Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracę w Morpolu straciło 550 osób, co dalej?

Natalia Kwapisz-Daszczyńska [email protected] tel. 59 848 81 00 Fot. Łukasz Capar
Zwolnieni pracownicy Morpolu być może do firmy wrócą pod koniec lata. Do tego czasu muszą znaleźć dla siebie inne zajęcie.
Zwolnieni pracownicy Morpolu być może do firmy wrócą pod koniec lata. Do tego czasu muszą znaleźć dla siebie inne zajęcie.
Według ostatnich danych pracę w firmie Morpol straciło 550 osób, a 120 przeniosło się do innej firmy Jerzego Malka. Urzędy pracy nie mają dobrych wieści.

Firma Morpol zatrudnia blisko trzy tysiące pracowników. A właściwie tylu zatrudniała do końca kwietnia tego roku, bo według danych Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku od maja pracę w tej firmie straciło 550 osób. Kolejne 120 osób pracę zachowa, bo za porozumieniem stron przeniesie się do innego zakładu należącego do Jerzego Malka.

Większość zwolnionych osób to niskowykwalifikowani pracownicy fizyczni, mieszkańcy okolicznych wsi, którzy mogą mieć duże kłopoty ze znalezieniem nowego zajęcia.

Czy urzędnicy z okolicznych urzędów pracy i gmin byli przygotowani na taką sytuację? Czy mają kontakt z lokalnymi przedsiębiorcami, monitorują rynek pracy i dzięki temu są dziś w stanie poradzić sobie z nie lada problemem jakim jest armia ponad 500 osób, które z dnia na dzień zostały bez pracy?

W PUP w Sławnie, gdzie do tej pory zarejestrowało się około 50 byłych już pracowników firmy Morpol o planowanych zwolnieniach nic nie wiedziano.

- Dowiedzieliśmy się w poniedziałek, jak pierwsi ludzie przyszli się zarejestrować. To było dla nas totalne zaskoczenie - mówi Józef Koprowicz, dyrektor PUP w Sławnie. - Pracodawca nie raczył nas o niczym powiadomić, a dobrze by było gdybyśmy wiedzieli wcześniej - dodaje Koprowicz.

Zaskoczona redukcją zatrudnienia w Morpolu jest również Anna Sobczuk-Jodłowska, wójt gminy Ustka: - Wydawało mi się, że firma świetnie prosperuje i ciągle się rozwija, bo stale się rozbudowują. Mam nadzieję, że to tylko przejściowe problemy.

Czytaj też: Zwolnienia w Morpolu. - Tak jest zawsze o tej porze roku - mówi właściciel firmy

- Nikt z Morpolu nie informował nas wcześniej, że tyle osób pozostanie bez pracy. Zresztą firma nie ma takiego obowiązku, bo w tym przypadku nie mamy do czynienia ze zwolnieniami grupowymi, ale z nieprzedłużaniem umów okresowych, w większości umów o dzieło i umów-zlecenie - mówi Marcin Horbowy, rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku.

Kto wiedział, a kto nie?

Skoro jednak pracodawca nie ma obowiązku informowania urzędów, to może w tym przypadku inicjatywa powinna być po stronie urzędników i to oni powinni monitorować sytuację na rynku zatrudnienia, by lepiej przygotować się na takie sytuacje?

- To leży w gestii urzędów pracy - odbiła piłeczkę Sobczuk-Jodłowska, wójt gminy Ustka.

Co na to lokalne pośredniaki?

- Kiedy my właśnie pytaliśmy. Pierwsze pogłoski o tym, że w Morpolu mogą być jakieś zwolnienia mieliśmy w marcu. Kontaktowaliśmy się wtedy z firmą Morpol i urzędem pracy w Słupsku, ale niczego nie udało nam się ustalić - ripostuje Józef Koprowicz, dyrektor PUP w Sławnie.

A to dziwne, bo zdaniem Marcina Horbowego z PUP w Słupsku redukcji zatrudnienia można się było spodziewać. - Od lat wiadomo, że Morpol zatrudnia ludzi sezonowo, a w styczniu i kwietniu zwalnia część załogi, a właściwie nie przedłuża ludziom umów. Ale tu wszystko jest zgodnie z prawem. Wiemy, że dla tych ludzi taka sezonowa praca to problem, ale takie są reguły gry i to nie my je ustalamy - dodaje Horbowy.

- Może i zwalniała, ale nigdy nie na taką skalę - odpowiada Józef Koprowicz.

Na jagody, albo do Niemiec

Według PUP w Słupsku, pracownicy, którym nie przedłużono umów wrócą do pracy w Morpolu w sierpniu, gdy firma zwiększy produkcję. To kiepskie pocieszenie, bo do tego czasu będą musieli jakoś przeżyć. Łatwo nie będzie, bo wiele z tych osób nie ma prawa do zasiłku dla bezrobotnych, a pośredniaki mają im niewiele do zaoferowania.

Zwolnieni z Morpolu nie mogą liczyć na specjalne programy wsparcia, bo zgodnie z prawem nie stracili pracy w ramach zwolnień grupowych. Pozostaje im, tak jak innym bezrobotnym, skorzystanie z oferty staży, prac interwencyjnych czy szkoleń, które nie gwarantują stałego zatrudnienia.

Czytaj też: Na słupskim rynku pracy brakuje fachowców

Wygląda więc na to, że zwolnieni z Morpolu muszą sobie radzić sami. - Jestem zdania, że jak człowiek chce pracować, to zawsze coś sobie znajdzie. Niedługo rozpocznie się sezon letni, który zawsze generuje nowe miejsca pracy - mówi Anna Sobczuk-Jodłowska, wójt gminy Ustka. - Można zbierać jagody, albo wyjechać za granicę. Najważniejsze to się nie załamać, tylko wziąć się do pracy, a nie czekać na gotowe - dodaje wójt.

Tylko jak tu się wziąć do pracy? - Nie mamy ofert pracy. Sytuacja jest tragiczna, a tak źle jeszcze nigdy nie było - mówi Koprowicz. - Jesteśmy przed sezonem letnim, a wie pani ile mamy ofert pracy? Jedną, czasem dwie dziennie. Po pierwsze dlatego, że jest ogólny kryzys, po drugie pracodawcy nie muszą się do nas zgłaszać i wielu szuka na własna rękę, a nie przez urząd no i po trzecie, wciąż wiele osób zatrudnia pracowników sezonowych na czarno - kwituje Koprowicz.

Bezrobotnych przybywa Na koniec marca tego roku w Słupsku zarejestrowanych było ponad 13 tys. bezrobotnych. W ciągu ostatnich miesięcy ich liczba przybywa, choć wyjątkowo w marcu w porównaniu z lutym nieznacznie spadła. Za kwiecień nie ma jeszcze danych, ale w maju pewnie wzrośnie, gdy zarejestrują się byli już pracownicy firmy Morpol. Z drugiej strony ofert pracy jest jak na lekarstwo. Obecnie słupski pośredniak ma ich 438, z czego dla niskowykwalifikowanych pracowników fizycznych jest ich zaledwie 69. 50 do firmy zajmującej się przetwórstwem rybnym w Duninowie.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza