W miejscu gdzie zima trwa dziewięć miesięcy, a trzęsienia ziemi i wybuchające wulkany są na porządku dziennym.
- Moja parafia rozciąga się na terytorium trzy razy większym od Polski i skupia ponad 100 wiernych - mówi ksiądz Krzysztof. - To właśnie dla tych ludzi budujemy tę świątynię.
W surowym klimacie Dalekiego Wschodu nie jest to takie proste. Samo załatwianie pozwolenia na budowę trwało kilka lat.
- Bo wszystko załatwiam oficjalnie i legalnie - zaznacza ksiądz. - Zdaję sobie sprawę, że łapówki przyśpieszyłyby cały proces, ale nigdy nie rozważałem takiej możliwości. Z Bożą pomocą wszystko powoli idzie do przodu. Biurokracja to jednak tylko cześć problemów. Na Kamczatce, gdzie wszystko trzeba sprowadzać samolotem, materiały budowlane są o wiele droższe niż gdzie indziej.
Z kolei długa zima powoduje, że prace mogą być prowadzone tylko trzy miesiące w roku. Kościół św. Teresy wybudowany będzie z białego granitu wydobywanego w pobliskim kamieniołomie.
- Niedawno odwiedziło mnie kilku studentów z Polski, którzy pracowali w nim przez miesiąc - mówi ksiądz. - Jedni ofiarują pracę, inni pieniądze, a jeszcze inni rzeczy, które posłużą na wyposażenie świątyni.
W ten sposób na Kamczatkę trafiły m.in. organy z likwidowanego niemieckiego kościoła w Essen. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za trzy, cztery lata będzie je można usłyszeć już w nowym katolickim kościele.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?