Zawiadomienie o przesłaniu do sądu wniosku o ukaranie w tej sprawie w formie ogłoszenia we wczorajszym wydaniu naszej gazety zamieścił słupski oddział Państwowej Inspekcji Pracy.
- Ponieważ ta sprawa dotyczy kilkuset osób bardziej opłacalne jest ogłoszenie w prasie niż dostarczanie listem indywidualnych zawiadomień do poszczególnych osób - tłumaczy Dariusz Smoliński z PIP w Słupsku.
W ten sposób postanowiono poinformować wszystkie zainteresowane osoby, bo pokrzywdzony, czyli w tym wypadku pracownik, może w sądzie działać jako strona w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Pokrzywdzony może też korzystać z pomocy pełnomocnika, którym może być adwokat lub radca prawny.
- Aby to zrobić, pokrzywdzony w ciągu 7 dni od ukazania się ogłoszenia może przekazać do PIP w Słupsku oświadczenie, że będzie działał obok oskarżyciela publicznego jako oskarżyciel posiłkowy. Po upływie tego terminu to uprawnienie wygasa - dodaje Smoliński.
Czytaj też: Zwolnienia w Morpolu. - Tak jest zawsze o tej porze roku - mówi właściciel firmy
Oświadczenie wraz z wnioskiem o ukaranie będzie przekazane przez PiP do właściwego sądu. W tym wypadku Sądu Rejonowego w Słupsku.
O co chodzi w tej sprawie? O to, że pracodawca nie wykonywał zdaniem PIP swoich obowiązków wobec pracowników. Nie wypłacił 334 osobom do 18 marca wynagrodzeń za luty, które powinien był wypłacić do 10 marca. Był wtedy winny pracownikom w sumie ponad 130 tysięcy zł.
Poza tym, wbrew obowiązkowi, do 1 kwietnia nie udzielił 202 pracownikom urlopu wypoczynkowego za 2009 roku, a 317 pracownikom - urlopu za 2010 rok. Nie zapewnił także 237 pracownikom dni wolnych od pracy w lutym 2011 roku w zamian za pracę w dniu wolnym. Ponadto naruszono przepisy o czasie pracy, bo pracownicy świadczyli pracę w godzinach nadliczbowych w 2010 roku ponad liczbę 150 godzin. Nie dopełniono także obowiązku opłacenia składek na Fundusz Pracy za 7 miesięcy w ogólnej kwocie ponad 180 tysięcy zł.
- O szczegółach dotyczących naszego postępowania nie mogę mówić, bo nie mam takich uprawnień. Mogę tylko zdradzić, że sytuacja w Seeger Dach nie była jeszcze najtragiczniejsza, bo tam płacono zaliczki, a zdarzają się firmy, które nie płacą pracownikom w ogóle przez wiele miesięcy - mówi Smoliński.
Czytaj też: Sąd Pracy przyznał mu rację, ale pracodawca nie płaci
Dlaczego pracownicy zdecydowali się poinformować PIP o swoich kłopotach?
- Dla większości z nas praca w Seeger Dach jest podstawowym źródłem utrzymania. Zbliżały się święta wielkanocne, więc liczyliśmy, że kontrola przeprowadzona przez PIP zmobilizuje pracodawcę do tego, że wywiąże się z zobowiązań wobec nas - mówi jeden z pracowników, prosząc o zachowanie anonimowości.
Wczoraj próbowaliśmy się skontaktować z Seeger Dachem, ale mimo kilkakrotnych prób nikt nie odbierał telefonu.
Seeger Dach istnieje na polskim rynku od początku lat 90. Początkowo firma sprzedawała tylko pokrycia dachowe. Od lat zwalniała i zatrudniała pracowników w zależności od koniunktury na rynku. Kilkaset osób traciło już pracę w 2002 roku w zakładach w Rzeczenicy, Bytowie i Łebieńcu. Powodem zwolnień była silna złotówka. 2005 roku zakład ogłosił upadłość. Nadal jednak produkuje i walczy o rynek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?