Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta Przedsiębiorcza. Rozmowa z Kazimierą Magiera

Rozmawiała Natalia Kwapisz
Kazimiera Megiera
Kazimiera Megiera Fot. Krzysztof Tomasik
Rozmowa z Kazimierą Magiera, prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej Centrum w Słupsku, kandydatką do tytułu Kobieta Przedsiębiorcza 2010.

- Jest pani prezesem spółdzielni mieszkaniowej, która zarządza budynkiem mieszkalnym przy ul. Morcinka (po byłej kotłowni). Jak to się zaczęło?

- Podobnie jak inni lokatorzy wpłaciłam deweloperowi pierwszą ratę za mieszkanie w tym bloku i tyle go widziałam. Budynek nie miał dachu, kanalizacji i urządzeń elektrycznych. Na dodatek deweloper zaciągnął kredyt pod hipotekę budynku i jak się później okazało nie zapłacił za działkę. Zostaliśmy sami z niewykończonym budynkiem i masą długów.

- Ale postanowiliście państwo w nim zamieszkać.

- Baliśmy się, że jak się wyprowadzimy, to wierzyciele dewelopera nie wpuszczą nas z powrotem. Postanowiliśmy walczyć o swoje. Złożyliśmy się na dach, doprowadziliśmy prąd i zrobiliśmy kanalizację.

- Nie bała się pani zostać prezesem i przyjąć na siebie ten cały ciężar?

- Nie było innego wyjścia. Wcześniejsi prezesi z zewnątrz tylko brali od nas pieniądze i napełniali swoje kieszenie. A nasze długi nie malały, tylko rosły. Ja byłam jednym z lokatorów. Zostałam oszukana tak samo jak inni i dlatego zależało mi na tym, żeby zakończyć tę sprawę.

- Miała pani jakieś doświadczenie w budownictwie?

- Ależ skąd, z wykształcenia jestem pedagogiem, a przez całe życie pracowałam na kierowniczych stanowiskach w biurze.

- Jak udało się pani to wszystko załatwić?

- Chyba dzięki temu, że z natury jestem bardzo spokojną osobą i umiem rozmawiać z ludźmi. Poza tym mieliśmy szczęście. Dzięki temu, że nastał boom mieszkaniowy, sprzedaliśmy puste lokale i spłaciliśmy wszystkie długi.

- Czy przez te wszystkie lata miała pani chwile zwątpienia, kiedy myślała pani, że to się nie uda?

- Miewałam takie chwile. Byliśmy zadłużeni na ponad kilkaset tys. zł i wszyscy dookoła raczej skazywali nas na porażkę, ale nie poddałam się. Jak było trzeba, to pożyczałam pieniądze od znajomych i rodziny, ale było warto.

- Czy te wspólne przejścia zbliżyły do siebie lokatorów?

- Na pewno. Często mieliśmy wspólne spotkania i narady, co dalej robić. Musieliśmy wspólnie podejmować decyzje i zaufać sobie nawzajem, co po tylu przejściach nie było łatwe. To na pewno zbliżyło nas do siebie.

- Teraz już wszystko zostało załatwione. Czym się pani zajmie?

- Wreszcie będę odpoczywać na zasłużonej emeryturze, a wolnych chwilach spróbuję pomóc Caritasowi przy kościele św. Jacka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza