Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister Szałamacha i słupszczanie wystawieni przez polskie rządy jak dzikie kaczki

Zbigniew Marecki
Zbigniew Marecki
Minister Paweł Szałamacha na spotkaniu z dziennikarzami w Słupsku.
Minister Paweł Szałamacha na spotkaniu z dziennikarzami w Słupsku. Łukasz Capar
Minister finansów Paweł Szałamacha i słupszczanie wystawieni przez polskie rządy jak dzikie kaczki na odstrzał. Komentarz naszego dziennikarza.

Choć generalnie podoba mi się kierunek zmian społecznych, jaki w naszym kraju proponuje rząd PiS, to jednak w minioną środę podczas słupskiego briefingu Pawła Szałamachy, ministra finansów, usłyszałem coś, co mnie zastanowiło. Tym razem po raz pierwszy zwątpiłem, czy istotnie partia Jarosława Kaczyńskiego zawsze kieruje się myśleniem prospołecznym, w co od kilku już miesięcy każe nam wierzyć i co dnia powtarza w centralnych mediach publicznych. Te wątpliwości narodziły się, gdy w środę usłyszałem odpowiedź ministra na moje pytanie o to, czy rząd w swojej rezerwie finansowej szykuje pieniądze na rekompensaty dla naszego regionu z tytułu amerykańskiej tarczy antyrakietowej, której budowa – jak już powszechnie wiadomo – od pewnego czasu trwa w Redzikowie.

Czytaj także: Minister finansów w Słupsku. Rozmawiał z przedsiębiorcami (wideo)

Sądziłem, że uzyskam w miarę precyzyjną i rzeczową odpowiedź, a tymczasem w wypowiedzi ministra wyczułem coś w rodzaju drwiny i lekceważenia. Najpierw nieco retorycznie zapytał, czy spodziewamy się kierowania do naszego regionu dużych inwestycji i zagranicznego kapitału. Po chwili zaś dodał, że słyszał narzekania z wielu polskich miast, gdzie likwidowano garnizony wojskowe, bo – jak wywnioskowałem – odejście wojska odczuwano tam jako dokuczliwą dla lokalnej społeczności stratę.

Ponieważ po tym pytaniu minister szybko zakończył swoją rozmowę z dziennikarzami, uznałem, że powinienem się podzielić swoimi odczuciami z czytelnikami. Otóż, Panie Ministrze, tarcza antyrakietowa w Redzikowie to nie to samo co zwykły garnizon wojskowy umieszczony w prowincjonalnym mieście, który zwykle rzeczywiście przynosi mu sporo pożytków mocno żałowanych, gdy ich zabraknie. W Słupsku jednak przez amerykańską tarczę, na którą zgodziła się już ekipa Donalda Tuska za prezydenckiej kadencji Lecha Kaczyńskiego, zostaliśmy wystawieni jak kaczki do odstrzału, co dzisiaj odczuwają nie tylko zdecydowani przeciwnicy tej lokalizacji, ale i ci, którzy zdają sobie sprawę, że polityka międzynarodowa kieruje się swoimi prawasmi. Nic dziwnego, że już teraz, kiedy dopiero trwa budowa tego obiektu, ludziom przechodzą ciarki po plecach, gdy nie tylko w polskich mediach słyszą groźne zapowiedzi Kremla, że Rosja wyceluje swoje rakiety w Redzikowo, położone tuż za miedzą Słupska. To oczywiście teraz głównie propagandowa retoryka, ale czy tak samo będzie również w 2018 roku, gdy budowla w Redzikowie zostanie wyposażona w głowice rakietowe i uzyska pełną zdolność bojową?

Gdy rozmawiam z wieloma znajomymi, już teraz nieraz słyszę, że się zastanawiają, czy nie sprzedać tego, co posiadają w Słupsku, i nie przenieść się z rodziną w bardziej bezpieczne miejsce. Warto też pamiętać, że w mieście już od kilku lat trwa dość intensywna migracja nie tylko do pobliskich miejscowości, której skutkiem jest malejąca z roku na rok liczba mieszkańców. Oczywiście z perspektywy Warszawy można na to machnąć ręką, bo jak mieszkańców ubędzie w jednym mieście, to przybędzie w innym. Potrafię sobie wyobrazić, że rząd i działacze PiS (także ci z naszego regionu) tak właśnie pomyślą i przez kolejne lata będą zwodzić mieszkańców, jak to robił poprzedni rząd, który tak długo negocjował z samorządowcami umowę o rekompensatach, aż w końcu stracił władzę i wiele wstępnych uzgodnień trafiło do kosza. Nie wiadomo, czy nowa ekipa do niego sięgnie i siądzie do poważnych rozmów. Na razie widać, że ściemnia i odkłada w czasie wyznaczenie terminu poważnego spotkania w tej sprawie. A przecież żyjemy podobno w epoce dobrej zmiany. Nie chciałbym, aby ten czas kojarzył się mieszkańcom regionu tylko z udanym programem 500 plus i dość bezpardonowym obsadzaniem przez PiS większości stanowisk w rządowych instytucjach i państwowych firmach. Miałem nadzieję, że rząd wykona jakiś znaczący gest dla ożywienia regionu, aby jego mieszkańcy poczuli się dopieszczeni, a nie tylko wystawieni na odstrzał. Ci, którzy wyrośli już z lat dziecinnych i stracili dziecięcą naiwność, wiedzą, że niekiedy trzeba brać także pod uwagę ludzkie obawy i społeczne oczekiwania, bo jak się je lekceważy, to w czasie kolejnych wyborów rządzących może spotkać przykra niespodzianka, jak to się przydarzyło koalicji PO-PSL, która podobno długo nie miała z kim przegrać.

Chcesz zobaczyć, jak redaktorzy komentują bieżące sprawy? Kliknij i przeczytaj opinie dziennikarzy gp24.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza