– Przychodzą tu najczęściej marynarze obcych bander – tłumaczy. – Znajdują pomoc, a nadto mogą darmowo korzystać z internetu i niemal za darmo z telefonicznego połączenia. Takie kluby są na całym świecie.
Prócz tego zajmuje się, także jako wolontariusz, dziećmi z dysleksją. Ma też taką specjalizację. Obecnie pracuje z uczniami w Szkole Podstawowej nr 21. Mówi nie bez dumy: – Szczecin był drugim miastem w Polsce po Trójmieście, które wprowadziło takie zajęcia. Szkoda, że nie we wszystkich szkołach.
Pracuje również w szczecińskim oddziale Wspólnoty Polskiej, organizacji która powstała tuż po zaborach, a w powojennej Polsce została przywrócona do życia dopiero po zmianach politycznych.
– Zajmujemy się z mężem głównie młodzieżą i dziećmi z polskich kresów, które odebrano nam po wojnie - mówi. - Tadeusz, mąż, pochodzi właśnie z tamtych rejonów i stąd nasz szczególny sentyment do dzieciaków z Litwy, Białorusi, Ukrainy i Łotwy.
Każdego lata jakieś dziecko spędza wakacje u państwa Kaweckich. Często jest to młodzież, która mówi tylko po rosyjsku i uczęszcza do rosyjsko-języcznych szkół.
– Podstawą musi być jednak polskie pochodzenie – wyjaśnia pani Maria. – Przykładem najmłodsza nasza ulubienica z Mohylewa. Gdy pierwszy raz przyjechała, miała nieco ponad 10 lat. Mama jest Rosjanką, ojciec Polakiem. W domu tylko rosyjski, w szkole podobnie. Ani słowa po polsku. Po miesiącu pobytu u nas doskonale sobie radziła nawet w sklepie. W domu nadal porozumiewa się z mamą i babcią po rosyjsku, ale z ojcem i koleżankami rozmawia już po polsku.
Dodaje po chwili: – Dla nas pobyt takiego dziecka to ogromna przyjemność. Patrzymy z dumą, jak podziwiają Polskę i jak Polską nasiąkają. Większość z tych dzieci później kończy u nas studia i nie chce wracać do siebie.
Opowiada o uczennicy, która ukończyła szczeciński PAM. Najpierw posłali do szkoły w Daugovpils (przed wojną polski Dyneburg) testy egzaminacyjne z akademii medycznej. Dyrektorka, Gertruda Grave wytypowała uczennicę o polskich korzeniach, która dobrze się uczyła i chciała zostać lekarką. To dziecko było już u państwa Kaweckich na wakacjach. Akademia medyczna ufundowała dziewczynce stypendium. Dziś jest lekarką.
– Organizujemy też spotkania grup ze studentami rusycystyki naszego uniwersytetu. Doskonale się porozumiewają, a pod koniec okazuje się, że dzieciaki wracają do domu z dużym bagażem polskiego słownictwa. To jest piękne, takie sadzenie ziarna i przywracanie ojczystego języka – pani Maria milknie, uśmiecha się i kontynuuje. – Najpiękniejsza jest chwila, gdy piszą do nas i dzwonią. Nawet w Sylwestra i w czasie świąt. Pamiętają i tęsknią. Jak my do nich.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?