkładzie - mówi Marcin Grzybiński. - Dlatego jeśli autobus ma duże opóźnienie, kierowca może nawet odmówić sprzedaży karnetu, aby nie powiększać dodatkowo opóźnienia i nie powodować przykrych konsekwencji dla pasażerów.
Apeluje, aby możliwość kupna karnetu u kierowcy pasażerowie traktowali jako ostateczność.
- Bilety można przecież kupić w setkach punktów w całym mieście. Jeśli nie mamy jednak biletu, można go kupić przez telefon komórkowy. Wystarczy tylko pobrać aplikacje. Pierwszy przejazd mamy tu za darmo - mówi zastępca dyrektora ZIM.
- Proszę, aby pasażerowie nie stawiali kierowcy w kłopotliwej sytuacji, bo jeśli będzie on musiał liczyć grosze, spotka się z pretensjami pasażerów, którzy będą się od niego domagać kontynuowania jazdy.
Zdaniem Marcina Grzybińskiego coraz częściej słychać też głosy pasażerów, że kierowca w ogóle nie powinien się zajmować sprzedażą karnetów.
- Pasażerowie chcą, by kierowca prowadził autobus, a nie zamieniał się w sprzedawcę. Nie chcą czekać, tylko jechać - mówi Marcin Grzybiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?