Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koń uciekł rzeźnikowi i wystąpi na olimpiadzie

Ewa Bilicka [email protected]
Jako pierwszy ogromne możliwości konia z Mosznej dostrzegł Artur Społowicz. Razem odnosili wielkie sukcesy.
Jako pierwszy ogromne możliwości konia z Mosznej dostrzegł Artur Społowicz. Razem odnosili wielkie sukcesy. Fot. Archiwum
Za mały - uznali specjaliści. Już dwa razy mógł być przerobiony na kabanosy. Przed wyrokiem ratowała go ludzka wiara w cuda. I koń tych cudów dokonywał. Dziś jest w Londynie. Przyjechał na olimpiadę.

15-letni Wag należy do Magdaleny Donimirskiej-Wodzickiej, prezesa Stadniny Koni Moszna. Wraz z jeźdźcem Pawłem Spisakiem z podkoszalińskiego Skibna - jako jeden z czterech polskich koni - będzie reprezentować nasze barwy na olimpiadzie w Londynie. Wystartują w WKKW, czyli wszechstronnym konkursie konia wierzchowego.

Urodzony w Koszalinie Paweł Spisak to olimpijczyk z Pekinu, pod którym Wag zdobył tytuł mistrza i wicemistrza Polski w latach 2011 i 2012. I pomyśleć, że koń ten miał aż dwa razy iść na rzeź. Za mały - uznali specjaliści od końskiego eksterieru.

- Nie warto przekazywać jego genów dalej - taką ocenę wystawiono Wagowi, gdy miał 2,5 roku. Negatywna oznacza, że dla konia trzeba znaleźć inne miejsce. Jeśli nie będzie żadnego miłośnika chętnego do wydania pieniędzy na "wybrakowane" zwierzę, jego przyszłość może być niewesoła. Rzeźnia.

- Właśnie wówczas zobaczyłam Waga po raz pierwszy - wspomina Magdalena Donimirska-Wodzicka. - Stał w narożniku boksu, jakby obrażony na świat. Ale koniuszy dodał też, że ten koń ma wielki charakter. Zaufałam koniuszemu. Zdecydowałam się kupić Waga, aby uratować go od niepewnej przyszłości. Wkrótce, w 2000 roku, Stadnina w Mosznej została wystawiona na sprzedaż, a firma, w której wówczas pracowałam, za moją namową zdecydowała się ją kupić, mnie wytypowano do zarządzania.

I tak Wag został w swojej stadninie hodowlanej. Jego właścicielka zaś na własnej skórze miała się wkrótce przekonać, że koń jest faktycznie zadziorny.

- Przyjeżdżałam do Waga z Wrocławia, gdzie wówczas mieszkałam. Za każdym razem ktoś go przytrzymywał. Pewnego dnia nie umiałam znaleźć pomocnika, postanowiłam więc dosiąść konia samodzielnie. Za długo się gramoliłam i gdy na sekundę zawisłam przy siodle, Wag ruszył, a ja, zamiast szybko go dosiąść, zeskoczyłam. To był błąd. Koń zapamiętał sobie, że ma na mnie sposób i wie, jak się mnie pozbyć z grzbietu - wspomina.

Człowiek powinien natychmiast naprawiać jeździeckie błędy, tak aby zwierzę miało świadomość, że to jednak nie ono rządzi. Więc właścicielka Waga szybko znalazła pomocnika i tym razem usiłowała siąść na siodle jak należy. Nic z tego - ogier uskakiwał, robił uniki, wyrywał uzdę z rąk trzymającego go pracownika stajni. Tym razem to koń postawił na swoim.

- Podjęłam jeszcze parę prób dojścia do porozumienia z Wagiem - wspomina pani prezes. - Ale on nie był nawet przekupny! I wtedy zrozumiałam, że z takim charakterem ten koń musi brać udział w rywalizacji i że będzie robić wszystko, by zwyciężać!
Do Mosznej trafił Artur Społowicz, ówczesny członek kadry Polski w WKKW. Stwierdził: Ten koń chce być mistrzem. Dokonamy tego razem.
Wag zakwalifikował się do finału Pucharu Świata w szwedzkim Malmo.

Rok 2005. Podczas zawodów we Francji Wag, pod Arturem Społowiczem w czasie pokonywania krosu, złamał nogę. Dla konia sportowego to wyrok. Nawet jeśli właściciele zdecydują się go leczyć, koń nie stanie już do startów.

- Zarówno trener, jak i obecny na miejscu weterynarz nie dawali mi żadnych złudzeń: konia można zoperować, ale już nigdy nie wróci do zdrowia, tym bardziej do sportu- wspomina Magdalena Donimirska-Wodzicka.

Zwierzę zostało zoperowane we Francji, po czterech tygodniach przyjechało do Polski, rok dochodziło do formy. - Jeden koń sportowy na milion po takiej kontuzji wraca do sportu wyczynowego - podkreśla pani Magdalena. - Wag okazał się właśnie tym wyjątkowym. Zaczął startować, w dodatku powrócił na arenę międzynarodową. A mnie pozostała satysfakcja, że dobrze zrobiłam, ponownie ratując go przed kabanosami.

Przygotowania do londyńskiej olimpiady pary Paweł Spisak i koń Wag przebiegały pod okiem jednego z lepszych trenerów na świecie, reprezentanta Niemiec Andreasa Dibowskiego, zdobywcy tytułu mistrza świata w WKKW. Dla Waga ta olimpiada będzie już ostatnia. Należy mu się już emerytura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza