Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto umorzyło dług matce Jurija M. podejrzewanego o podpalenie aut Jacka

Alek Radomski [email protected]
Samochód Aleksandra Jacka został podpalony w kwietniu 2013 roku. Minął już niemal rok.
Samochód Aleksandra Jacka został podpalony w kwietniu 2013 roku. Minął już niemal rok. Łukasz Capar
Miasto umorzyło wielotysięczny dług matce Jurija M. podejrzewanego o podpalenie aut Aleksandra Jacka.

Śledczy, badając sprawę i poszukując motywu, żądali od urzędu różnych wyjaśnień. Wątku darowania długu nie podjęli.

Pierwsze śledztwo w sprawie podpalenia aut Aleksandra Jacka, prezesa Stowarzyszenia Nasz Słupsk, umorzono w grudniu ubiegłego roku z powodu niewykrycia sprawców. Jeszcze w czasie śledztwa szukano motywów działania sprawców. Wskazał je prokuraturze sam pokrzywdzony. Cała sytuacja miała miejsce w kontekście politycznym, którym były dwie akcje referendalne w sprawie odwołania prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego. Między jednym a drugim referendum, w kwietniu 2013 roku, doszło do podpalenia. Stowarzyszenie Nasz Słupsk, a szczególnie Aleksander Jacek, było bardzo aktywne w tym czasie. Według zeznań Jacka: "podpalenie miało być odwetem za złożony w wydziale kontroli ratusza dokument wskazujący na nieprawidłowości podatkowe, jakich dopuścili się ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta miasta". Prokuratura pytała więc ratusz, czy zawiadomieniu nadano bieg i o stanowisko urzędu w tej sprawie. Odpowiedzią na zapytanie było... zażalenie do sądu. Prezydent Kobyliński, uzasadniał w nim, że prokuratura w żaden sposób nie wykazała związku pomiędzy rzekomymi nieprawidłowościami a dochodzeniem. Sąd przyznał mu rację.

Co ciekawe, w zażaleniu prezydent zasugerował, że fakty, o których informował Jacek, mogą być sprawdzane w odrębnym postępowaniu. Jednak tego zadania prokuratura już się nie podjęła. Prokurator Bogumiła Okoniewska, a później kontynuujący śledztwo Patryk Wegner motywu i sprawców szukali dalej. Niczego się nie doszukali i sprawę umorzono. Wznowiono ją w styczniu, kiedy pojawiła się ekspertyza daktyloskopijna. W konsekwencji aresztowany został Jurij M., któremu przedstawiono zarzut. Nikt ze znajomych nie mógł uwierzyć, że prowadzący raczej spokojny, uporządkowany tryb życia Jurij M. mógł poważyć się na taki czyn.

Tymczasem nie wiadomo dokładnie, kto wykrył czasową zbieżność pomiędzy podpaleniem a faktem umorzenia długu matce Jurija M. (który pomagał jej w biznesie). Dość, że zaczęto o tym mówić w kuluarach. Dokument jest dostępny dla radnych i pracowników urzędu. Dotarliśmy do dokumentu. Wynika z niego, że właścicielce sklepu umorzono 19,2 tys. zł ze zobowią­zania wynoszącego 20,7 tys. zł. To pomoc udzielona przez organ, jakim jest Prezydent Miasta Słupska. Tydzień temu zapytaliśmy o to umorzenie Dawida Zielkowskiego, rzecznika prezydenta miasta. Kilkukrotnie ponawialiśmy prośby, wreszcie po tygodniu otrzymaliśmy wyjaśnienie. Pani M. starała się w PGM o umorzenie zadłużenia od 2011 roku. Otrzymywała zgodę na rozłożenie długu na raty. Długu nie spłacała, składała więc kolejne prośby o umorzenie w 2012 i 2013. Bezskutecznie, za to ciąg­le otrzymywała prolongaty spłaty ratalnej. W maju 2013, a za chwilę w lipcu i sierpniu składała bezskutecznie kolejne wnioski.

W końcu, w grudniu 2013, decyzją wiceprezydenta Andrzeja Kaczmarczyka, dług został prawie w całości umorzony. Jak wynika z dokumentu przesłanego przez rzecznika, decyzję podjęto na wniosek komisji, ze względu na trudną sytuację zdrowotną i finansową M., która z pomocą nadal prowadziła działalność handlową.

- Jest to zbyt duża zbieżność, by prokuratura nie łączyła tych spraw - komentuje Aleksander Jacek. - Wyjaśnienia wymagają też uzasadnienia, na podstawie których tego dokonano. Przecież o zwolnienia z zaległych podatków wnioskuje wiele podmiotów. Wiem, że np. starał się o to szpital przy ul. Obrońców Wybrzeża, ale otrzymał odpowiedź odmowną, bo miasto jest w potrzebach finansowych.

Komentarz: Co jest grane

Powiedzmy sobie kilka oczywistych prawd w tej dziwnej sprawie. Po brawurowej (bez złośliwości), jak na naszą policję, akcji dochodzeniowej, w ciągu trzech dni wskazani są podejrzani o podpalenie. Dowody są mocne, choć niby brakuje motywu. Po "dziwnie" mozolnej pracy prokuratorów sprawa zostaje umorzona bez oceny całości dowodów (brak analizy odcisku palca). Już zakwalifikowanie tego czynu jako zniszczenia mienia jest albo kompromitujące dla śledczych, albo decyzja sądu o aresztowaniu na dwa miesiące sprawcy zniszczenia mienia jest kuriozalna. Ale sąd zdaje się widzieć więcej. I słusznie. Uwzględniając charakter ówczesnej działalności Aleksandra Jacka, mamy tu do czynienia po prostu z zamachem terrorystycznym. Żadne słowne akrobacje nie zmienią tego faktu. Chyba dobrze, że mecenas Anna Bogucka-Skowrońska chce, aby sposób prowadzenia śledztwa został oceniony przez nadzór prokuratury.

Krzysztof Nałęcz
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza