- Rzucił się na mnie z nożem. Cudem przeżyłem, a w prokuraturze dowiedziałem się, że temu bandycie nic nie zrobią - Andrzej Walczuk drży na samo wspomnienie napadu, z którego wyszedł obronną ręką.
Do zdarzenia doszło w środę w Darłowie, późnym wieczorem.
Zdążyłem wyskoczyć
Do volkswagena passata, stojącego na postoju, wsiadł 35-letni Andrzej P. Usiadł obok kierowcy.
- Pojechaliśmy najpierw kilka kilometrów za Darłowo - opowiada taksówkarz. - W pewnym momencie usłyszałem, że chce jechać do Słupska. Powiedziałem, żeby dał mi pieniądze za kurs. Wtedy zaczął przeszukiwać kieszenie. Myślałem, że szuka pieniędzy, a on podniósł rękę, zamachnął się i krzyknął "Ja ci dam k... pieniądze" - wspomina.
W ręce bandyty zobaczył nóż. Korzystając z faktu, że samochód jechał bardzo wolno, a ruchy napastnika krępował pas bezpieczeństwa, Andrzej Walczuk wyskoczył z auta. Powiadomiona policja razem ze Strażą Graniczną po dwóch godzinach złapały bandytę w Darłowie. Był pijany. Twierdził, że nic nie pamięta.
Taksówkarz myślał, że jest po sprawie. Tymczasem w weekend dowiedział się, że bandziora wypuszczono na wolność!
Strach jeździć
Ta wiadomość oburzyła mieszkańców Darłowa. Tym bardziej że - jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy - napastnik odsiadywał już kilkunastoletni wyrok za zabójstwo. - On chodzi po ulicach i śmieje się z nas, a my boimy się jeździć.
Wczoraj próbował wleźć do mojej taksówki, ale się nie zgodziłem. Czy zajmą się nim dopiero, jak zabije jednego z nas?! - wściekają się taksówkarze. Jeszcze kilka dni temu razem z nimi stał na postoju także Andrzej Walczuk. Teraz mówi, że się nie boi, ale jeździ tylko na telefoniczne wezwanie znajomych.
- Przecież to moja praca. Z czegoś muszę żyć - tłumaczy. Próbował pytać, dlaczego bandyty nie zatrzymano. - To media i policja rozdmuchały sprawę i z igły zrobiły widły - usłyszałem w koszalińskiej prokuraturze - mówi taksówkarz.
Takie prawo
- Nie mogliśmy postawić zarzutu usiłowania zabójstwa ani nawet rozboju - tłumaczy Ryszard Gąsiorowski, rzecznik koszalińskiej Prokuratury Okręgowej.
- Tak po ocenie zdarzenia uznał prokurator prowadzący sprawę. Sprawca z samochodu nic nie zabrał. Taksówkarz nie doznał żadnych obrażeń, bo po uderzeniu w ramię ostrze scyzoryka złożyło się, raniąc napastnika. Mogliśmy postawić mu jedyny możliwy zarzut - naruszenia nietykalności cielesnej, co zagrożone jest karą roku więzienia. To zaś wyklucza zastosowanie aresztu tymczasowego - wyjaśnia prokurator.
Prokuratura wysłała oficjalne pytanie o karalność zatrzymanego. Nie wpłynie to jednak na zmianę kwalifikacji prawnej napaści na taksówkarza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?