Sprawa opłat za publiczne żłobki budzi emocje, bo część rodziców straciła dochody lub ich część. Pan Paweł (nazwisko do wiadomości redakcji) napisał do nas: "Chciałbym się dowiedzieć jak wygląda kwestia opłat za żłobek podczas jego zamknięcia. Nigdzie chyba o tym nie pisaliście.Za marzec już pewnie wszyscy zapłacili i mimo tego, że dzieci nie chodzą pół miesiąca nie ma co liczyć na jakikolwiek zwrot.Ale co dalej? Niektóre miasta anulują te opłaty, nasze władze też mogły by o tym też pomyśleć, zwłaszcza, że niektórzy rodzice pozbawieni zostali możliwości normalnej pracy."
Inny słupszczanin, też nazwisko do wiadomości redakcji, w liście do redakcji zwrócił uwagę: "Czy Miasto Słupsk planuje wstrzymać opłaty za żłobek czy przedszkole? W Opolu zostały wstrzymane opłaty za miejskie placówki."
Zapytaliśmy o to prezydent Słupska Krystynę Danilecką-Wojewódzką. Mówi, że nie podjęła jeszcze w tej sprawie decyzji, waży argumenty.
- W przypadku przedszkoli miejskich, gdy dziecko nie chodzi do przedszkola, rodzic nie płaci. Prywatne przedszkola dostają od nas subwencję, wysokości takiej samej jaka jest za dziecko w miejskim przedszkolu. Żłobki są na innych zasadach. Pobyt dziecka kosztuje tu rodzica - opłata stała 520 zł na pierwsze dziecko, a 240 na drugie. Nie jestem teraz skłonna do podjęcia decyzji na tak. Patrzę na inne miasta. Utrzymanie żłobków nas kosztuje.Pensje musimy pracownikom płacić. Teraz dokładnie to analizujemy, liczymy.
W trzech miejskich żłobkach jest 380 dzieci. Rodzice miesięcznie w sumie płacą ok. 180 tys. zł.
Zauważmy, że w Opolu władze miasta przygotowały uchwałę na sesje rady miejskiej o anulowaniu w sytuacji koronawirusa opłat. Tam za każdy dzień wyłączenia z działalności, rodzicom należeć będzie się proporcjonalny zwrot pieniędzy.Tam w żłobkach jest 486 dzieci. Miesięczna opłata to 553,80 zł. Dzienną stawkę za pobyt jednego dziecka wyliczono na ponad 25 zł.I o tle mniej za każdy dzień zamknięcia placówki z uwagi na koronawirusa rodzic zapłaci mniej.
Miasto bez względu na decyzję z opłatami żłobki utrzyma. Nieciekawa sytuacja jest z placówkami prywatnymi. Wielu grozi bankructwo. Prowadzący, już nawet przygotowują wypowiedzenia dla opiekunek.Tak jest w Słupsku, Lęborku i innych miejscowościach regionu oraz kraju.Prawo jest tu niejasne. Jednak kilka lat temu UOKiK stanął po stronie rodziców, uznając, że umowy zmuszające ich do opłat, gdy nie z ich winy placówka jest zamknięta, jest niedozwolone.
- Rodzice wprost mówią, że nie zapłacą. Nie wiem co mam robić. Tylko płakać mogę - powiedziała nam prowadząca żłobek.- Zwracam pieniądze, bo co mam robić.Zostanę z długami na lodzie.
W dużych miastach prowadzący takie placówki zwrócili się o pomoc do samorządu. W Warszawie, czy Krakowie sytuacja jest jednak inna. Tam wprost właściciele większych prywatnych placówek mówią rodzicom: nie zapłacicie, ja zwolnię część pracownic, ale potem wasze dziecko nie będzie miało gdzie wrócić.U nas, jak sytuacja z koronawirusem przedłuży się o kolejne tygodnie, to po prostu części placówek już nie będzie.
Zobacz także: Krystyna Danilecka-Wojewódzka o pomocy dla przedsiębiorców w Słupsku
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?