Zdaniem urzędników, to nie z winy miasta.
Miejski Zakład Komunikacji w Słupsku zakupił pierwsze pięć Scanii na etanol w 2006 roku. Nikt w Polsce wcześniej nie miał takich pojazdów. Miały być ekologiczne i tanie w eksploatacji. Jednak niemal od razu były z nimi problemy.
Przez kilka miesięcy tylko jeden kursował po ulicach miasta, reszta stała za płotem fabryki.
Dziennikarzom tłumaczono, że przepisy pozwalające na ich użytkowanie nie są doprecyzowane. Były też problemy z pieniędzmi. Radni niechętni eksperymentalnym pojazdom, za namową MZK i prezydenta Kobylińskiego, zgodzili się w końcu przyznać dotację na ich zakup w wysokości 3,5 miliona złotych.
To nie koniec problemów. Okazało się, że niska cena etanolu, którą podawał mediom ówczesny prezes MZK January Senko, nie zawierała akcyzy. W praktyce okazało się, że etanol był nawet droższy od oleju napędowego, autobusy były zaś paliwożerne i musiały przechodzić częste przeglądy wyłączające je z ruchu.
- Średnie zużycie to 77 litrów paliwa na 100 kilometrów, jednak razem ze Scanią pracujemy nad ograniczeniem spalania - mówiła w 2008 roku Joanna Szachnowska, ówczesny rzecznik słupskiego MZK. W tym samym czasie podobne autobusy zasilane olejem napędowym zużywały około 40
litrów.
W 2008 roku podjęto decyzję o zakupie kolejnych trzech używanych aut ze Szwecji, mimo że paliwo do nich wciąż było drogie, a prace nad pomocą dla przewoźników jeżdżących na eko-paliwach w Ministerstwie Gospodarki nie posuwały się zbyt szybko.
- Były to zużyte auta, najechanie na każdą nierówność powodowało olbrzymi hałas, dlatego kierowcy za nimi nie przepadali - mówi nam anonimowo pracownik MZK.
Zakup tych pojazdów był jedną z ostatnich decyzji byłego prezesa Senko. Przewoźnik widocznie uznał, że osiem autobusów na etanol jest za drogich w eksploatacji i pojawiały się na trasach rzadziej. W końcu dowiedzieliśmy się, że niemal wszystkie alkobusy zakończyły już kursowanie. Jeden z nich trafił nawet na złom, a pozostałe są dostosowywane do jazdy na olej napędowy.
Prezydent Maciej Kobyliński za porażkę projektu alkobusów wini głównie Ministerstwo Gospodarki.
- Mimo wielokrotnych zapewnień rządu nadal nie ma odpowiednich przepisów wykonawczych, które wspierałyby wykorzystywanie biopaliw w transporcie. Na ten temat rozmawiałem w 2013 r. z wicepremierem Januszem Piechocińskim. Wierzyliśmy w intencje rządu w tej sprawie. Premier przyrzekał, że takie rozporządzenie będzie przyjęte. Nie mogłem przewidzieć, że rząd ugnie się pod lobby paliwowym i rozwiązań korzystnych dla transportu nie przyjmie - mówi prezydent.
Prezydentowi wtóruje Marcin Grzybiński, zastępca dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej:
- Przy tworzeniu prawa do rozwoju etanolu współpracowaliśmy z ministerstwem cztery lata. Co z tego, skoro kolejny rok czekaliśmy na podpisanie odpowiednich dokumentów, a teraz trwa drugi rok, kiedy rozporządzenie nie jest realizowane? - tłumaczy.
Pewnikiem jest, że miasto finansowo straciło na projekcie. Za każdy przejechany alkobusem kilometr ZIM płaciło MZK 10 złotych brutto. Zdaniem specjalistów, to bardzo dużo.
- Trudno znaleźć w Polsce miasto, które za przewozy takim samym typem taboru napędzanym olejem napędowym jest skłonne zapłacić więcej niż sześć złotych - uważa analityk transportu Mariusz Józefowicz.
MZK na razie nie chce komentować sprawy etanolu. Zapewniono nas, że na pytania, które zadaliśmy, odpowie "w ustawowym terminie".
W taborze MZK znajduje się jeszcze 13 autobusów napędzanych gazem ziemnym. W następnych latach prawdopodobnie pojawi się ich więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?