Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koronawirus wywrócił do góry nogami polski rynek pracy. "Dane z lutego już nie są historyczne. One są prehistoryczne" [ROZMOWA]

Maciej Badowski
Maciej Badowski
To jest sytuacja epidemiologiczna, która dotknęła już właściwie wszystkie kraje i to jest sytuacja ekstraordynaryjna w której trzeba możliwie minimalizować straty- mówi ekspert.
To jest sytuacja epidemiologiczna, która dotknęła już właściwie wszystkie kraje i to jest sytuacja ekstraordynaryjna w której trzeba możliwie minimalizować straty- mówi ekspert. fot. Szymon Starnawski/ Polska Press
- Sytuacja gospodarcza w której się znaleźliśmy jest wyjątkowa i zupełnie nie porównywalna do kryzysów które mieliśmy dotychczas- tłumaczy w rozmowie z AIP Andrzej Kubisiak, ekspert rynku pracy, Polski Instytut Ekonomiczny. - Mam wrażenie, że wielu Polaków rozumie, że obecna sytuacja jest wyjątkowa. Jednak mamy właściwie całe pokolenie pracowników którzy wchodzili na rynek pracy przez ostatnie 10 lat, którzy nie pamiętają czasów kryzysowych- dodaje.

Kryzys wywołany rozprzestrzenianiem się koronowariusa można jakoś sprecyzować? Wyjaśnić?

Sytuacja gospodarcza w której się znaleźliśmy jest wyjątkowa i zupełnie nie porównywalna do kryzysów które mieliśmy dotychczas. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało, to w gospodarce fundamentalnie nie mamy problemów na taką skalę aby mieć tak światowej skali kryzys. Większość działań które obecnie obserwujemy jest spowodowane walką z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. To same kraje i rządy tych krajów chcąc ograniczyć rozprzestrzenianie się epidemii ograniczają przestrzeń społeczną, a co za tym idzie- ograniczają funkcjonowanie gospodarek.
Reperkusje z którymi mamy dzisiaj do czynienia nie wynikają z przyczyn czy to popytowych, czy to podażowych, które zwykle wpływały na kryzysy gospodarcze, tylko tak naprawdę z tego, że wygaszane są kolejne gałęzie gospodarki, przez co zrywane są globalne łańcuchy dostaw. To powoduje, że obecny kryzys jest zupełnie nietypowy. Nie ma on charakterystycznych podłóż które mogliśmy obserwować wcześniej, to też powoduje, że jego eskalacja i wpływ na gospodarkę jest bardzo trudny do oszacowania. Wszystko tak naprawdę zależy od tego jak długo będziemy się zmagać z epidemią koronowairusa i czy będzie dawała ona możliwość powrotu do względnej normalności i funkcjonowania gospodarczego.

Co dalej? Czego możemy się spodziewać?

W Polskim Instytucie Ekonomicznym przygotowaliśmy trzy scenariusze jak to wszystko będzie się zmieniało. Pierwszy, czyli ten najbardziej optymistyczny przewiduje, że walka z epidemią potrwa kilka tygodni i od maja będziemy mogli powoli wracać do potencjalnej normalności. W tym scenariuszu polska gospodarka jeszcze będzie wstanie wyjść na plus i wzrost PKB mógłby sięgnąć około 1 procenta. Drugi scenariusz, ten umiarkowany zakłada, że z epidemią będziemy walczyć do nadejścia lata i okresu wakacyjnego. Wówczas ten powrót do względnej normalności moglibyśmy obserwować od początku lipca. Ten scenariusz już zakłada scenariusz recesji w którym polskie PKB skurczyłoby się o niespełna 1 p.p.,a dokładnie o 0.7 p.p.

Został nam ostatni scenariusz, ten czarny?

Tak, w trzecim scenariuszu założyliśmy, że z epidemią nie pożegnamy się w tym roku i tak naprawdę będzie nam towarzyszyć przez cały 2020 rok. W tym scenariuszu PKB polski skurczyłoby się o niemal 5 proc., co oznacza głęboką i poważną recesję.

Jak to będzie wyglądało na rynku pracy?

