Pierogi, krokiety, gołąbki, kluski, ryby... Według jakich to przepisów?
- Wszystko to receptury mojej mamy. Tak jadło się u mnie w domu, w górach, skąd pochodzę. Mam ogromny zeszyt z przepisami od mamy, a oprócz tego często do niej dzwonię dopytując o jakieś kulinarne szczegóły.
Ale pracuje pań tu pięć?
- Tak, zatrudniam trzy wspaniałe dziewczyny. Jula robi piękne pierogi, Henia to specjalistka od klusek, a Andżela od surówek. Pracują pod moim okiem, bo ja jestem szefową, która i gotuje, i sprzedaje, i sprząta, i rachunki prowadzi. Przez cały czas jestem na miejscu. Oczywiście próbuję każdego dania, ale mam do nich zaufanie i bardzo je szanuję. W końcu to one na mnie pracują.
Dlaczego otworzyła pani pierogarnię?
- Wcześniej pracowałam na poczcie i w handlu. Potem, gdy zaczęły się kłopoty z pracą, pomyślałam o tym co potrafię dobrze robić, i tak od czterech lata działa ta pierogarnia. Nie narzekam na brak klientów. Przyjeżdżają do nas ludzie z całego miasta. Są też tacy, którzy dzwonią i mówią: "pani Małgosiu wieczorem mam gości, niech pani coś wykombinuje". Myślę, że doceniają jakość serwowanych przeze mnie dań.
A pani lubi pierogi?
- Nie znoszę! Nie lubię mącznych dań - klusek, pierogów naleśników. Choć te ostatnie, z ciasta biszkoptowego, podobno wychodzą mi rewelacyjne. Ja wolę zjeść kotleta.
W domu pani jeszcze gotuje?
- W weekendy, bo wtedy pierogarnia jest zamknięta. Gotuję dla mojego syna który uczy się do matury i jeśli chodzi o jedzenie, jest bardzo wymagający.
A jak pani odpoczywa?
- Jestem energiczną osobą. W pracy jestem w swoim żywiole, tu się nagadam. W domku liczy się dresik i ciepła kąpiel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?