Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oklaski. Nagroda za pomaganie dachowcom

Marcin Barnowski
Kociarka roku, Anna Mrozek z podopieczną kotką Trini.
Kociarka roku, Anna Mrozek z podopieczną kotką Trini. fot. archiwum Anny Mrozek
Słupszczanka "zdetronizowała" prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, zdobywając tytuł "Kociarz Roku 2008". Ten zaszczyt przyznali jej czytelnicy prestiżowego miesięcznika "Kot" za to, co robi dla kotów.

Anna Mrozek jest weterynarzem w Łodzi, ale pochodzi ze Słupska, tu mieszkała do matury i tu ma rodzinę. Mieszkające nad Słupią mama i siostra (także lekarka weterynarii) też hodują koty. Sama doktor Mrozek ma w domu dwie samiczki: rasową Suri (rex kornwalijski) i podwórkową Abi.

- Zawsze mówię, że koty nie lubią być same. Najlepiej, gdy w domu są co najmniej dwa - powiada laureatka.

Honorowy dyplom "Kociarza Roku" otrzymała na wielkiej gali kotów rasowych w warszawskim Pałacu Kultury, zorganizowanej w Walentynki z okazji Dnia Kota (przypada 17 lutego).

Zebrała najwięcej głosów w plebiscycie miesięcznika "Kot", zostawiając w tyle m.in. takie kociarki, jak znane aktorki Beata Tyszkiewicz i Krystyna Sienkiewicz.

Tym samym, jako zdobywczyni honorowego tytułu, stała się następczynią prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który został "Kociarzem Roku 2007" - za przyczynienie się do nowelizacji ustawy o ochronie zwierzat, która w opinii kociarzy w nowym brzmieniu jest korzystniejsza dla kotów niz ustawa sprzed zmian.

Lekarka weterynarii ze Słupska została doceniona zwłaszcza za to, co robi dla kotów bezdomnych, tak zwanych dachowców. Nie tylko je dokarmia. W łódzkiej klinice, w której jest zatrudniona, przeprowadza darmowe lub prawie darmowe zabiegi, m.in. sterylizacje, szuka też przyjaznych domów dla zwierząt po przejściach.

- Bezpańskie koty są niezwykle pożyteczne. Gdyby ludzie nie tępili tych zwierząt, a jedynie ograniczyli się do dbania o ich stan sanitarny i od czasu do czasu przeprowadzali sterylizację, zbędne byłyby kosztowne akcje deratyzacyjne - mówi pani doktor.

Zastrzega, że chodzi jej nie tylko o koty. - Po prostu nie potrafię przejść obojetnie obok cierpiącego zwierzęcia. Gdy wracaliśmy z warszawskiej gali do Łodzi, w nocy wypadła na nas na drodze bezdomna suczka rasy bernardyn. Przygarnelismy ją też, choc to pies, co ma 70 kilo żywej wagi - wyznaje pani "Kociarz Roku" pochodząca ze Słupska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza