Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci pobili mnie bez powodu i wywieźli z domu w samej piżamie

Krzysztof Tomasik
Tak Mariusz Woźniak wygląda sześć dni po interwencji policji.
Tak Mariusz Woźniak wygląda sześć dni po interwencji policji. Krzysztof Tomasik
Podbite oczy, sina twarz - tak wygląda Mariusz Woźniak z Ustki po sześciu dniach od interwencji policyjnej. Jednak to on, a nie funkcjonariusze, ma zarzut pobicia właśnie tych, którzy, jak twierdzi - bili jego.

Komentarz dnia

Komentarz dnia

Nawet jeżeli ustczanin szarpał się z policjantami, to skutek ich obrony jest przerażający. Nie wygląda on bowiem jak po interwencji profesjonalistów, ale jak po bójce z chłopakami spod budki z piwem.

W ubiegłą środę na klatkę schodową bloku, w którym mieszka Woźniak przyszedł konserwator Spółdzielni Mieszkaniowej Korab. Od 35-letniego mężczyzny żądał dostępu do skrzynki energetycznej.

Woźniak się na to nie zgodził. Konserwator przystąpił do pracy, czyli cięcia kłódki, której właścicielem był Woźniak. No i się zaczęło.

- Popychał mnie i uderzył - mówi konserwator. - Nic takiego nie robiłem - stwierdza Woźniak.

Ostatecznie na miejsce przyjechała policja. Funkcjonariusze stwierdzili, że konserwator może ciąć. Woźniak był innego zdania. - Nie pamiętam już, ale na pewno się przepychaliśmy - twierdzi mężczyzna.

- Było tak, że gdy zacząłem ciąć, to on chciał mi to uniemożliwić. Zaczął szarpać się z policjantem - stwierdza konserwator.

Ciąg dalszy znamy z relacji Woźniaka. - Wepchnęli mnie do domu i tam zaczęli okładać rękoma po twarzy. Wpychali mi palce do oczodołów i ściskali za krtań. Później skuli w kajdanki i wyprowadzili z domu w piżamie. Byłem w tym czasie chory. Mieszkanie zamknęli moimi kluczami - opowiada.

Konserwator potwierdza: - Faktycznie wyprowadzali go w piżamie - mówi.
Później Woźniaka wożono w radiowozie. Policjantom chodziło o potwierdzenie przez lekarza, czy może być zatrzymany. Najpierw był w Ustce, tam lekarz odmówił wydania takiego dokumentu. W końcu trafił do Słupska.

- Nie udzielamy informacji z przebiegu takich wizyt - mówi jedynie Anna Jędrzejewska, przełożona pielęgniarek z Przychodni Rejonowej przy ul. Tuwima w Słupsku.

W tej przychodni lekarz stwierdził, że Woźniak może zostać zatrzymany. Trafił do aresztu. - Zamknięto mnie w celi. Do środka wszedł policjant i zaczął mnie okładać pięściami - opowiada mężczyzna.

Następnego dnia Woźniak został przewieziony do prokuratury. Tam usłyszał zarzuty pobicia i znieważenia funkcjonariuszy. Sam też złożył na nich doniesienie. - Na 99 procent postępowanie to będzie wszczęte - przekonuje Maria Pawłyna, prokurator rejonowy w Słupsku.

Po wszystkim, mężczyzna został zwolniony do domu za poręczeniem w wysokości 300 złotych. Cały czas był piżamie.

- Policjanci żadnych obrażeń nie mają, ale to nie wyklucza uderzeń, bo takie były. Na razie nie mogę komentować tego zajścia - tłumaczy Jacek Bujarski, rzecznik prasowy słupskiej policji.

U Woźniaka stwierdzono natomiast: wstrząśnienie siatkówek obu oczu, wybroczyny spojówek, podbiegnięcia krwawe twarzy, lewej ręki, tułowia oraz ranę wargi górnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza