MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nad Biebrzą w ptasim raju

Kazimierz Radzajewski
Nie każdemu uda się takie doskonałe ujęcie dzikich ptaków.
Nie każdemu uda się takie doskonałe ujęcie dzikich ptaków.
Zlatują nad Biebrzę w wielotysięcznych stadach. Za tydzień, dwa, nie będzie już ich na bagnach.

Gęsi gęgawy, rzadkie gatunki kaczek i inne "niepolskie" ptaki odlecą na północ. Wczesna wiosna jest jedyną okazją do obserwacji i zrobienia efektownego zdjęcia.

Gdy jesienią na biebrzańskie bagna przyleciała ze Skandynawii sowa jarzębata, wówczas nastąpiło pospolite ruszenie w środowisku miłośników birdwatchingu. Na Bagnie Ławki pojawiła się cała armia tych ptasich podglądaczy, dla których obserwacja nieznanego gatunku stała się hitem minionego sezonu.

Z wiosennymi roztopami na rozlewiska Biebrzy zleciały setki tysięcy dzikich gęsi, kaczek, łabędzi, żurawi i innych przedstawicieli skrzydlatego zwierzyńca. W ślad za kluczami tego gęgającego i kwaczącego towarzystwa wyruszyli ornitolodzy i amatorzy bezkrwawych łowów. Najwytrawniejsi podglądacze zabierają ze sobą sprzęt wart kilkadziesiąt tysięcy złotych. To prawdziwy ptasi raj.

Mieszkańcy nadbiebrzańskich wsi przywykli do przyrodniczego cyklu, który zwiastuje wiosnę kluczami dzikiego ptactwa. Nie robi na nich wrażenia wrzawa ptasich gardeł, bo tak jest każdego roku i tak bywa od wielu tysięcy lat.

Wiosna w "ptasim raju"

- W dolinie Biebrzy krzyżują się szlaki migracyjne ptaków. Na wiosnę zlatują na krótki popas te zimujące w Azji, Afryce i cieplejszych rejonach Europy. Ich miejscem bytowania jest północna Europa i Azja. Wiosna jest zatem jedyną okazją do obserwacji - powiedział Adam Sieńko, dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Dowiedzieliśmy się, że osiadły w tych podmokłych lasach orlik grubodzioby zimuje w Czadzie i Zambii, bo ten drapieżny ptak ucieka przed srogą zimą aż do Afryki. Surowy klimat nad Biebrzą doskonale służy zaś bielikowi i orłowi przedniemu.

- Na rozlewiskach k. Karpowicz żeruje stado siedmiu tysięcy kaczek - podzielił się wiadomością Piotr Marczakiewicz, ornitolog w BPN.

Marczakiewicz zaproponował nam wyprawę na rozlewiska, bo - jak mówił - przy odrobinie szczęścia można je zobaczyć w najmniej spodziewanych miejscach. Skorzystaliśmy z okazji, za tydzień, najwyżej dwa, takich wielkich stad już tu nie będzie.

W lesie k. wsi Szafranki drogę przebiegła sarna z koziołkiem. Spłoszone zwierzęta zatrzymały się na chwilę, poparzyły bacznie na intruzów i leniwie podreptały w zagajnik.

Naszym oczom objawiła się otwarta przestrzeń z rozlaną jak okiem sięgnąć rzeką i mglistym zarysem lasu po drugiej stronie Biebrzy. Marczakiewicz sięgnął po lornetkę.

- Ptaki tu są, ale za daleko, by je zaobserwować - stwierdził ornitolog, zawracając terenowym autem w grząskim błocie.

Port lotniczy z przesiadką

Pojechaliśmy w stronę Goniądza, gdzie są lepsze stanowiska obserwacyjne.
- Pierwsze przylatują rodzime boćki, a za nimi gęsi białoczelne i zbożowe, które mają miejsca lęgowe w dalekiej Syberii. Razem z nimi przylatują łabędzie krzykliwe. Potem zjawiają się kaczki i rzadkie świstuny, zaś w końcu kwietnia będą tu stada siewek i batalionów. Większość tych wodno-błotnych ptaków ma nad Biebrzą swój największy "port lotniczy z przesiadką". Bywa, że zdarzy się prawdziwa "perełka" w rodzaju pernikli, bądź ptaki oznakowane, które są gratką dla ornitologów. To wielka frajda odczytać przez lunetę oznakowanie na ptasiej obroży - opowiadał pan Piotr.

Ubiegłej jesieni duże zainteresowanie u "ptasiarzy" wzbudził nur czarnoszyi. Ten ptak, bytujący w rejonach subarktycznych, wylądował w ogrodzie mieszkańca Moniek i nie potrafił wystartować z małego ogródka. Nura zabrali pracownicy BPN i ptak odleciał tam, gdzie poprowadził go ptasi instynkt wędrowcy.

Podczas ptasich przelotów wytrawni podglądacze polecają do obserwacji porządne lunety. Bo zwykłą lornetką zobaczymy tylko, że ptaki są, a luneta pokaże, jakie to są gatunki. Ptaki nie pozwalają bowiem na bliższe podejście i uciekają.
- Szybciej zrobimy dobre zdjęcie ptaka, nie wysiadając z samochodu - zdradził "ptasiarski" sekret pan Piotr.

Niemniej w parku jest szansa na bliższy kontakt z ptasią menażerią, bo podglądacze ptaków i "zwykli" turyści mają do swojej wyłącznej dyspozycji wieże obserwacyjne i urządzenia zwane czatowniami. Taką drewnianą konstrukcję postawiono tej zimy na bagnistej "batalionowej łące", którą odwiedzają zastępy cietrzewi i batalionów. Podczas przelotów gwarancję zobaczenia największych stad daje natomiast wyprawa do ujścia Biebrzy do Narwi, na Biały Grąd oraz w okolice Brzostowa, Dolistowa i Goniądza.

Ciekawą pogawędkę przerwał nam widok rozlewisk Biebrzy z wysokiej skarpy. Bezkres białawej jeszcze od resztek lodu wody, z rzadka przetykanej brunatnymi kępami łóz i rdzawo-szarymi połaciami uschłych trzcin, sięgał aż po horyzont. Przeprawiliśmy się przez most i zatrzymaliśmy w samym środku tego jeziora, które już niebawem wybuchnie soczystą zielenią. Woda z sykiem przeciskała się przez mostek-przepust, szukając ujścia na drugą stronę drogi. Z wieży obserwacyjnej dostrzegliśmy mrowie czarnych punktów - żywą wyspę nieznanych nam jeszcze stworzeń.

- Czasem nad taką "wyspą" można dostrzec polującego orła bielika, a i norka amerykańska też próbuje coś uszczknąć z takiego stada - zauważył Marczakiewicz, ustawiając statyw pod lunetę. - Ale najwięcej strat w ptasiej populacji przynosi morderczy przelot. Mają one coraz mniej takich miejsc do odpoczynku, jakie ostało się choćby nad Biebrzą - zamyślił się ornitolog.

Rasowi podglądacze

Obraz z lunety ujawnił nam pochodzenie żywej wyspy, która okazała się mieszaniną kilku tysięcy gęsi, kaczek i łabędzi. Część z nich wzbijała się raz po raz w powietrze i opadała krzykliwie na wodę, przeganiając inne ptaki z żerowiska.

Ptaki są największą pasją Marczakiewicza od dziecka, a teraz łączy on osobiste zainteresowania z pracą w parku. W tym "ptasim raju" realizuje swoje marzenia, cieszy się z obserwacji każdego nowego ptaka z ponad trzystu gatunków występującej w tej swojskiej "Amazonii".

- Każdy z nas ma swoje preferencje. Jedni czekają na wiosenne przeloty, inni "polują" na wybrane gatunki, ale są i tacy, co za rzadkim egzemplarzem potrafią pojechać na drugi koniec Polski, Europy i świata - stwierdził pan Piotr.

Oprócz zawodowców na bagna zjeżdżają rodzimi amatorzy birdwatchingu. Ocenia się, że takich "rasowych" podglądaczy ptaków jest w Polsce ok. 5 tysięcy. Niemniej najwięcej członków skupia Królewskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, brytyjska organizacja zrzeszająca milion osób. Ta wpływowa organizacja stanowi potężną siłę w strukturach UE i to jej lobbing spowodował zainteresowanie unijnych dysponentów euro ochroną wodniczki, rzadkiego ptaka, którego niemal cała światowa populacja występuje nad Biebrzą. BPN ma otrzymać na ten cel aż 1,1 mln euro.

- Ale birdwatching to kosztowne hobby. Drogi jest sprzęt, a jeszcze droższe są ptasie ekspedycje. Prawdziwemu "ptasiarzowi" wystarczy bowiem SMS i e-mail od kolegi o zaobserwowaniu rzadkiego ptaka, by natychmiast wsiąść w samochód i pojechać na drugi koniec Polski. Tak było z sową jarzębatą. Mieliśmy tu codziennie po kilkadziesiąt osób patrzących na jedno drzewo, na którym przycupnęła ta rzadka sowa - mówił nasz przewodnik.

Podglądacze czekają na bataliony, największą gratkę sezonu. Charakterystyczną cechą tych, łownych niegdyś, ptaków jest różnobarwność upierzenia samców. Teraz polują na nie kolekcjonerzy zdjęć, którzy chcą znaleźć dwa takie same egzemplarze. Bataliony są ufnymi stworzeniami, podczas godów - gdy zatracają się w zacietrzewieniu - można je obserwować z bliska.

Człowiekiem, który ma największą kolekcję efektownych zdjęć biebrzańskiego zwierzyńca, jest natomiast Piotr Tałałaj, pracownik BPN. Przyrodnicy z parku mają przewagę nad amatorami, bo są zawsze na miejscu i znają doskonale miejsca, gdzie występują największe stada ptaków. Podobnie jest z lokalnymi miłośnikami przyrody, którzy na nowo odkrywają dziki świat Biebrzy. Marek Nowicki z Goniądza fotografuje każde przyrodnicze zdarzenie i publikuje zdjęcia na swojej witrynie www.szuwary.goniadz.pl. Uznanymi artystami są zaś bracia Kłosowscy: Tomasz i Grzegorz, którzy utrwalają piękno Bagien Biebrzańskich. Równie często można tu spotkać Wiktora Wołkowa, podlaskiego artystę fotografika, autora wielu przyrodniczych albumów.

Swoją przygodę z podglądaniem i fotografowaniem ptaków najlepiej jest jednak zacząć od udziału w specjalnych wycieczkach. Birdwatching mają już w swej ofercie gospodarstwa agroturystyczne, lokalni przewodnicy i choćby firma "Biebrza Explorer" w Osowcu-Twierdzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza