Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam w sobie dużo z małego dziecka

Rozmawiał Kuba Zajkowski
Rozmowa z aktorką Małgorzatą Foremniak, którą oglądamy w trzech serialach.

- Gra pani w trzech serialach jednocześnie. Czy nie za dużo bierze sobie pani na głowę?

- W każdym z tych seriali gram zupełnie inną postać. Trudno przebić Zosię z "Na dobre i na złe", która jest silnie zakorzeniona w świadomości widzów. "Odwróceni" i rola Miry to zupełnie inna praca i ciekawe wyzwanie. Nieoczekiwanie pojawiła się także propozycja zagrania w "I kto tu rządzi?". Grzechem byłoby jej nie przyjąć i nie spróbować, gdy reżyserem jest Maciej Ślesicki, a partnerem do grania Bogusław Linda.

- Szybko przystosowała się pani do sitcomowych realiów?

- Nie było łatwo. Po pierwszym dniu zdjęciowym chciałam zrezygnować. Stwierdziłam, że chyba nie dam rady, że sobie nie poradzę. Grając w sitcomie nie można uciekać w gagi i wygłupy. Trzeba być naturalnym i prawdziwym, a do tego sprawić, żeby było to zabawne.

- Widziała pani "Who's the boss?", amerykański serial na podstawie którego powstał "I kto tu rządzi?"

- Zobaczyłam parę odcinków, żeby zorientować się, jak realizowany jest taki format. Zrobiłam to z czystej ciekawości. Ani Maciej Ślesicki, reżyser "I kto tu rządzi?", ani my, aktorzy, niczym się nie sugerowaliśmy.

- A skusiła się pani, by obejrzeć w telewizji "I kto tu rządzi?"?

- Widziałam kilka odcinków. Najbardziej zależało mi na tym, żeby zobaczyć ten o warszawskiej Pradze. Miło wspominam scenę, w której biłam się na podłodze w barze z kelnerką (śmiech). Dobrze się czuję w dynamicznych scenach i mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach serialu będzie ich więcej.

- Uda się Agacie znaleźć faceta?

- Nie wiem, co się będzie działo w kolejnych 26 odcinkach, które zostaną nakręcone do końca lipca. Na pewno nadal przecinać się będą drogi Agaty i Tomka (Bogusław Linda). Oboje opowiadają o swoich podbojach miłosnych, a tak naprawdę mają się ku sobie. Czy będą razem, zobaczymy.

- Co wydarzy się w życiu Miry w nowych odcinkach "Odwróconych"?

- Zostanie przy mężu. Zacznie inaczej postrzegać świat, w którym żyje. Będzie musiała dokonać wyboru. Stanie przed dylematem, czy tkwić w świecie mafii, zaakceptować go i zostać z "Blachą" (Robert Więckiewicz), czy odejść. Nie będzie już tą samą Mirą, co wcześniej.

- Zosia, którą pani gra w "Na dobre i na złe", dogada się w końcu ze swoją siostrą Meg?

- Są miedzy nimi pewne nieporozumienia, ich relacje nadal będą chwiejne. Meg (Maja Ostaszewska) przechodzi teraz ciężki okres - ma problemy z byłym mężem (Oleksandr Nikitin). Zosia postrzega problemy siostry z innej perspektywy, jest bardziej obiektywna i nie akceptuje jej pewnych zachowań. To na pewno ich nie zbliża.
- Która z bohaterek serialowych, w które się pani wciela, jest do pani najbardziej podobna?

- Agata. Tak jak ona, mam dużo energii, jestem trochę roztrzepana i lubię żartować. Dla mnie normalne jest coś, co wykracza poza konwencję. W Agacie podoba mi się to, że - będąc ważną panią dyrektor - tłucze się z kelnerką w praskim barze (śmiech).

- Jak pani dba o formę?

- Spędzam na planie 11 godzin, a kiedy przychodzę wieczorem do domu, muszę się jeszcze nauczyć tekstu na następny dzień. To jest dość męczące. Nie mam nawet wolnej chwili, żeby ćwiczyć i zaczyna mi tego brakować. Za to dbam o to, co jem. Powinnam mieć ksywę "Termos", bo przywożę na plan jedzenie w termosach (śmiech). Poza tym mam jasne, pozytywne usposobienie. Dziękuję za każdy przeżyty dzień. Jestem bardzo aktywna, mam w sobie dużo z dziecka. Dzięki temu tak spontanicznie podchodzę do życia. Nawet gdy jest ciężko, szukam jasnych kolorów świata. Szybko żyję i jeszcze szybciej myślę. Ciągle się poruszam, jeżdżę, coś robię.

- Jakim jeździ pani samochodem?

- Volkswagenem Touranem. Ma na imię Marian i jest bardzo szybki (śmiech). To świetny samochód, ma dużo przestrzeni w środku i jest przy tym zgrabny. Bardzo go lubię.

- Nadaje pani imiona każdemu samochodowi, którym pani jeździ?

- Tak. Miałam już Bolka i Lolka. Oba bardzo lubiłam. Marian też jest bardzo w porządku. Następnemu dam imię Wacek. Fajny pomysł, prawda? Samochód jest dla mnie bardzo ważny, spędzam w nim mnóstwo czasu. To mój drugi dom.

- Szybko pani jeździ?

- Niestety, tak. Kiedyś nawet nie mógł dogonić mnie paparazzi (śmiech).

- Często ma pani do czynienia z policjantami z drogówki?

- Czasami, ale nie ze względu na nadmierną prędkość. Zazwyczaj policjanci zatrzymują mnie, dlatego że rozmawiam przez telefon.

- Pewnie wystarczy, że się pani uśmiechnie i jest po sprawie.

- Czasem mi się upiecze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza