Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy pomagają syryjskim uchodźcom w Libanie. Potrzeby są olbrzymie

Aleksandra Gersz
Obóz dla uchodźców w Syrii
Obóz dla uchodźców w Syrii AP/EAST NEWS
Syryjska wojna domowa trwa już ponad sześć lat i nie zanosi się ani na zawarcie rozejmu pomiędzy rządem Baszara al-Assada i siłami opozycji, ani na odsunięcie od władzy dyktatorskiego prezydenta. Syryjczycy, którzy w ciągu tych krwawych lat musieli uciekać z kraju przed walkami i bombardowaniami, za swój cel obierali nie tylko Europę, ale również sąsiedni Liban. W tym kraju o powierzchni niemal równej terytorium województwa świętokrzyskiego i populacji liczącej przed wojną w Syrii 4,5 miliona osób, schronienie znalazło 1,3 miliona syryjskich obywateli. Co piąty mieszkaniec Libanu to obecnie Syryjczyk.

Ludziom, którzy ze swojego kraju uciekali najczęściej tak jak stali, zostawiając za sobą swoje domy i ubrania, pomagają międzynarodowe organizacje humanitarne. Bez nich byliby skazani na śmierć, pomocy nie udziela im bowiem libańskie państwo.

Przeczytaj cały reportaż: Cieszą się, że żyją. Polska też pomaga syryjskim uchodźcom w Libanie

Jedną z najprężniej działających takich organizacji jest Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). Jej pracownicy, zarówno Polacy, jak i Libańczycy, pomagają syryjskich uchodźcom w Libanie od 2012 r., wspiera ich w tym polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To największy program pomocy humanitarnej współfinansowany przez MSZ – do 2016 r. przeznaczono na niego 20 mln zł. Skorzystało z niego z kolei ponad 40 tys. Syryjczyków.

Sytuacja życiowa syryjskich uchodźców jest jednak dramatyczna, zwłaszcza, że Syryjczycy nie mogą legalnie pracować w Libanie. 150 tysięcy rodzin żyje tu poniżej granicy ubóstwa, a 40 procent wszystkich Syryjczyków nie otrzymuje żadnej pomocy humanitarnej. Pomaga im PCPM, które od pięciu lat prowadzi program Cash for rent. Najbiedniejsze rodziny na północy Libanu oraz w Bejrucie i okolicach znajdują dzięki niemu mieszkania, których właścicielami są Libańczycy. PCPM współfinansuje koszt czynszu i płaci bezpośrednio libańskim wynajemcom. Dzięki programowi większość Syryjczyków w Libanie mieszka więc w mieszkaniach (najczęściej garażach, budynkach gospodarczych czy barakach), a w obozowiskach (nie są to bowiem oficjalne obozy dla uchodźców, które mamy w Europie) pozostałe 17 procent.

Gdyby nie piece i koce od PCPM, wiele Syryjczyków nie przeżyłoby zimy, podczas której temperatura spada w górzystej prowincji Akkar, gdzie uchodźców jest najwięcej, nawet do zera stopi Celsjusza. Jednak opał, którego koszt miesięcznie wynosi około 130 dolarów, wciąż jest dużym problemem. – Osoby, które mieszkają w nieocieplonych, niezabezpieczonych przed mrozami pomieszczeniach – czyli praktycznie wszyscy, po prostu marzną. Uchodźcy dostali już od nas koce i piece, najważniejszą potrzebą w nadchodzących miesiącach zimowych, głównie właśnie w grudniu, styczniu i lutym, jest opał. Na niego staramy się zebrać jak najwięcej funduszy, również od prywatnych darczyńców, aby uratować tych ludzi od śmierci z wyziębienia, co oczywiście też się zdarza – mówi Anna Konieczna z PCPM.

Problem jest także z edukacją. Nie wszystkie bowiem mają do niej dostęp: albo z powodu znacznej różnicy programowej (większość przedmiotów w Libanie nauczanych jest po francusku i angielsku, co dla małych Syryjczyków jest przeszkodą), albo z powodu opłat, albo z powodu znacznej odległości domów od szkół i problemów z dojazdem. PCPM prowadzi więc Bire szkołę, do której syryjskie dzieci w wieku 9-15 lat chodzą na zajęcia wyrównawcze. Młodzież od 13 roku życia oraz dorośli mogą w szkole Bire chodzić także na 3-miesięczne, bezpłatne kursy zawodowe finansowane przez PCPM. Do wybory są szkolenia na asystenta pielęgniarki, asystenta farmaceuty, hydraulika i elektryka, a także kurs obsługi komputera. Dzięki nim mogą mieć szansę na pracę nie tylko na libańskim, ale w przyszłości również na syryjskim rynku pracy.

Problemy zdrowotne są wśród Syryjczyków mieszkających w wilgotnych i słabo ogrzewanych mieszkaniach częste. PCPM prowadzi więc w Bire klinikę (w tym samym miejscu co szkoła), w której od poniedziałku do soboty, od godziny 9 do 14, zarówno Syryjczycy, jak i Libańczycy, mogą skorzystać z bezpłatnej pomocy lekarskiej: internisty, ginekologa czy kardiologa. – Do przełomu sierpnia i września mieliśmy 600-700 pacjentów miesięcznie. Potem, kiedy zmniejszyło się dofinansowanie z innych organizacji, ta liczba zwiększyła się do ponad tysiąca. Grudzień może być rekordowy, spodziewamy się nawet 1500 uchodźców – mówi Katarzyna Szalbot z oddziału PCPM w Qubayat w prowincji Akkar. W klinice Syryjczycy mogą otrzymać diagnozę i leki.

Na pomoc medyczną mogą liczyć także mieszkańcy obozowisk, których PCPM prowadzi około dwadzieścia. Do mieszkających w prowizorycznych namiotach rodzin przyjeżdża tzw. klinika mobilna z lekarzem i pielęgniarką. Każdy obóz odwiedzają oni raz w miesiącu, spędzają w nim średnio 2-3 godziny. To niewiele, ale to jedyna szansa na pomoc medyczną dla większości ludzi. 10 kilometrów, które oddziela jeden z takich obozów, El-Kawashra 016, od kliniki w Bire, to bowiem, jak zauważa Katarzyna Szalbot, „olbrzymi dystans”.

O tym, jak można wesprzeć PCPM, które pomaga syryjskim uchodźcom w Libanie, można dowiedzieć się na stronie internetowej fundacji: www.pcpm.org.pl w zakładce „Wspieraj”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polacy pomagają syryjskim uchodźcom w Libanie. Potrzeby są olbrzymie - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza