Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika Szwaja: Nawet moja fryzjerka chce być postacią powieściową (wideo)

Zbigniew Marecki
Monika Szwaja.
Monika Szwaja.
Blisko dwie godziny w piątek Monika Szwaja, popularna powieściopisarka ze Szczecina opowiadała w bibliotece w Kobylnicy o swoim życiu i dorobku literackim. Była szczera, otwarta i dowcipna, a zebrane panie na pewno nie żałowały spędzonego z pisarką czasu.

Monika Szwaja mówiła m.in. o życiu jej rodziny w podmiejskim domu w Szczecinie, gdzie bardzo długo mieszkała z siostrą Małgorzatą. Razem stworzyły tam ogród, choć Małgorzata bardzo dużo w nim pracowała, a Monika głównie się zachwycała.

- Za to ja jej nie ciągnęłam do opery, bo za nią nie przepadała - wspominała popularna autorka. Zdradziła także, że od dziecka łatwo jej się pisało, ale na poważnie literaturą się zajęła, gdy straciła pracę w szczecińskiej telewizji, a musiała zarobić pieniądze, które były potrzebne w związku z chorobą jej siostry.

- Na literaturze zawsze chciałam zarobić - nie ukrywała. Jednak początki nie były łatwe, bo pierwszy wydawca nie palił się, aby wydać jej książkę. Dopiero gdy bez większej reklamy sprzedała się jej debiutancka powieść "Jestem nudziarą", wydawca zdecydował się na jej dodruk i innym tekstami w komputerze pisarki.

- Zawsze piszę w komputerze, bo jestem perfekcjonistką, a na maszynie do pisania nie napisze się tekstu bez poprawek.

W jej powieściach często pojawiają się ludzie z jej otoczenia, choć zazwyczaj tak są zmienieni, że od razu nie można ich rozpoznać. - Ciągle stykam się z prośbami, abym kogoś umieściła w powieści. Nawet moja fryzjerka o to poprosiła. Spełniam te życzenia, a nieprzychylne mi osoby to nawet uśmiercam - opowiadała pisarka.

Nie czuje się pisarką tylko dla kobiet, bo otrzymuje listy od mężczyzn, którzy zdradzają, że czytają jej powieści. - Jeszcze więcej panów się do tego nie przyznaje - uważa. Od początku pisze tak, aby sprawy poważne mieszały się z humorem, bo wtedy czytelnik chce czytać. Dlatego idzie śladem Dickensa i Joanny Chmielewskiej.

- Zawsze piszę z planem, bo wtedy łatwiej się to robi. Specjalnych rytuałów nie mam, ale gdy dzwoni wydawca, to wiem, że muszę się spieszyć - opowiadała. Jak się okazuje, lubi pisać w czasie rejsu na statku, bo wtedy nie musi sprzątać i ma podane jedzenie.

Słupsk i okolice wspomina miło, bo często tu przyjeżdżała jako dziennikarka TV Szczecin. - Od tego czasu wiele się nie zmieniło. Do tej pory pamiętam, jak się objedliśmy śledziami, świeżo złowionymi w morzu - wspominała.

Teraz pracuje nad słuchowiskiem dla Radia Szczecin. Chciałaby, aby w nim wystąpił Janusz Gajos. Potem ten tekst zamierza przerobić na powieść. Może ukaże się jeszcze w tym roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza