Zespół ratowniczy z miasteckiego szpitala nie spodziewał się, że w pracy odwiedzi ich wdzięczny pacjent.
- Żadne słowa nie są w stanie oddać wdzięczności za uratowanie życia. Mam świadomość, że niewiele brakowało, aby nie byłoby mnie wśród żywych. Dziękuję za poświęcenie i profesjonalizm - mówił wyraźnie wzruszony 48-letni Roman Król z Miastka. Równie zaskoczeni i wzruszeni byli lekarz Piotr Pytlak i ratownik medyczny Agata Cyrzan, którzy ratowali pana Romana.
- Pracuję w zawodzie piętnaście lat i po raz pierwszy zdarza się, że ktoś dziękuje w ten sposób za uratowanie życia. Jestem szczęśliwy, że pan Roman jest wśród nas. Zawsze odczuwam dużą satysfakcję, kiedy uda nam się uratować pacjenta - mówi Piotr Pytlak. Dla Agaty Cyrzan to był też szczególny dzień z innego powodu. Wczoraj miała ostatni dyżur w miasteckim szpitalu. Przenosi się do Słupska.
- Też takie podziękowania dostałam pierwszy raz. To miłe. Najważniejsze, że pan Piotr jest w dobrej kondycji - mówi pani Agata.
Dramatyczne chwile w życiu Romana Króla miały miejsce 1 lutego. - Rano zjadłem śniadanie. Podszedłem do okna i straciłem przytomność. Obudziłem się pół godziny później na oddziale intensywnej terapii. Okazało się, że nastąpiło zatrzymanie krążenia. Mam niewydolność serca. To powikłania pogrypowe. Pomoc otrzymałem w ciągu niespełna dwóch minut. Szczęście w nieszczęściu, że mieszkam bardzo blisko szpitala - mówi pan Roman.
- Kiedy następuje zatrzymanie krążenia, na reanimację jest tylko kilka minut. Później dochodzi do obumierania mózgu. A więc czas jest bardzo ważny - mówi Anita Malinowska, kierownik pomocy doraźnej w miasteckim szpitalu.
Pan Roman z miasteckiego szpitala trafił na kardiologię do Kościerzyny, a później do gdańskiej kliniki. Ma wszczepiony stymulator serca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?