Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na mojej ulicy. Prezentujemy słupską ul. Kniaziewicza

Fot. Kamil Nagórek
Fot. Kamil Nagórek
Mieszkańcy ulicy Kniaziewicza mają sporo problemów. Do tej pory nie doczekali się nawet chodnika, więc spacerują po rozdeptanym trawniku.

Wielu lokatorów narzeka też na ciągły hałas pod oknami, bo ulica Kniaziewicza jest jedną z bardziej ruchliwych w mieście. Nikomu jednak nie przeszkadza najbardziej kolorowa dyskoteka - Kameleon.

Ulica Kniaziewicza sprawia wrażenie jednej z najbardziej zaniedbanych ulic w Słupsku. Kierowcy skarżą się, że jest tu jedna z najgorszych nawierzchni jezdni w mieście.

- To jest bardzo wygodne połączenie pomiędzy ulicami Westerplatte a Gdańską - mówi Krzysztof Fołtyn, kierowca.

- Przejeżdżam nią tylko wtedy, kiedy muszę, bo mam zawsze wrażenie, że zaraz rozpadnie mi się samochód.

Nie ma chodnika

Na stan ulicy narzekają głównie piesi, którzy muszą chodzić po jezdni pomiędzy samochodami albo spacerować po rozdeptanym trawniku.

- Kiedy się tu sprowadziłam latem, nie zauważyłam nawet, że na prawie całej długości nie ma chodnika - twierdzi pani Joanna, mieszkanka. - Dopiero w czasie pierwszej jesieni zauważyłam, jaki jest największy problem ulicy. Brak chodnika doskwiera tu każdemu. Kiedy zakładam buty na obcasie, muszę chodzić pomiędzy pędzącymi samochodami po jezdni. Właściwie tu dla pieszych przeznaczony jest wydeptany trawnik, więc po deszczu chodzimy po błocie.

Chcą mieć porządną ulicę

Także właściciele firm mieszczących się przy ulicy Kniaziewicza narzekają na
stan jezdni oraz chodników. Jeden z nich nawet napisał petycję do prezydenta miasta, pod którą podpisali się mieszkańcy oraz właściciele tutejszych zakładów.

- Tutaj jest chyba najgorsza nawierzchnia w mieście - mówi pan Zbigniew, właściciel firmy Polimer. - Pod prośbą o jej remont podpisało się kilku właścicieli firm oraz wielu mieszkańców. Poza tym narzekają też nasi klienci. Dziwią się, że w Słupsku są jeszcze drogi w takim stanie.

W odpowiedzi na petycję mieszkańcy zostali poinformowani, że ulica nie została ujęta w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym miasta na lata 2009-2012. Zapewniono ich jednak, że Zarząd Dróg Miejskich przygotuje wniosek o umieszczenie ulicy w planach WPI. Pracownicy ZDM zapewnili też, że będą na bieżąco starać się utrzymać nawierzchnię w jak najlepszym stanie technicznym.

Zapomniano o najmłodszych

Z ulicy Kniaziewicza niezadowolone są także mieszkające tutaj dzieci. Maluchy skarżą się, że na żadnym z podwórek nie mają nawet jednego placu zabaw.
- Na naszym podwórku dorośli stawiają tylko samochody - mówi 11-letni Łukasz.

- Po południu całe jest zastawione. Mamy jeden kosz, ale nie da się grać, bo obręcz jest krzywa. Poza tym nie ma już nic więcej. Brakuje nam głównie dużego placu zabaw z huśtawkami i piaskownicą. Chciałbym też, żeby zrobiono tu porządne boisko, ale tego to pewnie nie doczekamy się nigdy.

Sporo wolnego miejsca

Większość mieszkańców twierdziło, że najbardziej na ulicy nie podoba im się ceglany, rozpadający się już mur, otaczający wolny plac na rogu ulic Westerplatte i Kniaziewicza.

- Z tego co wiem, jest to teren wojskowy - mówi jeden z mieszkańców. - Dziwi mnie jednak to, że od wielu lat nie jest w ogóle zagospodarowany. Rośnie tam tylko trawa, a mógłby powstać jakiś market, a do tego zostałoby sporo miejsca na jakieś miejsca dla dzieci. Otaczający go mur jest ohydny. Są w nim dziury, przez które może każdy przejść.

Kolorowa dyskoteka

Żaden z mieszkańców nie narzekał też na mieszczącą się tu dyskotekę Kameleon, która istnieje tu od roku.

- Zależy nam na tym, by nie utrudniać życia mieszkańcom - mówi Dorota Michałowska, właścicielka dyskoteki. - Mamy spory plac przed wejściem, więc lokatorzy nie słyszą muzyki. Chcieliśmy też, żeby nasza dyskoteka była jedyna w swoim rodzaju. Wiec, jak sama nazwa wskazuje, w Kameleonie jest mnóstwo kolorów. Nasi klienci przy barze mogą zamówić kilkadziesiąt różnych drinków i bawić się nie tylko przy najświeższych hitach. Potrafimy się dostosować do naszych klientów.
Historia ulicy

Ulica Karola Otto Kniaziewicza (1762-1842, polski generał, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej i kampanii napoleońskiej) przed wojną nosiła nazwę Wilhelma Sebastiana von Bellinga (1719-79) - pruskiego generała, dowódcy słupskich huzarów. Belling pochodził ze starej pomorskiej rodziny, która miała swoją siedzibę w Bielinie koło Wkryujścia. Został pochowany w kościele św. Jacka w Słupsku.
W połowie dzisiejszej ulicy przecinał ją strumień Schliepgrund (obecnie bez nazwy) i ta część do obecnej ulicy Westerplatte nosiła nazwę Huzarskiej.

Tutaj znajdowała się jedna z jednostek wojskowych, po której nie został już żaden ślad, prócz pustego placu. Obok znajdował się oddział Polmozbytu, gdzie sprzedawano części zamienne do samochodów, a także same samochody, głównie fiaty 125 i 126p. W miejscu obecnego Lidla znajdował się pierwszy stadion piłkarski w Słupsku, otwarty 27 maja 1923, tzw. Elizjum.

W miesiącach zimowych urządzano tu także lodowisko. Boisko istniało do 1937 roku, kiedy właściciel wypowiedział klubowi, czyli Viktorii Słupsk, umowę najmu terenu. Choć ciężko w to uwierzyć, na najlepsze mecze przychodziło tu nawet 5000 widzów. Śladem po zakolu boiska jest kilka starych świerków. Tuż obok znajdowała się restauracja Elizjum z obszerną salą. Tereny te w dawnych czasach nazywano łąką św. Jerzego. Z nich przysługiwał staremu szpitalowi św. Jerzego czynsz dzierżawny. Znajduje się tu kilka ciekawych kamienic wymagających remontu. (sten)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza