Koszmar rodzinnej przemocy nie skończył się nawet po rozwodzie. Ofiary otrzymały pomoc psychologa

Materiał partnera zewnętrznego Ministerstwo Sprawiedliwości
Jowita ma 42 lata, mieszka w lokalu socjalnym w Słupsku. Przed 10 laty dostała rozwód z mężczyzną, który stosował przemoc i wobec niej, i ich dzieci. Rozwód niczego nie zmienił. Mężczyzna decyzji sądu nie uznawał, dalej mieszkał z rodziną i wciąż bił.

Powodem przemocy domowej był alkohol - nie pomógł nawet rozwód

Mąż Jowity nadużywał alkoholu, coraz częściej się upijał, nie zważając na protesty żony. Nałóg przerodził się w uzależnienie i utratę kontroli nad zachowaniem. Któregoś dnia uderzył małżonkę. Potem bił ją coraz częściej, także w obecności dzieci. W końcu przemoc dotknęła i je.

Dziesięć lat temu Jowita złożyła wniosek o rozwód, a sąd się do niego przychylił. Jednak, mimo że formalnie nie byli już małżeństwem, to dalej mieszkali razem. Były już mąż w dalszym ciągu katował Jowitę i ich dzieci.

FILM

Po doniesieniu pokrzywdzonej za stosowanie przemocy domowej awanturnik trafił do więzienia. Po odbyciu wyroku mężczyzna wrócił do mieszkania i koszmar zaczął się od nowa. Co ciekawe, nie przyjmował rozwodu do wiadomości - zabraniał Jowicie spotykać się z kimkolwiek, był o nią bardzo zazdrosny, traktował jak swoją własność. Bicie nie ustawało.

Pani trafiła do nas w ub. roku. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie poinformował nas o tej sprawie - opowiada Piotr Kawałek, pełniący funkcję tzw. osoby pierwszego kontaktu w Okręgowym Ośrodku Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem, działającym przy Stowarzyszeniu Pomorskie Centrum Terapeutyczno-Prawne Interios. Stowarzyszenie współpracuje z Funduszem Sprawiedliwości.

Strach przed oprawcą paraliżuje życie ofiar przemocy domowej

- Kobieta bardzo długo wahała się, czy skorzystać z naszej pomocy, bo bała się po prostu tego człowieka. Cokolwiek zrobiła, on traktował ją jak swoją własność i karał – dodaje Piotr Kawałek.

- Kiedy trafiła do nas, to najpierw udzieliliśmy jej wsparcia psychologicznego. Była bardzo wystraszona, zgnębiona, a jednocześnie usprawiedliwiała byłego męża. To był klasyczny tzw. syndrom sztokholmski (sytuacja, gdy osoba pokrzywdzona zaczyna „współpracować” ze sprawcą, racjonalizuje jego zachowania, godzi się na rolę ofiary). - Mówiła, że przecież „on czasami nie pije”, że „czasami jest dobry” - opowiada Piotr Kawałek.

Pomoc prawna dla ofiary przemocy domowej może być wybawieniem

Kiedy praca z psychologiem zaczęła przynosić efekty, ośrodek zaproponował pani Jowicie złożenie do sądu wniosku o eksmisję oprawcy w trybie artykułu o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

Ona nie wierzyła, że to się może udać. Nie była to zwykła eksmisja, gdzie trzeba wskazać eksmitowanemu lokal socjalny, tylko eksmisja na bruk. I udało się. Świadkami w sprawie były wszystkie pełnoletnie dzieci i sąsiedzi. Udało się to załatwić na dwóch rozprawach. Mężczyzna nie składał apelacji. Zabrał swoje rzeczy i szuka sobie miejsca do mieszkania - mówi Piotr Kawałek.

Oprócz wsparcia psychologicznego i prawniczego kobieta otrzymała też bony na niezbędne rzeczy dla dzieci do szkoły oraz bony na odzież. Dwoje dzieci wysłano też na opłacony letni wypoczynek, a jedno z dzieci korzysta z pomocy psychologa.

Skąd biorą się fundusze na pomoc ofiarom przemocy domowej

- Cała pomoc, jaką udzieliliśmy Jowicie i jej dzieciom, jest finansowana przez Fundusz Sprawiedliwości - wskazuje Piotr Kawałek.

Jowita jest bardzo wdzięczna, szczęśliwa, żyje teraz normalnie. Ale boi się ciągle, że ten mężczyzna wróci. Umówiliśmy się, że gdyby tak się zdarzyło, to ona od razu dzwoni na policję i do mnie jako osoby pierwszego kontaktu. Spotykamy się też raz w miesiącu - dodaje.

Fundusz Sprawiedliwości, zreformowany dzięki ministrowi Zbigniewowi Ziobro, dysponuje budżetem liczonym w setkach milionów zł. Te pieniądze pochodzą m.in. z nawiązek nakładanych przez sądy na skazanych, „dorzucają się” też więźniowie, którzy pracują podczas odbywania kary – część z ich wynagrodzeń trafia na konto Funduszu.
Pieniądze następnie są kierowane do organizacji, które stają do konkursu o granty. Ostateczną decyzję o tym, kto dostanie środki, podejmuje resort sprawiedliwości.

W kraju działa już 51 regionalnych ośrodków pomocy Funduszu Sprawiedliwości. Docelowo ma być 60. Tę sieć uzupełnia blisko 200 punktów lokalnych, a ma być ich aż 300. Wystarczy się do nich zgłosić – przyjść, napisać maila, zadzwonić.

Pierwszym krokiem w pomocy jest zwykle spotkanie z osobą pierwszego kontaktu, a po przeanalizowaniu sytuacji pokrzywdzona osoba otrzymuje odpowiednią pomoc prawną, materialną czy np. psychologiczną.

Okręgowy Ośrodek Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w Gdyni mieści się w budynku Stowarzyszenia Pomorskie Centrum Terapeutyczno-Prawne Interios przy ul. Śląskiej 53 A.

Adresy i kontakty do ośrodków dla pokrzywdzonych w całej Polsce są dostępne na stronie Funduszu https://www.funduszsprawiedliwosci.gov.pl

Można również zadzwonić i uzyskać wstępną poradę oraz adres najbliższego ośrodka (ogólnopolska Linia Pomocy Pokrzywdzonym 222 309 900).

Lista punktów pomocy jest też dostępna na interaktywnej mapie: https://www.funduszsprawiedliwosci.gov.pl/pl/znajdz-osrodek-pomocy/

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza