Od sierpnia normalny bilet, który dziś kosztuje 2,60 złotego, będzie kosztował 2,90 złotego. Ulgowe bilety - połowę tego. Tzw. sieciówka na cały miesiąc będzie droższa o 10 zł i trzeba będzie na nią wydać 100 złotych.
- Może to nie są porażające kwoty, ale gdy się weźmie pod uwagę inne podwyżki, które co rusz uderzają po kieszeni zwykłych ludzi, to czarna rozpacz człowieka ogarnia - mówi Anna Sobieralska z Koszalina, która na co dzień korzysta z MZK, by dojechać do pracy.
A koszalińscy radni miejscy podzielili się wczoraj na tych, którzy uznali, że trzeba wprowadzić podwyżkę i na tych, którzy przekonywali, by z niej zrezygnować i w to miejsce dołożyć większą dotację z budżetu miasta dla MZK (dałoby to w sumie ok. 10 mln złotych; wyjaśnijmy przy tym, że z samych podwyżek MZK zyska 400 tys. złotych).
Tych pierwszych było jednak nieco więcej. I to oni wygrali ten bój i to oni, na co dzień jeżdżący swoimi autami, dali przyzwolenie na to, by pasażerowie płacili więcej.
A skąd w ogóle pomysł na podwyżkę? Prezes MZK Roman Bielecki tłumaczył, że wszystko, a przede wszystkim ceny paliwa, podatki i ubezpieczenie drożeje.
A jednocześnie z pełnopłatnych przewozów korzysta zaledwie 25% ogółu pasażerów, pozostali jeżdżą albo za darmo albo korzystają ze zniżek. Stąd rośnie dziura w kasie MZK, a miasto co roku ją uzupełnia poprzez wspomnianą dotację. - Możliwości manewru mamy znikome jeżeli chodzi o oszczędności - mówił prezes.
W odpowiedzi na to radni opozycji wypominali, że prezes godzi się, by z darmowych przewozów korzystali pracownicy MZK, emeryci MZK i ich rodziny (to daje ok. 70 tys. zł rocznie mniej we wpływach) zamiast te przywileje zlikwidować.
Wytknięto też, że nieoczekiwanie, choć podnoszono argument, że nie będzie cięć linii autobusowych, mocno okrojono od dzisiaj częstotliwość kursów "14" - linii, która jest najbardziej popularna i najważniejsza w mieście.
Prezes rozkładał jednak ręce, a radni rządzącej Platformy tłumaczyli, że większa dotacja z budżetu miasta oznacza, że wszyscy mieszkańcy będą się składać na przewozy w jeszcze większej kwocie. - Wyjdzie średnio po 93 zł na osobę - mówił Marek Reinholz.
- W Słupsku bilety są po 2,50 zł i tam miasto dba o swoich pasażerów i więcej dokłada do komunikacji - padały z kolei głosy opozycji. Marek Reinholz dowodził, że to wcale nie jest takie dobre rozwiązanie: - Słupsk przy tym dokłada 13 mln zł do komunikacji i 5 mln zł za zarządzanie z tego tytułu, razem 18 milionów - mówił.
14 z 24 głosujących poparło podwyżkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?