Pierwszy scenariusz, ten najbardziej optymistyczny daje nadzieje, że to tąpnięcie gospodarcze będzie krótkoterminowe i odbicie z niego będzie relatywnie łatwiejsze. W tym przypadku sytuacja na rynku pracy aż tak bardzo by się nie skomplikowała, mielibyśmy krótkoterminowe perturbacje. Część osób faktycznie zasiliłaby rejestry osób bezrobotnych ale tobyśmy obserwowali najwcześniej w danych za kwiecień albo nawet za maj. Musimy pamiętać, że jeżeli nawet w marcu dochodziło do redukcji zatrudnienia w firmach, to zanim osoby które otrzymały wypowiedzenie skończą okresy wypowiedzeń i trafią do rejestrów urzędów pracy, trochę czasu minie.
Drugi scenariusz, który już zakłada recesję i walkę z epidemią do nadejścia wakacji jest scenariuszem trudniejszym dla rynku pracy, ponieważ może generować napływ wielu osób, które musiałyby zarejestrować się jako osoby bezrobotne. Tutaj wyniki są możliwe w granicy 8- 9 proc. jeżeli chodzi o skale poziomu bezrobocia w Polsce. Szczyt tych rejestracji występowałby w okresie później wiosny i wczesnego lata. Natomiast ten najbardziej negatywny scenariusz, czyli ten w którym pozostajemy z epidemią do końca roku i mamy głęboką recesję, to mógłby on zakładać nawet tak silne tąpniecie na rynku pracy w Polsce, jak to które obserwowaliśmy w 2008 roku ale nie w Polsce, tylko w takich krajach jak Irlandia, Hiszpania.

Ile wyniosłoby bezrobocie w Polsce według tego scenariusza?

Mogłoby sięgać nawet 13- 14 proc. W stosunku do lutowego wskazania na poziomie 5 proc. oznaczałoby to, że w Polsce liczba osób bezrobotnych wzrosłaby o ponad 1 milion w stosunku do tego, który widzimy obecnie. Jednak pamiętajmy, że to jest ten najbardziej czarny scenariusz, który mam nadzieję, że się nie zrealizuje.

Do tego musimy jeszcze doliczyć osoby które wrócą z imigracji z powodu koronawirusa?

Nie mamy jeszcze dokładnych danych ile ludzi tak naprawdę wróciło z imigracji. To jest trudne do oszacowania jak dużo mogą mieć wpływ na poziom rejestrowanego bezrobocia. Wszystko zależy jak będą się kształtowały scenariusze na przyszłość. Jeżeli weźmiemy pod uwagę te scenariusze krótki i średnio terminowe, to te trudności na rynku pracy, nawet związane z powrotami Polaków z emigracji nie powinny mieć aż tak negatywnej implikacji. W przypadku tego najbardziej pesymistycznego scenariusza, te osoby najprawdopodobniej również zasilą Urzędy Pracy, jeżeli chodzi o status osoby bezrobotnej.

Możemy to jakoś zregionalizować? Czy na to również jeszcze za wcześnie?

Trochę za wcześnie. To o czym możemy mówić dzisiaj, to to, że w pierwszej kolejności prawdopodobnie do rejestrów Urzędów Pracy trafią osoby, które nie były zatrudnione na etatach. Mówimy tutaj o samozatrudnionych, bądź pracujących na umowach cywilno- prawnych. Tam zwykle nie ma okresów wypowiedzeń. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku pracowników z umowami agencyjnymi, tam też okresy wypowiedzeń są relatywnie krótkie.
Te osoby będą miały dużą skłonność żeby rejestrować się w Urzędach Pracy. Tam gdzie mamy do czynienia z umowami o pracę, to mamy do czynienia z miesięcznym lub nawet trzy miesięcznym okresem wypowiedzenia. Warto zaznaczyć, że to jest zdecydowana większość polskiego rynku pracy. Mniej więcej na 16,5 mln osób, które świadczyły pracę w Polsce jeszcze pod koniec ubiegłego roku, 13 mln osób to te, które mają umowy o pracę. To znacząca wielkość polskiego rynku pracy. Z tego powodu nie spodziewam się ogromnego tąpnięcia jeżeli chodzi o bezrobocie w perspektywie najbliższych 2 miesięcy. Natomiast problemy ,które dzisiaj mogą się pojawiać w firmach, zwolnienia które mogą się pojawiać w firmach, szczególnie w tych branżach, które są dzisiaj wyłączone z funkcjonowania, to efekty tego w rejestrach zobaczymy w okresie wiosennym.

Które branże najbardziej odczuwają skutki epidemii?

Z pewnością jest to branża turystyczna, transportowa. Również jest to branża kulturalno- eventowa. Te branże w pierwszej kolejności zostały wyłączone.

W międzyczasie pojawiły się kolejne obostrzenia.

Tak, teraz to dotknie tzw. usług dla ludności, czyli małych zakładów usługowych. Część handlu detalicznego, który również jest wyłączony obecnie z funkcjonowania m.in. w galeriach handlowych. Niestety zaczyna to także dotykać część produkcji. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której pojawiają się problemy z utrzymaniem ciągłości pracy w zakładach. Z jednej strony są one związane z czynnikami czysto podażowymi, bo część firm ma problemy, żeby uzyskiwać podzespoły, produkty czy surowce do realizacji produkcji. Z drugiej strony pojawiają się problemy z dostępnością pracowników. Część osób bierze zwolnienia na opiekę nad dziećmi, co w dzisiejszych warunkach jest zupełnie zrozumiałe.
Część osób przebywa na pracach zdalnych, bądź ma inne zdarzenia losowe, czy chorobowe. Stąd dostępność pracowników w jakimś stopniu ogranicza możliwości funkcjonowania samych przedsiębiorstw. Pojawiają się także mechanizmy w których firmy mogą tracić zamówienia czy kontrakty, ponieważ zaczyna się pojawiać problem po stronie popytowej, czyli ze strony krajów, które są naszymi głównymi partnerami handlowymi. Spójrzmy na sytuację Niemiec, Francji, Hiszpanii, Włoch, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych. To są główne kraje, do których prowadzimy eksport i skąd mamy wiele zamówień. To wszystko to gospodarki, które już dzisiaj prognozują mniej głębokie lub bardzo głębokie stany recesji. To może powodować, że popyt na część naszego eksportu będzie mocno ograniczony.

Czy to, że z Polski wyjechało sporo cudzoziemców, głównie Ukraińców, paradoksalnie może nam pomóc? Przy zakładanym spowolnieniu gospodarczym to nie powinien być aż tak duży problem?

To bardzo ciekawe co teraz będzie się działo z cudzoziemcami, ponieważ te obrazki, szczególnie z granicy polsko- ukraińskiej, mogą sugerować, że mamy bardzo duży odpływ wielu tych osób z polskiego rynku pracy. Zobaczymy jak to się przełoży na konkretne liczby, bo trzeba pamiętać, że w Polsce jest gro osób która przyjechała tutaj na zezwoleniach na pracę, często przebywając tutaj ponad rok czy nawet dwa lata. Te osoby nawet jeżeli stracą jedną pracę, mogą próbować znaleźć inną.
To nie jest tak, że wszystkie branże mamy dzisiaj wygaszone. Jest część sektorów, która potrzebuje pracowników i często do tych prac podstawowych. Nie zmienia to faktu, że póki co na Ukrainie statystyki które się pojawiały, dotyczące obecności koronawirusa, są niższe niż w Polsce i wielu obywateli Ukrainy świadomie decyduje się na to, żeby wrócić do domów. Wiemy, że będziemy mieć spowolnienie gospodarcze, tylko pytanie jak duże, to odpływ części tych pracowników nie powinien być dla nas absolutnie problemem, zwłaszcza w warunkach kiedy może pojawić się duży problem z bezrobociem w naszym kraju.

A patrząc długoterminowo?

Liczymy na to, że nasza gospodarka będzie się odbijać i wówczas zapotrzebowanie na kadry ponownie się pojawi. Takim papierkiem lakmusowym odnośnie rynku pracy będzie okres wakacyjny. W tym okresie pojawiają się prace sezonowe, szczególnie w rolnictwie i sadownictwie. Właśnie tam wielu cudzoziemców wspierało polskich rolników. Kiedy tych rąk do pracy zabraknie, to na pewno będzie dużo trudniej, żeby te zbiory zebrać.

Trochę z drugiej strony. Dla kogo, dla jakich firm to dobry czas?

Są wybrane segmenty rynku, które paradoksalnie w tym obecnym okresie nawet zwieszają stronę przychodową. Mam tutaj na myśli firmy, które potrafiły się przerzucić na handel online. Później na dostarczenie tych usług, czyli logistyka, która ma pełne ręce roboty. Oczywiście dochodzą tutaj branże strategiczne, takie które dzisiaj są kluczowe, głównie branża medyczna, biały personel, farmaceuci. To co jest dzisiaj takim elementem krytycznej infrastruktury, to funkcjonowanie nowych technologii. To kwestia przesyłu danych, kwestia zapewnienia dostępu do szybkiego internetu, więc wszystkie instytucje które świadczą tego typu usługi. Tych obszarów, które dzisiaj są istotne, przy czym nie powiem, że będą one dzisiaj otwierać rekrutację, bo wiele tych branż działa w trybie ad hoc często zmieniają swoje dotychczasowe działania czy modele funkcjonowania. Natomiast są to branże, które zyskują w tym czasie.

Dla branży spożywczej to też chyba dobry czas?

Oczywiście, branżę spożywczą też musimy tutaj wymienić jaką tę, którą jest dość istotna, ponieważ nie chodzi o te krótkoterminowe ramy na sklepy, natomiast branża ta ma dzisiaj istotne zadanie żeby czasami wypełnić lukę związaną z brakiem takiego poziomu importu jaki mieliśmy dotychczas jeżeli chodzi o część usług spożywczych. To duża rola polskiej branży spożywczej, żeby podołała w uzupełnieniu czy to zapasów które gdzieś tam poznikały, czy zapewnienia stabilności dostaw do sklepów.

W związku z wprowadzonymi ograniczeniami, wiele osób zaczęło pracować zdalnie, w wielu branżach. Czy ten trend może już na stałe wpisać się w nasz rynek pracy?

Zdania są podzielone, szczególnie wśród osób, które musiały się na to zgodzić i np. razem z partnerami i często dodatkowo z dziećmi, już kolejny tydzień są w domach. Natomiast bardziej analitycznie, to żeby to się upowszechniło potrzebne są zmiany w kodeksie pracy w tym zakresie. Na tę chwilę, to co jest uznawane za pracę zdalna, w myśl tej pierwszej specustawy koronawirusowej, która powstała w ramach Ministerstwa Rozwoju, jest to zapis nietypowy, bo nie ma go w Kodeksie Pracy. Mamy uregulowaną kwestię telepracy, praca zdalna w Kodeksie Pracy nie jest uregulowana. Sytuacja z którą mamy obecnie do czynienie jest dość wyjątkowa pod kątem Prawa Pracy.

Ok, ale czy w ogóle takie rozwiązanie ma sens?

Po pierwsze, żeby taki model pracy zdalnej, jaki dzisiaj widzimy upowszechnił się potrzebne są zmiany legislacyjne. Dodatkowo jeżeli przeanalizujemy strukturę zatrudnia w Polsce, to niemal 80 proc. pracowników nie jest w stanie świadczyć pracy zdalnej. Głównie dlatego, że są to osoby, które nie świadczą prac biurowych, nie są to usługi specjalistyczne, nie jest to praca tzw. praca back office, tylko jest to praca w produkcji, w logistyce, w handlu bezpośrednim, w budownictwie.
Często są to branże w których nie jesteśmy w stanie pracować zdalnie. Praca fizyczna człowieka na miejscu jest tym rdzeniem biznesu wielu przedsiębiorstw. To są branże, które dają też najwięcej miejsc pracy w Polsce. Dlatego musimy wziąć pod uwagę, że nie wszyscy są w stanie pracować zdalnie. Patrząc na rynek z perspektywy dużych miast, metropolii gdzie często centrale firm, czy zaplecze back officowe, czy ta część biurowa i administracyjna, to widzimy tutaj dużo osób pracujących zdalnie. Jednak w skali ogólnopolskiej to nie jest to możliwe, żeby przenieść większą pulę osób na pracę zdalną, bo firmy nie będą w stanie wykonywać swoich obowiązków biznesowych.

W jaki sposób firmy walczą o miejsca pracy? Rozwiązania zaproponowane przez państwo mogą realnie pomóc? Część firmy wysyła zatrudnionych na urlopy, inne proponują obniżone wynagrodzenie czy krótszy wymiar pracy?

Mechanizmy mogą być bardzo różne. Pierwszy który został przyjęty, to kwestia mechanizmu postojowego. Państwo dokłada 40 proc. do kosztu kadrowego, żeby pracodawcy tych osób nie zwalniali. Drugi mechanizm na który zakłady pracy i organizacje związkowe z pracodawcami mogą rozmawiać, to np. kwestia skracania czy ograniczenia czasu pracy i pensji w ramach tego co się teraz dzieje, żeby tylko utrzymać i przetrwać przy tym zatrudnieniu.
Część osób przebywa również na zwolnieniach na opiekę nad dziećmi. To są zwolnienia, które są finansowane przez ZUS. Te osoby również znikają jakby z kosztów zatrudnienia pracodawców w obecnych warunkach. W tym zakresie lockdown połączony z zamknięciem szkół jest jakby elementem który też gdzieś paradoksalnie jako efekt uboczny ratuje zatrudnienie w firmach. Mechanizmów może być wiele ale też wiele tych rozwiązań musi być wypracowanych na poziomie czy organizacji zakładowych, związkowych z pracodawcami, bo tutaj musi być consensus i umowa pomiędzy załogom i pracodawcami. W części przedsiębiorstw kadra menadżerska obniża swoje zarobki żeby utrzymać budżety kadrowe w ryzach. Żeby ewentualne późniejsze cięcia na poziomie części załogi były częściowe, a nie całościowe.

Osoby, które w ostatniej dekadzie wchodziły na rynek pracy będą potrafiły się odnaleźć w tych nowych, zupełnie innych warunkach?

Mam wrażenie, że wielu Polaków rozumie, że obecna sytuacja jest wyjątkowa. Jednak mamy właściwie całe pokolenie pracowników którzy wchodzili na rynek pracy przez ostatnie 10 lat, którzy nie pamiętają czasów kryzysowych. Oczywiście były lepsze i gorsze momenty na rynku pracy, gdzie to bezrobocie było takie czy inne. Natomiast część osób nie pamięta takich perturbacji. Dla nich to zupełnie nowe doświadczenie. Osoby które przeżyły transformację lat 90- tych, czy kryzys przełomu wieku, czy kryzys z 2008 roku. Do tego dochodzą wydarzenia, które wstrząsnęły europejską gospodarka :kryzys grecki czy cypryjski, które również odbijały się na sytuacji w Polsce. Część wspomnień na pewno powróci. Jednak wydaje mi się, że wielu Polaków racjonalnie podchodzi do tego co się dzieje i widzą, że to jest trudny czas, który trzeba przetrwać.
Stanie na poziomie oczekiwań które pamiętamy sprzed kilku tygodniu, nawet z lutego są nieaktualne. Tak naprawdę rynek pracy który widzieliśmy na początku roku, dane dotyczące sytuacji rynkowej z lutego nie są historyczne, one już są prehistoryczne. Żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości w stosunku do tego co było wówczas. Ustalenia kadrowo płacowe w firmach czy zakładach pracy z początku roku były robione w radykalnie innych warunkach. To są elementy o których należy pamiętać. Ta współpraca, porozumienie i dialog pomiędzy wszystkimi stronami w zakładach pracy jest teraz absolutnie kluczowa.
To z czym mamy obecnie do czynienia nie jest zawinione poprzez poszczególnych przedsiębiorców, przez poszczególne branże, przez poszczególne kraje czy organizacje międzynarodowe. To jest sytuacja epidemiologiczna, która dotknęła już właściwie wszystkie kraje i to jest sytuacja ekstraordynaryjna w której trzeba możliwie minimalizować straty dla każdej ze stron i tutaj ciągnięcie i szarpanie dywanu bardziej w swoją stronę na pewno nikomu nie pomoże.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza