Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepiej, jak są goście. Nie można dać gafy, bo nie będzie prezentów i braw

Anna Czerny-Marecka
Anna Czerny-Marecka
„Żadanice” - to opowieść o dorastaniu do dorosłości i odkrywaniu własnych potrzeb. To historia dziewczyny wyruszającej w podróż ku spełnieniu, ku miłości, mimo ograniczeń i stereotypów
„Żadanice” - to opowieść o dorastaniu do dorosłości i odkrywaniu własnych potrzeb. To historia dziewczyny wyruszającej w podróż ku spełnieniu, ku miłości, mimo ograniczeń i stereotypów michał giedrojć
Kurtyna ciemności opada na scenę. Jeszcze zanim rozświetlą ją reflektory, zrywają się brawa. Na twarzach dziesięciu aktorów pojawiają się uśmiechy. Najpierw nieśmiałe, ale kiedy publiczność wstaje z foteli, żaden już nie kryje radości. I łez szczęścia. Karolina szlocha w objęciach koleżanek.

„Oniryczność” miała premierę w słupskim Teatrze Rondo 23 października. Jednocześnie Teatr Osobliwy obchodził swoje pięciolecie. Z olbrzymim tortem hojnie rozdawanym przyjaciołom i rodzinom. Oczywiście także z prezentami, które aktorzy uwielbiają. Ale i Teatr Osobliwy nagrodził upominkami i dobrym słowem tych, którzy w różny sposób z nim pracowali. Płynęły wspomnienia. A pamiętasz, jak po którymś przedstawieniu wszyscy na scenie, nie tylko Karolina, się rozpłakali?

Gramy przedstawienie. Tłum ludzi. I to jest fajne

Pięć lat, trzy spektakle. „Rzecz o złotej rybce” - premiera odbyła się 2 lipca 2020 roku. Online, bo pandemia koronawirusa zamknęła teatry.

- Podczas naszych zajęć warsztatowych dużo rozmawiamy. Wtedy, w 2020 roku, wszyscy marzyli, żeby wreszcie móc spotykać się z ludźmi na żywo. Dlatego powstał spektakl o złotej rybce, która spełnia życzenia - mówi Agata Andrzejczuk, założycielka Teatru Osobliwego.

„Rzecz o złotej rybce” zdobyła wyróżnienie w 3. edycji Konkursu na Najlepszy Spektakl Teatru Niezależnego The Best Off.

„Zespół Teatru Osobliwego pod wodzą Agaty Andrzejczuk udowodnił, że ze skrajnie trudnej sytuacji pandemicznej można wyciągnąć coś dobrego. Tym dobrem okazała się możliwość dotarcia do szerszej publiczności, kiedy teatr, pozbawiony fizycznego kontaktu z widzem, przeniósł się do sieci” - napisała w recenzji Anna Jazgarska z „Kwartalnika nietak!t”.

Drugie były „Żadanice”. Tytułowe słowo oznacza wywodzące się z tradycji słowiańskiej lalki motanki spełniające marzenia. To opowieść o dorastaniu i pragnieniu miłości, mimo ograniczeń i stereotypów.

- Temat podsłuchałam - przyznaje Agata Andrzejczuk. - Dziewczyny rozmawiały ze sobą o tym, jak bardzo potrzebują bliskości, kogoś tylko dla siebie, do zakochania.

Spektakl zaprezentowano na XVIII Przeglądzie Teatrów Osób Niepełnosprawnych „Innym okiem” w ramach XXVIII Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek „Spotkania” w Toruniu, XXI Międzynarodowym Przeglądzie Teatralnym „Masska” w Sopocie oraz Festiwalu Trzy Teatry w Słupsku.

No i najnowsza premiera, „Oniryczność”.

- Ten pomysł także pojawił się w czasie naszych rozmów - mówi Agata Andrzejczuk. - Opowiadaliśmy sobie sny, senne koszmary. Zainspirował nas także Stanisław Miedziewski.

To uznany w całej Polsce reżyser teatralny od lat pracujący w Słupskim Ośrodku Kultury, jeden z filarów Teatru Rondo.

- Po „Żadanicach” wpadł do nas i oznajmił, że ten teatr musi iść dalej, wyżej. Że stworzymy naszego „Peer Gynta” Griega. Stąd nawiązanie w spektaklu do Trolla i Króla Gór - tłumaczy Agata Andrzejewska.

Kiedy wreszcie przyjdą ludzie i będziemy grać?

To wcale nie miał być teatr, tylko zajęcia teatralne, warsztaty dla osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi. Z takim zamiarem w 2018 roku Agata Andrzejczuk ogłosiła nabór do grupy, która miała działać w Teatrze Rondo.

- Wreszcie jakieś zajęcia pozalekcyjne dla naszych dzieci, które będą odbywać się poza szkołą - ucieszyli się rodzice uczniów Słupskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Odzew był duży.

- Początkowo zajęcia miały formułę otwartej grupy warsztatowej, co oznaczało, że nie pracowaliśmy nad jakimś konkretnym przedsięwzięciem artystycznym, ba, nawet nie zakładałam tworzenia spektakli, a uczestnicy dołączali i odchodzili w dowolnym momencie. Każdy warsztat służył odkrywaniu i rozwijaniu umiejętności twórczych przy wykorzystaniu różnorodnych ćwiczeń i technik teatralnych - wspomina Agata Andrzejczuk. - W krótkim czasie wyklarowała się grupa stałych bywalców i wtedy zamarzyło nam się stworzenie grupy teatralnej….takiej z nazwą, takiej, która zaprezentuje dotychczasowe poczynania warsztatowe widzom…a przede wszystkim wystąpi na „scenie”, która zaczęła wówczas uczestników przyciągać swoją magią. Marzyli o „graniu roli”. I tak powstał Teatr Osobliwy. Kiedy powstawał, był jeszcze tylko młodzieżowy, teraz w przewadze mamy dorosłych. To starsza młodzież i dorośli w wieku 17-21 lat z niepełnosprawnością intelektualną, w tym z zespołem Downa. To osoby, które przede wszystkim czują potrzebę wyrażania siebie, bycia aktywnym i kreatywnym.

My ćwiczymy role, a pani Agata tylko pisze i pisze je

Agata Andrzejczuk jest z wykształcenia oligofrenopedagożką i arteterapeutką, czyli studia przygotowały ją do pracy z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i prowadzenia zajęć z terapii tańcem i ruchem. W pracy z Teatrem Osobliwym oczywiście się to przydaje, ale w nim jest jednak przede wszystkim scenarzystką i reżyserką.

- Aktorzy uczestniczą w całym procesie tworzenia spektaklu - zaznacza. - Pomysły wynikają z naszych rozmów prowadzonych podczas zajęć, które mamy dwa razy w tygodniu. Odgrywamy też przeróżne scenki, sprawdzamy, jakie umieścić w przedstawieniu. Szukamy tego, co budzi w nich emocje, bo żeby coś dobrze wykonać, żeby mieć chęć do pracy, która bywa żmudna, muszą się zaangażować emocjonalnie, nie mogą się nudzić próbami. Sami robimy także elementy scenografii, kukły, inne akcesoria potrzebne do spektaklu. Zajęcia składają się więc z wielu różnych elementów.

Pisząc scenariusz, Agata Andrzejczuk bierze pod uwagę możliwości aktorów. Jeżeli któryś nie mówi wcale albo mówi bardzo niewyraźnie, nie dostanie roli z tekstem. To, co trzeba, zagra jednak ciałem, ruchem, animacją jakimś rekwizytem. A może i dźwięki, jakie jest w stanie wydać, szepty, wycie, uda się nagrać i wykorzystać w spektaklu, jak stało się to w „Oniryczności”.

Wszystkie te zabiegi nie oznaczają jednak braku wymagań. Przeciwnie.

- Znam ich ograniczenia, oni także są ich świadomi - mówi reżyserka. - Znam jednak także ich potencjał i chcę, aby go realizowali. Żeby robili rzeczy, o których marzą, pokonywali wewnętrzne bariery. Mam w pamięci reakcję pewnego widza, który przyszedł na nasz spektakl z nastawieniem, że będzie to jakieś takie „szkolne” przedstawienie, bo przecież od niepełnosprawnych nie można za dużo wymagać. Wyszedł, mówiąc zdanie: „Kawał uczciwej roboty”. I dążę do tego, żeby zawsze mieć takie opinie.

Dla nas to wszystko jest trudne. Stres, pot, zgrzytanie zębów i, niestety, musimy dać sobie radę

Karolina w plecaku nosi różdżkę, zeszyty, biżuterię. Uwielbia występować na scenie. Pasją Hani jest malarstwo, interesuje się kosmetologią, lubi też być aktorką. Zainteresowania Oskara to gry komputerowe, muzyka i teatr, a także podróże. Igor z kolei wszystko obraca w żart. Pasjonat rysunku, jazdy na hulajnodze i parkouru, a także podróży, gier komputerowych i piłki nożnej. Emilia uwielbia tańczyć i chce być aktorką, koniecznie wielką. Julka swój wolny czas poświęca na taniec i śpiew, ale także na gry komputerowe. Druga Karolina lepi w glinie, pływa, tańczy zumbę. Też chce zostać aktorką, koniecznie sławną. Julia do życia podchodzi z optymizmem, telefon i laptop to jej ulubione sprzęty, marzy o miłości i chętnie zagrałaby w serialu. Adam odnosi sukcesy w pływaniu, uwielbia kino i zespół Queen. Trzecia Karolina jest mistrzynią szpagatu, kocha taniec i bycie fotografowaną.

To nie są ludzie przypadkowi. To ludzie twórczy. Nawet bez Teatru Osobliwego mają bogate w pasje życie. Ale teatr, teatr daje im coś jeszcze. Możliwość pokazania się ludziom.

Żeby jednak stanąć na scenie i zebrać owacje, trzeba ciężko pracować. Nad ciałem, które musi być sprawne, bo choreografia wcale nie jest prosta. Nad gestem, bo przecież tak chciałoby się pomachać siedzącej na widowni mamie, ale tego nie ma w scenariuszu. Nad emocjami, bo cieszyć się będzie można po przedstawieniu, a teraz trzeba być poważnym do roli...

- Próby, próby, próby, potrzebujemy więcej powtórek, więcej prób, więcej czasu niż pełnosprawni aktorzy - przyznaje Agata Andrzejczuk.

Ale wieloletnia praca nad ciałem, emocjami, umysłem daje efekty. Ot, choćby zdolności do improwizacji bardzo się w nich rozwinęły.

- Kiedy jedna z dziewczyn grająca w „Oniryczności” się rozchorowała, druga bez problemu, mając ledwie kilka godzin, zagrała jej rolę i to rewelacyjnie - mówi reżyserka.

No i umiejętność odróżnienia fikcji od rzeczywistości opanowali perfekcyjnie.

- Kiedy wchodzą na scenę, magicznie przemieniają się w swoje sceniczne postaci, wręcz czuć to napięcie i skupienie. Kiedy spektakl się kończy, w sekundę wracają do siebie - słyszymy od Agaty Andrzejczuk. - Nie zawsze tak było. Na początku, kiedy na próbach odgrywaliśmy różne wprawki dramowe, bywało, że dziewczęta się obrażały na siebie. Jednak już teraz wiedzą, co jest „na niby”, zagrane, a co jest prawdziwym życiem.

Ważni są tylko ludzie i dużo braw

„Oniryczność” jest częścią większego projektu, który zakłada dziewięć przedstawień dla różnych grup widzów, niepełnosprawnych i sprawnych, a także spotkania i dyskusje z widownią. Kilka już się odbyło.

- Moi aktorzy to uwielbiają - mówi Agata Andrzejczuk. - Lubią być w centrum uwagi. A reakcje publiczności bywają zaskakujące i bardzo budujące. Bo nasz teatr przełamuje stereotypy. Komuś na przykład wymyślano „ty Downie”, a tu proszę, osoby z tym syndromem są aktorami. Mogą być na scenie, mogą robić, co chcą. Widzów z niepełnosprawnościami nasi aktorzy inspirują, a tym pełnosprawnym uświadamiają, że są ciekawymi ludźmi, z którymi warto przebywać, rozmawiać.

Reżyserka mocno akcentuje jedną sprawę. Teatr Osobliwy nie jest terapią, rehabilitacją, chociaż, oczywiście, jak każdy teatr, taką funkcję przy okazji pełni:

- Działalność Teatru Osobliwego nie ma charakteru terapeutycznego, co oznacza, że istotne, jak w każdym tego typu działaniu, są cele i wartości artystyczne. Co to oznacza dla mnie? Brak taryfy ulgowej z powodu doświadczanej niepełnosprawności. Nie zależy mi na tym, nie pozwalam sobie, by niepełnosprawność brała górę nad wyrazem artystycznym przedsięwzięcia. Nie chcę, by na scenie „grała niepełnosprawność”. Nie chcę, by ze sceny wybrzmiewała niepełnosprawność. Nie chcemy być postrzegani i „definiowani” przez pryzmat tej niepełnosprawności.

Ps. Tytuł i śródtytuły pochodzą z wypowiedzi aktorów Teatru Osobliwego spisanych w urodzinowej publikacji.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Najlepiej, jak są goście. Nie można dać gafy, bo nie będzie prezentów i braw - Plus Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza