MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podziękował pracownikom miasteckiego szpitala. Uratowali mu życie (wideo, zdjęcia)

Andrzej Gurba
Roman Król (w kurtce) dziękuje za uratowanie życia Piotrowi Pytlakowi i Agacie Cyrzan.
Roman Król (w kurtce) dziękuje za uratowanie życia Piotrowi Pytlakowi i Agacie Cyrzan. Andrzej Gurba
Gdyby miasteccy ratownicy dotarli do domu 48-letniego Romana Króla minutę-dwie później, mężczyzny mogłoby już nie być wśród nas. Wczoraj podziękował za uratowanie życia.
Roman Król z Miastka dziękuje za uratowanie życia pracownikom miasteckiego pogotowia

Roman Król z Miastka dziękuje za uratowanie życia pracowniko...

Zespół ratowniczy z miasteckiego szpitala nie spodziewał się, że w pracy odwiedzi ich wdzięczny pacjent.

- Żadne słowa nie są w stanie oddać wdzięczności za uratowanie życia. Mam świadomość, że niewiele brakowało, aby nie byłoby mnie wśród żywych. Dziękuję za poświęcenie i profesjonalizm - mówił wyraźnie wzruszony 48-letni Roman Król z Miastka. Równie zaskoczeni i wzruszeni byli lekarz Piotr Pytlak i ratownik medyczny Agata Cyrzan, którzy ratowali pana Romana.

- Pracuję w zawodzie piętnaście lat i po raz pierwszy zdarza się, że ktoś dziękuje w ten sposób za uratowanie życia. Jestem szczęśliwy, że pan Roman jest wśród nas. Zawsze odczuwam dużą satysfakcję, kiedy uda nam się uratować pacjenta - mówi Piotr Pytlak. Dla Agaty Cyrzan to był też szczególny dzień z innego powodu. Wczoraj miała ostatni dyżur w miasteckim szpitalu. Przenosi się do Słupska.

- Też takie podziękowania dostałam pierwszy raz. To miłe. Najważniejsze, że pan Piotr jest w dobrej kondycji - mówi pani Agata.

Dramatyczne chwile w życiu Romana Króla miały miejsce 1 lutego. - Rano zjadłem śniadanie. Podszedłem do okna i straciłem przytomność. Obudziłem się pół godziny później na oddziale intensywnej terapii. Okazało się, że nastąpiło zatrzymanie krążenia. Mam niewydolność serca. To powikłania pogrypowe. Pomoc otrzymałem w ciągu niespełna dwóch minut. Szczęście w nieszczęściu, że mieszkam bardzo blisko szpitala - mówi pan Roman.

- Kiedy następuje zatrzymanie krążenia, na reanimację jest tylko kilka minut. Później dochodzi do obumierania mózgu. A więc czas jest bardzo ważny - mówi Anita Malinowska, kierownik pomocy doraźnej w miasteckim szpitalu.

Pan Roman z miasteckiego szpitala trafił na kardiologię do Kościerzyny, a później do gdańskiej kliniki. Ma wszczepiony stymulator serca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza