Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłótnia skończy się katastrofą

Magdalena Olechnowicz [email protected]
Jerzy Zawrotniak rozpoczął remont mieszkania cztery lata temu. Żadna ekipa nie chce jednak podjąć się jego ukończenia, gdyż potrzebny jest generalny remont budynku. Póki co, Zawrotniak jest bezdomny.
Jerzy Zawrotniak rozpoczął remont mieszkania cztery lata temu. Żadna ekipa nie chce jednak podjąć się jego ukończenia, gdyż potrzebny jest generalny remont budynku. Póki co, Zawrotniak jest bezdomny. Sławomir Żabicki
Kamienica przy ul. Beniowskiego lada dzień może się zawalić. Lokatorzy od lat nie mogą dojść do porozumienia w sprawie remontu.

Kamienicę trzeba wyremontować. Jej stan jest katastrofalny, co potwierdził powiatowy inspektor nadzoru budowlanego już cztery lata temu. Z tym zgadzają się wszyscy lokatorzy, którzy w sześć rodzin tworzą wspólnotę mieszkaniową. Problem jednak w tym, że są dwie wizje tego remontu.

- Od samego początku chcieliśmy, aby budynek zburzyć i wybudować nowy. Stan budynku jest fatalny i doraźne remonty nie rozwiążą problemu - twierdzi Sławomir Zawadzki. Jego pomysł popiera jedynie Jerzy Zawrotniak. - Zacząłem remont własnego mieszkania, ale gdy robotnicy zerwali podłogi i tynki, doszli do wniosku, że to się nie nadaje do remontu. Trzeba zrobić projekt przebudowy całego budynku - mówi Zawrotniak. - Od tego czasu jestem bezdomny. Mieszkanie mam całkowicie rozgrzebane - dodaje.

Pozostałe cztery rodziny chciały, aby budynek po prostu wyremontować. - Nie było nas stać na budowę nowego budynku - uzasadnia Wiesława Nakoneczna.
Sprawa trafiła do sądu. Postanowienie z 2005 roku było jednoznaczne. Budynek należy wyremontować. Przy czym - na podstawie opinii biegłego - koszt tego przedsięwzięcia oszacowano na około 332 tysiące złotych. Co ciekawe, biegły zaznaczył, że słuszniejsze byłoby zburzenie i odbudowanie budynku, ale to kosztowałoby mieszkańców około 100 tysięcy więcej. Biegły dodał także, że budynek po wyremontowaniu nie będzie spełniał wszystkich standardów i w przyszłości będzie wymagał kolejnych poprawek. O tym wszystkim czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu. Czytamy w nim jednak także, że w związku, z tym, że większość chce remontu, sąd przychyla się do ich wniosku. I wydawałoby się, że w tym momencie konflikt został zażegnany. Ale tak nie jest.

- Wszyscy, którzy chcieli tego remontu, już się wycofali z deklaracji. Z wyjątkiem nas dwóch, którzy wcześniej byliśmy za wyburzeniem. Chcemy jednak trzymać się postanowienia sądu i dom wyremontować - mówi Zawadzki.

W czym w takim razie problem? Ano w tym, że cztery pozostałe rodziny nie chcą przeznaczyć na remont tych 332 tysięcy, a jedynie około 160. Niektórzy sąsiedzi przekonują, że jest to możliwe. - Była firma, która zapewniła, że za tę kwotę wszystko zrobi - mówi Nakoneczna.

- To jakaś niepoważna oferta - ripostuje Zawadzki. - Inne firmy stawiały sprawę jasno, że zrobią to za 300-400 tysięcy. Nie zgodzimy się na żadną prowizorkę.
W ten sposób sprawa ciągnie się już czwarty rok. Lokatorzy drą koty, a ruina niszczeje coraz bardziej. I lada dzień może runąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza