MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lęborczanin protestuje, bo ma już dość

Sylwia Lis [email protected]
Znany z wcześniejszych protestów lęborczanin znów wyszedł na ulice. Tym razem powodem była śmierć 2,5-letniej Dominiki.
Znany z wcześniejszych protestów lęborczanin znów wyszedł na ulice. Tym razem powodem była śmierć 2,5-letniej Dominiki. Sylwia Lis
Mieszkaniec miasta, zwany sumieniem polityków, znów wyszedł z protestem na ulice. Tym razem piętnuje to, co dzieje się w polskiej służbie zdrowia. Na transparentach przypomina tragicznie zmarłą 2,5-letnią Dominikę.

Mężczyzna (nie chce podawać swojego imienia i nazwiska) od kilku tygodni co jakiś czas pojawia się z transparentami w najbardziej ruchliwych miejscach w mieście. Manifestuje swoje poglądy na temat polskiej polityki i polityków.

- Protestuję, bo mogę. Mamy w końcu demokrację - mówił nam podczas poprzedniej takiej akcji. - Nie podoba mi się to, co w Polsce robią politycy. Mam gdzieś, co ze mną zrobią. Jestem na rencie, ZUS mnie utrzymuje, a jak mnie wsadzą, to pań-stwo będzie mnie karmić i do wiosny jakoś doczekam. Nie należę do żadnej partii, ani do PiS, ani do PO, mam tylko dość tego, co się dzieje. Politycy, zamiast zająć się czymś konkretnym, zajmują się bzdurami. Ojczyzna to matka i o tym powinniśmy pamiętać.
Lęborczanin twierdzi, że kiedyś był zmuszony za chlebem pojechać za granicę. - Ale wróciłem, bo tu jest mój kraj - mówił. - Nie mogę jednak znieść tego, co tu się wyprawia. Byłem kiedyś za Palikotem, ale i on mnie zawiódł, bo chce zalegalizować związki homoseksualistów. Jak ktoś tak chce, to niech robi, ale żeby od razu państwo się tym musiało zajmować?

Na tekturowych planszach, które stawiał koło siebie, widniały napisy: "Tu jest Polska, a Polacy to nie geje", "Wlazł kot, na nie ten z pali płot", "Dajcie pracę i ok płace, a nie seksu, tylko od tyłu".

Protestant, nazywany przez lęborczan także sumieniem polityków, znów pojawił się na ulicy. Tym razem stanął przy rondzie w kierunku Łeby. Zbulwersowała go głośna w całej Polsce śmierć 2,5-letniej Dominiki. Przypomnijmy. Dziewczynka z rodzicami przebywała u krewnych we wsi pod Skierniewicami. W niedzielę dostała drgawek i wysokiej temperatury. Rodzice pojechali do miasta, by skorzystać z nocnej pomocy lekarskiej. Lekarz stwierdził wirusówkę. W poniedziałek Dominika nadal źle się czuła. Wieczorem miała już ponad 41 stopni Celsjusza gorączki. Dyspozytorka nie wysłała karetki, a rozmowę przekierowała do nocnej pomocy. Tam rodzice usłyszeli, że mają z dzieckiem pojechać do Skierniewic. Ci stwierdzili, że nie mają samochodu, lekarz polecił więc obniżyć dziecku gorączkę. W rezultacie karetka przyjechała dopiero nad ranem, gdy Dominika była już nieprzytomna. Dziecko zmarło w szpitalu w środę. Sprawą zajęła się prokuratura. Po tragedii głos zabrał Jurek Owsiak, który stwierdził, że zastanawia się, czy nie zawiesić działalności Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która wspiera tak niewydolną służbę zdrowia.

Na transparentach lęborczanina można było przeczytać: "Rubta, co chceta, a Dominika odeszła. Wielka ściema, siema. Marycha" (pisownia oryginalna). - To była niepotrzebna śmierć dziecka - mówi męż­czyzna. - Winni są politycy, którzy zajmują się pierdołami, a nie rzeczami ważnymi.

Mężczyzna nie narusza przepisów, gdyż prawo do manifestowania swoich poglądów daje mu Konstytucja RP. Nie narusza również prawa karnego, gdyż forma jego protestu nie jest zamachem na osobę lub mienie ani nawoływaniem do po­peł­nienia przestępstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza