CENY
CENY
Butelka po przedwojennym piwie Bronte kosztuje 5-8 zł, z browaru Konigsberg - 30-40 zł, browaru Szczyrzyc - 49 zł, powojenna butelka z żubrem 25-45 zł. Za kolekcję kilku małych okolicznościowych buteleczek trzeba zapłacić 300-400 zł, a za zabytkową skrzynkę po piwie z browaru poznańskiego - 100-150 zł. Za kufle przedwojenne, które otrzymywali rezerwiści wychodzący z wojska do domu, można już zapłacić kilka tysięcy.
Równie cenne są najstarsze etykiety piwne, za które kolekcjonerzy płacą po kilkaset złotych, a bywa, że i kilka tysięcy. Nawet takie drobiazgi, jak wynalezione w 1890 r. kapsle na piwo, mogą być bardzo cenne. Na giełdach najdroższe eksponaty osiągają cenę samochodu. Należą do nich głównie pierwsze, amerykańskie kapsle z końca XIX w. Są to krążki z metalu, od spodu w kształcie korony, zaciskane na szyjkę od butelki Crown Cork (dzisiaj Crown Cap.)
Maniacy piwnych pamiątek, czyli birofile, spotkali się w minioną sobotę w szczecińskim klubie Słowianin na siódmej edycji Pivarii. - To najważniejsza polska giełda dla prawdziwych kolekcjonerów - ocenia Günther Offermann z Hamburga, posiadacz największej na świecie kolekcji piwnych kapsli z blisko 200 krajów. - Tylko tu można znaleźć jeszcze naprawdę coś ciekawego. Inne giełdy mają patronaty wielkich korporacji i służą głównie reklamie marek, a birofilia jest do nich tylko kolorowym dodatkiem.
Kobiety birofile
Kolekcjonowanie piwnych akcesoriów to wprawdzie domena mężczyzn, ale zdarzają się też kobiety zarażone zbieractwem.
- Mąż zbiera, zagraca mi mieszkanie, to nie pozostało mi nic innego, jak pomagać mu w tym hobby - śmieje się Danuta Makowiczka ze Szczecina.
Jej mąż, Andrzej, ma około 40 tysięcy kapsli, w tym 2,5 tys. różnych światowych browarów. Jest też założycielem unikalnego w Polsce Stowarzyszenia Andrzejów.
Dużą kolekcję kapsli i wspólne hobby mają Sławka i Jurek Łopatyńscy z Warszawy. Część ścian ich domostwa wyłożona jest kapslami. Jurek ma ich kilkanaście tysięcy, Sławka specjalizuje się w miniaturkach kufli. Unikalną kolekcją naklejek "Bosmański album" mogą się pochwalić Beata i Bolesław Daro z Polic. Zawiera ona wszystkie naklejki na butelki, jakie zostały wypuszczone przez browar znany dziś jako Bosman.
Zbieractwo zapisane
Podczas giełdy najwięcej było kapsli, ceramicznych zamknięć do butelek, etykiet, kufli, otwieraczy i butelek. Nie brakło też unikalnych wyrobów związanych z pomorskimi browarami, których już nie ma. Ich historię odtwarzają mozolnie, wydając co pewien czas książki, Tomek Kaczmarski z Kamienia Pomorskiego i Krzysztof Żurawski, szczecinianin. Ten drugi jest redaktorem naczelnym jedynego w Polsce periodyku poświęconego birofilom "Pivaria".
Jurek Wajda z Ziębic, stały bywalec giełdy, odtwarza w drewnie stare ryciny browarów. Zdecydował przypadek. W młodości pracował w browarze. Przy sprzątaniu znalazł między dachem a stropem ponad 16 tysięcy przedwojennych etykiet. Jego kierownik stwierdził, że to szmelc.
- Nie kazał jednak ich wyrzucić, ale przynieść do siebie - opowiada Wajda. - Później dowiedziałem się, jak cenne rzeczy znalazłem i jak byłem naiwny. To były bardzo stare etykiety nieznanych już marek Bockbier, Märzen-Gold, Weissbier, Münster Berger Pilsner, Kirchner Einfachbier i Heimatfesst-Bier, produkowanych przez browar E. Kirchner & Söhne.
Dziś Wajda ma ponad 26 tysięcy etykiet, w tym ponad 100 unikalnych z przedwojennych browarów, z których utworzył specjalne albumy.
Zaczęło się od hasła i kufla
Pomysł organizowania w Szczecinie giełdy pamiątek piwnych urodził się w pociągu w grupie zaprzyjaźnionych birofili, wracających z jednej z giełd śląskich.
- Spytałem wówczas Zbyszka Spundę i Krzyśka Żurawskiego, dlaczego na Pomorzu Zachodnim, znanym kiedyś w Europie z piwa i browarów, nie ma giełdy - opowiada Krzysztof Lebiedź, dziś wrocławianin, choć wychował się w Szczecinie. - Rok później przyjechałem na pierwszą szczecińską giełdę, na której od razu pojawili się Niemcy, a rok później również Czesi i Słowacy.
Krzysztof kolekcjonuje głównie pamiątki po browarach śląskich. I w jego przypadku zadecydował ślepy los. Po przyjeździe do Wrocławia wynajął stare mieszkanie, gdzie w niesprzątanej od wojny komórce znalazł kufel z 1930 r. z cynową pokrywką. Tego samego roku u znajomych w szczecińskim Kołbaskowie podczas prac ziemnych przy domu odkopano zachowaną w doskonałym stanie butelkę po piwie. Pochodziła z nieistniejącego już browaru Bohrisch Brauerei Stettin. Trzeci eksponat, przedwojenną etykietę z butelki tego browaru, kupił już sam i tak to się zaczęło.
Cudze chwalicie...
- Kufle mają duszę - twierdzi Zbigniew Spunda. - To często zaklęte w przedmiocie wspomnienia o ludziach z przeszłości. Przykładowo przed wojną wychodzący z wojska dostawał kufel ze swoim nazwiskiem i nazwą jednostki.
Podobne zainteresowania ma też Aleksander Oleksiewicz, który znany jest nie tylko w Polsce z miłości do Szwejka i szwejkowych piwnych pamiątek. Nawet Czesi nie mają ich tyle, co on - mówią o Olku koledzy. Inną kolekcją dysponuje znany w Wielkopolsce birofil Marian Kubiak, który ma w niej nie tylko standardowe eksponaty, ale również szyldy piwne, skrzynki i reklamy zapomnianych browarów.
W tym roku Kubiak przywiózł kolegom nieznane w województwie zachodniopomorskim doskonałe piwa z browarów Czarnków, Miłosław i Krajan, których smak - jak twierdzą smakosze - przewyższa złote trunki rodem z Holandii, Czech i Niemiec.
- Polacy zawsze padają na kolana przed wszystkim, co obce - ironizuje Dariusz Jędryczko, górnik przodowy z kopalni Piast. Niedawno kupił w Czechach za jedyne 10 koron unikalną, bardzo starą i cenną etykietę piwa browaru w Tychach - Nawet nasze najcenniejsze pamiątki wędrują za granicę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?