Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes firmy Markos: Nie chcemy, aby ludzie zwalniani z fabryki Scanii opuszczali region. Mamy dla nich propozycję

Cezary Koseski, prezes firmy Markos.
Cezary Koseski, prezes firmy Markos. Markos
Rozmawiamy z Cezarym Koseskim, prezesem firmy Markos w Głobinie pod Słupskiem.

- Pandemia uderzyła w wiele gałęzi gospodarki. Jak firma poradziła sobie w tym trudnym czasie?

- Problemów mieliśmy bardzo dużo. Przede wszystkim bardzo duża absencja. Wiele osób, które maja małe dzieci, pozostawały w domach. Z drugiej strony były problemy naszych odbiorców. Mamy produkty rozsunięte w różnych sektorach. Niektóre sektory były odporne na pandemię – na przykład energetyka wiatrowa, przemysł stoczniowy. Cały sektor łodziowy podzieliłbym na dwie części. Jedna część zachowywała się bardzo ostrożnie, przeczuwając, że będzie kryzys i spadną zamówienia na jachty. Przez kilka miesięcy włożyła zamówienia do lodówki i to stwarzało nam pewne problemy. Jednak inny sektor branży turystycznej – małe łodzie holenderskie – skompensował nam straty. Ten rynek się otworzył. Ludzie, którzy za zachodzie Europy planowali wcześniej wyjazdy do kurortów, a kurorty były zablokowane, szukali innego sposobu na relaks i na swój urlop. I kupowali małe łodzie. Weszliśmy w tę wnękę i to nam znakomicie skompensowało nasze plany produkcyjne. Mieliśmy trudny okres związany z wysoką absencją, ze zmiana niektórych produktów, przebranżowieniem się niektórych wydziałów w inne typy produkcji, ale finansowo nie ponieśliśmy strat. To były ciężkie dwa lata, ale zakończone sukcesem dla załogi i firmy.

- Zdecydowana większość waszych wyrobów jest wysyłana na rynek zagraniczny?

- W stu procentach – są firmy zagraniczne, które maja swoje oddziały w Polsce i sprzedajemy poprzez te oddziały, ale wszystkie nasze produkty są wysyłane za granicę.

- To optymistyczne, że firma sobie dobrze poradziła, a nawet się rozwija. Powstaje kolejna hala…

- Jesteśmy na etapie końcowym budowy nowej hali. Jest ona dedykowana pod nowy produkt – większy. Nasze hale były dostosowane pod produkt pewnej wielkości, o ile elementy związane z kompozytami możemy nadal w tych halach wykonywać, to końcowy montaż, całkowite wykonanie dużych jachtów, już stwarza pewne problemy związane z wysokością hali, czy udźwigu suwnic. Pod tym kątem zaprojektowano nową halę dedykowaną pod łodzie 45-55 stóp, czyli około 15-17 metrów. To są łodzie z najwyższej półki, jeżeli chodzi o wielkość.

- Czy to oznacza także wzrost zatrudnienia?

- Tak, oczywiście. Od lat nasza firma się rozwija i tym samym obserwujemy wzrost zatrudnienia. Nie ukrywam, że jest to nasz główny problem – skąd pozyskać pracowników i jak ich przystosować do naszych procesów produkcyjnych. Zawód u nas pożądany nie funkcjonuje w naszym szkolnictwie.

- Zawód pożądany, czyli jaki?

- Monter jachtów i łodzi. Teraz podpisaliśmy porozumienie z Zespołem Szkół Mechanicznych i Logistycznych i staramy się uaktywnić ten kierunek nauczania. Póki co, naszych pracowników musimy najpierw edukować, uczyć poszczególnych procesów produkcyjnych.

- Ile osób zatrudniacie?

- To jest ponad tysiąc sto pięćdziesiąt osób. Z tego 900 osób to są nasi pracownicy, a około 250 osób to ludzie zatrudnieni przez firmę zewnętrzną.

- To bardzo duży zakład i wciąż się rozwija. Fachowców na rynku pracy brakuje. Ma pan plan, skąd wziąć kolejnych pracowników, którzy przy rozwijającej się firmie, na pewno będą potrzebni?

- Scania zapowiedziała zwolnienie blisko 900 osób. To bardzo smutna dla mnie wiadomość, ponieważ jestem słupszczaninem, a ten zakład to wizytówka miasta. Żal jest mi patrzeć, jak tak duży zakład znika z portfolio naszego miasta. To firma światowa i to bardzo źle, że przestanie funkcjonować. To są też problemy dla ludzi, którzy są tam zatrudnieni. Sądzę jednak, że ci ludzie mogą znaleźć pracę u nas. Ich umiejętności, doświadczenie i wykształcenie na pewno znalazłyby zastosowanie w naszej firmie. Chodzi nie tylko o pracowników liniowych, ale także o inżynierów produkcji.

- Scania to rynek motoryzacyjny, a Państwa firma działa na rynku jachtów. Czy to nie przeszkadza?

- To nie jest problem. Jest to temat do załatwienie zarówno po stronie pracodawcy, jak i pracownika. Jak patrzę na portfolio naszych inżynierów, to takich wykształconych w budownictwie okrętowym jest tylko kilku. Pozostali to inżynierowie, którzy przyszli z innych branż, opanowali specyfikę naszej produkcji. Najbardziej istotne są dla nas takie cechy jak otwartość na nowe zagadnienia, umiejętność organizowania procesów produkcyjnych, które są interdyscyplinarne. Logistyka tych procesów jest spójna dla branży motoryzacyjnej i branży jachtowej.

Nasze procesy są bardzo podobne do procesów produkcji samochodów. Mamy taśmy produkcyjne, gdzie pracownicy wykonują poszczególne czynności na stacjach. Są dwie zmiany, produkt się przesuwa, pracownicy dostają nową łódź, w której wykonują powtarzające się czynności. Natomiast organizacją tych procesów musi zająć się specjalista inżynier, który zna procesy produkcyjne.

- Jakich specjalistów potrzebujecie?

- Przez lata byliśmy firmą, która w dominującym segmencie była produkcja elementów z kompozytów. Te służyły do montażu dużych jachtów, kamperów, autobusów Scanii – robimy dla nich m.in. podłogi. Jednak coraz więcej produkujemy produktów finalnych – np. jachtów. Jeśli robimy coś dla przemysłu automotive, to staramy się poszerzać nasz zakres o montaż szyb, reflektorów, wiązek elektrycznych, izolacji. Dostarczamy np. do kamperów całe wyposażone ściany. W związku z tym, że nasze produkty są coraz bardziej doposażone, potrzebujemy coraz więcej ludzi związanych z montażem, wyposażeniem, testami. Potrzebujemy ludzi do procesów kompozytowych, a jeszcze bardziej fachowców przyuczonych do procesów montażowych – elektryków, ślusarzy, montażystów, mechaników, elektroników, mechatroników, specjalistów do obsługi frezarek numerycznych, projektantów w obszarze maszyn numerycznych, projektantów – konstruktorów. Takie potrzeby są u nas cały czas aktualne. Najbardziej potrzeba nam pracowników liniowych – elektryków, mechaników, ślusarzy. Współpracujemy ze szkołami zawodowymi i sami przyuczamy do zawodu.

- Pracownicy ze Scanii bardzo by wam się przydali?

- Ta sytuacja może otwierać nowe możliwości przed ludźmi, którzy opuszczą Scanię, rozpoczęcie zawodowej przygody z nową firmą. My chcielibyśmy ich zaprosić do tej przygody właśnie z MARKOS-em. Chcemy, by wspólnie z nami pisali kolejne karty historii, rozwoju i sukcesów.

- Ilu pracowników potrzebujecie?

- W maju potrzebowaliśmy 70, a udało nam się zatrudnić 32. Jednak nasz rozwój cały czas skłania nas do poszukiwań. Myślę, że około stu w ciągu najbliższego półrocza.

- Co im oferujecie?

- Myślę, że mamy bogatą paletę benefitów – bogaty program socjalny, bogaty pakiet medyczny. Dopłaty do posiłków na wysokim poziomie. Są karty multisport, masaże lecznicze. Robimy to wszystko w partnerstwie z firmami ze Słupska i Redzikowa, bo chcemy oddziaływać na region. Wewnętrzne i zewnętrzne bardzo ciekawe szkolenia podnoszące kompetencje z różnych obszarów. Jest też bezpłatny dojazd do/z pracy ze Słupska, program półkolonii z wysokimi dopłatami. Pakiety medyczne rozbudowane o specjalistów, pomoc psychologa i psychiatry. Skłoniła nas do tego wojna na Ukrainie. Są też wczasy pod gruszą, dopłaty do wycieczek dla dzieci. Dopłacamy też do biletów na wydarzenia organizowane w naszym regionie. Mamy team, który biega maratony, finansujemy im kilka wyjazdów w roku, w tym jeden zagraniczny. Są też kolarze, którzy kręcą kilometry po okolicy - dofinansujemy ich stroje i wyjazdy. Jest też klub motorowodny, który ma do dyspozycji firmowe łódki. Organizujemy rejsy dla pracowników i dla ich rodzin. Wszystko dla ludzi, by tworzyć nowoczesne miejsce pracy.

- Od kiedy startujecie program zatrudniania ludzi, którzy będą opuszczać Scanię?

- Temat jest gorący. Gdybyśmy wiedzieli, ile osób do nas dołączy, dałoby nam szansę na przygotowanie się do tego procesu. Potrzebujemy sygnału z drugiej strony. My cały czas jesteśmy gotowi na przyjmowanie nowych pracowników. Potrzeby mamy, możliwości zatrudnienia także. Potrzebne są rozmowy przy stole, wsłuchanie się i przekazanie zainteresowanym sygnałów, które wysyłamy. To może być szybki transfer. Ludziom trzeba powiedzieć, że w ciągu pięciu minut mogą dostać nową pracę. Dla mnie, jako przedsiębiorcy, to temat ważny. Jednak jest jeszcze moja prywatna motywacja. Dla mnie, jako słupszczanina, to temat o szczególnej wadze i czuje się wewnętrznie zobowiązany do tego, by wspólnie z zespołem pomóc regionowi w tym trudnym czasie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza