MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Obcy kontra Predator"

Piotr Polechoński
Rację mieli ci, którzy na wieść, że powstaje film łączący w jednej historii dzieje Predatora i Obcego - dwóch najstraszniejszych filmowych bestii - pukali się w czoło.

Pomysł okazał się kompletnym niewypałem, a zbudowana na nim fabuła to żenująca żonglerka infantylizmem, koszmarnym aktorstwem i piętrowymi absurdami. Wiem, że "Obcy kontra Predartor" to obraz, któremu daleko do kina moralnego niepokoju i nie powinno się od niego zbyt wiele wymagać. Powstał na bazie komiksu i pewna skrótowość opowieści - czyli klasyczne "puszczanie oka" do publiczności - jest tu jak najbardziej uzasadniona. Ale ta "pewna skrótowość" wcale nie oznacza, że można dać sobie spokój z fundamentalnymi prawami prawdopodobieństwa. Tymczasem nagromadzenie irracjonalnych bredni jest tu tak wielkie, że w końcu przestajemy za nimi nadążać. Skutek? Po kilkunastu minutach losy bohaterów nic nas już nie obchodzą, a coraz częściej śmieszą.
Akcja dzieje się współcześnie. Dziwną budowlę na Antarktydzie zauważa jeden z satelitów należących do potężnej korporacji Weyland-Yutani (tak, tak - to sama firma, która za kilkaset lat zbuduje bazę na planecie, skąd swoją światową karierę rozpocznie Obcy - patrz część pierwsza i druga sagi o potworach z kwasem zamiast krwi). Jej właściciel organizuje wyprawę naukową w celu sprawdzenia podziemnej piramidy. Tymczasem na miejscu okazuje się, że grupa ludzi znalazła się w samym centrum krwawej jatki: zaawansowani technicznie Predatorzy trzymają wewnątrz budowli stado Obcych i co sto lat toczą z nimi rytualne walki...
Ten film trwa jedynie 90 minut i to jest już bardzo niepokojący sygnał. Oznacza, że "Obcy kontra..." nie został uznany przez Hollywood za produkcję z najwyższej półki (bo tego typu widowiska trwają minimum dwie godziny). A co za tym idzie, nie dostał też największych pieniędzy i najlepszych twórców. I wszystkie te ograniczenia widać niemal w każdym kadrze. Rażąco kiepskie komputerowe efekty specjalne, brak czasu na budowanie napięcia i atmosfery grozy no i - najbardziej dotkliwe dla widza - scenariuszowe wpadki. Obcy, którzy dojrzewają w ciągu kwadransa (zamiast kilkunastu godzin), Królowa Obcych, która zabija ofiarę, mimo że ta nosi w sobie jedno ze swoich przerażających dzieci (dotąd sytuacja nie do pomyślenia!), bieganina po Antarktydzie bez kurtek i czapek (wcale nie widać, że jest choćby trochę chłodno), przyjacielskie kuksańce pomiędzy główną bohaterką a Predatorem (ha-ha-ha!). Bzdura goni bzdurę. I tak w kółko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza