Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta przedsiębiorca. Maria Kawecka od lat działa w Stella Maris, w szczecińskim klubie dla marynarzy.

Marek Rudnicki [email protected] 91 481 33 33 Fot. Andrzej Szkocki
Najwięcej satysfakcji pani Marii sprawia możliwość pomocy innym.
Najwięcej satysfakcji pani Marii sprawia możliwość pomocy innym.
To pokłosie zawodu, który całe życie wykonywała pracując jako spedytor najpierw w Agencji Morskiej, a później w firmie agencyjno-spedytorskiej Pol-Agent.

– Przychodzą tu najczęściej marynarze obcych bander – tłumaczy. – Znajdują pomoc, a nadto mogą darmowo korzystać z internetu i niemal za darmo z telefonicznego połączenia. Takie kluby są na całym świecie.

Prócz tego zajmuje się, także jako wolontariusz, dziećmi z dysleksją. Ma też taką specjalizację. Obecnie pracuje z uczniami w Szkole Podstawowej nr 21. Mówi nie bez dumy: – Szczecin był drugim miastem w Polsce po Trójmieście, które wprowadziło takie zajęcia. Szkoda, że nie we wszystkich szkołach.

Pracuje również w szczecińskim oddziale Wspólnoty Polskiej, organizacji która powstała tuż po zaborach, a w powojennej Polsce została przywrócona do życia dopiero po zmianach politycznych.

– Zajmujemy się z mężem głównie młodzieżą i dziećmi z polskich kresów, które odebrano nam po wojnie - mówi. - Tadeusz, mąż, pochodzi właśnie z tamtych rejonów i stąd nasz szczególny sentyment do dzieciaków z Litwy, Białorusi, Ukrainy i Łotwy.

Każdego lata jakieś dziecko spędza wakacje u państwa Kaweckich. Często jest to młodzież, która mówi tylko po rosyjsku i uczęszcza do rosyjsko-języcznych szkół.

– Podstawą musi być jednak polskie pochodzenie – wyjaśnia pani Maria. – Przykładem najmłodsza nasza ulubienica z Mohylewa. Gdy pierwszy raz przyjechała, miała nieco ponad 10 lat. Mama jest Rosjanką, ojciec Polakiem. W domu tylko rosyjski, w szkole podobnie. Ani słowa po polsku. Po miesiącu pobytu u nas doskonale sobie radziła nawet w sklepie. W domu nadal porozumiewa się z mamą i babcią po rosyjsku, ale z ojcem i koleżankami rozmawia już po polsku.

Dodaje po chwili: – Dla nas pobyt takiego dziecka to ogromna przyjemność. Patrzymy z dumą, jak podziwiają Polskę i jak Polską nasiąkają. Większość z tych dzieci później kończy u nas studia i nie chce wracać do siebie.

Opowiada o uczennicy, która ukończyła szczeciński PAM. Najpierw posłali do szkoły w Daugovpils (przed wojną polski Dyneburg) testy egzaminacyjne z akademii medycznej. Dyrektorka, Gertruda Grave wytypowała uczennicę o polskich korzeniach, która dobrze się uczyła i chciała zostać lekarką. To dziecko było już u państwa Kaweckich na wakacjach. Akademia medyczna ufundowała dziewczynce stypendium. Dziś jest lekarką.

– Organizujemy też spotkania grup ze studentami rusycystyki naszego uniwersytetu. Doskonale się porozumiewają, a pod koniec okazuje się, że dzieciaki wracają do domu z dużym bagażem polskiego słownictwa. To jest piękne, takie sadzenie ziarna i przywracanie ojczystego języka – pani Maria milknie, uśmiecha się i kontynuuje. – Najpiękniejsza jest chwila, gdy piszą do nas i dzwonią. Nawet w Sylwestra i w czasie świąt. Pamiętają i tęsknią. Jak my do nich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza