Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec i ojczym sukcesu

Bronisław Urbańczyk gm. Będzino
W 1998 r., mając niecałe 300 zł renty, utrzymywałem żonę i syna - oboje byli zarejestrowani w Rejonowym Urzędzie Pracy bez prawa do zasiłku. Musiałem też finansować ich dojazdy do Urzędu pracy w Koszalinie w celu...

W 1998 r., mając niecałe 300 zł renty, utrzymywałem żonę i syna - oboje byli zarejestrowani w Rejonowym Urzędzie Pracy bez prawa do zasiłku. Musiałem też finansować ich dojazdy do Urzędu pracy w Koszalinie w celu potwierdzenia gotowości do podjęcia pracy. Byli wzywani dwa a nawet trzy razy w miesiącu. To zależało od kaprysu urzędnika. Dla mnie to była tragedia. Zwróciłem się do ówczesnej wojewody Pani Anny Sztark i senatora Krzysztofa Majki, którzy uznali moje racje jak również wzięli pod uwagę sytuację około 200 innych bezrobotnych z Tymienia i okolicznych wsi. Podjęli działania, w rezultacie których - mimo oporu, jaki stawiał Powiatowy Urząd Pracy - w Tymieniu został uruchomiony punkt tegoż urzędu.
Jednak biurokracja jest nie do pokonania, nawet gdy padnie to od razu podnosi się i jest jeszcze bardziej uciążliwa i dokuczliwa. PUP w Koszalinie za wszelką cenę chciał udowodnić, że ten punkt w Tymieniu nie ma sensu i zrobił z niego paranoję, która polegała na tym, że bezrobotni potwierdzali w Tymieniu gotowość do pracy, a po różne zaświadczenia musieli jeździć do Koszalina. Jak nie kijem to go pałą.
13 czerwca 2001 r. podczas sesji Rady Powiatu z wolnej trybuny złożyłem wniosek o racjonalne rozwiązanie tego problemu. Rada Powiatu przyjęła mój wniosek i według kompetencji skierowała do PUP w Koszalinie.
14 sierpnia 2001 r. z PUP otrzymałem informację w formie pisemnej o podjętych działaniach. Kilka tygodni później rzeczywiście zostały wprowadzone innowacje, które zmieniły biurokratyczne na racjonalne podejście do bezrobotnych.
Dwa lata przebijałem się z tą sprawą, działałem spontanicznie, z najniższego poziomu, doznałem wiele upokorzeń, uznawano mnie za nawiedzonego, traciłem pieniądze na różne dojazdy i znaczki pocztowe. Z tego powodu niekiedy brakowało mi na chleb.
Gdy moje działania zakończyły się sukcesem, na podium wskoczył Henryk Pacjan - kierownik Urzędu Pracy w Koszalinie. W "Gazecie Ziemskiej" ten Pan napisał "Jest to nasza koszalińska inicjatywa, zaoszczędziliśmy bezrobotnym wyjazdów, stania w kolejkach a sobie pracy i kosztów.
Ja rozumiem, że jak jakiś dygnitarz sam się chwali, bo nikt nie chce go pochwalić, to nie jest to żadną sensacją. Nie przywiązywałbym do tej sprawy zbyt duże wagi, gdyby PUP w Koszalinie nie wykazywał aż tyle złej woli(...) Niestety, najpierw asystentka Pana Kierownika wykrzyczała mi, że nikt nie sugerował, że to właśnie pan Kierownik z własnej woli wyszedł naprzeciw bezrobotnym, żeby im ułatwić życie, bo Pan Kierownik jest poważny, solidny, odpowiedzialny i za to należy mu się uznanie.
Naprawdę w tym momencie było mi trudno oceniać, czy ta pani promuje swojego szefa, czy go ośmiesza. Natomiast Pan Henryk Pacjan był tak pewny siebie, że całkowicie mnie zlekceważył i powiedział "żebym nie starał się być czymś więcej niż tym czym jestem". A gdybym nie przeszedł sam siebie to teraz Henryk Pacjan czym by się chwalił? Czy nie należałoby dokonać oceny stopnia przydatności na publicznej scenie ludzi o takich walorach?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza