Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radzieccy jeńcy w Lęborku. Ich mogiły są bezimienne

Sylwia Lis [email protected]
Rozpoczęte w centrum Lęborka w 2012 roku prace archeologiczne przynoszą nowe i zaskakujące odkrycia. W ubiegłym roku odkryto pozostałości dawnych kamienic, a nawet latryny. Obecne prace na placu Pokoju odkrywają kolejne tajemnice, m.in. pozostałości po dawnym ratuszu i średniowieczną drogę z drewnianych bali.
Rozpoczęte w centrum Lęborka w 2012 roku prace archeologiczne przynoszą nowe i zaskakujące odkrycia. W ubiegłym roku odkryto pozostałości dawnych kamienic, a nawet latryny. Obecne prace na placu Pokoju odkrywają kolejne tajemnice, m.in. pozostałości po dawnym ratuszu i średniowieczną drogę z drewnianych bali. Sylwia Lis
Pamiętamy o żołnierzach z 1945 roku, lecz zapominamy o kilkuset radzieckich jeńcach wojennych, których Rzesza wykorzystywała do niewolniczej pracy w Lęborku. Zamorzono ich głodem, zamęczono pracą i rozstrzelano.

Już podczas pierwszej wojny światowej na terenie Lęborka oraz Łeby znajdowały się obozy koncentracyjne, w których przetrzymywano jeńców rosyjskich. Wykorzystywano ich do prostych prac fizycznych - najczęściej w gospodarstwach rolnych. Zastępowali Niemców, których powołano do wojska. Ciekawostką historyczną może być sposób rozwiązania przez władze obozów, sposobu wypłacania żołdu dla jeńców.

Aby uniemożliwić ucieczkę, żołd płacono w walucie obozowej tzw. lagergeld (od niem. lager- obóz , geld-pieniądze). Do dzisiaj można je zobaczyć w lęborskim muzeum. Są również łakomym kąskiem dla numizmatyków z uwagi na niskie nakłady. Jeńcy nie mieli łatwego życia w obozie. Za każde najdrobniejsze przewinienie stosowano zbiorowy system kar. Zaś wykorzystywanie do ciężkiej (i często niebezpiecznej) pracy, przy braku jedzenia, prowadziło do dużej śmiertelności zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wojny. Jednak podczas pierwszej wojny światowej jeńców nie zabijano bez potrzeby.

Obóz francuskich jeńców
W Lęborku od 1942 roku do wyzwolenia funkcjonował obóz pracy, w którym przetrzymywano Francuzów, którzy poddali się podczas kampanii w 1940 roku. Zlokalizowano go przy ul. Gdańskiej. Jeńcy pracowali w Maszewie w fabryce produkującej marmeladę oraz u okolicznych rolników. W porównaniu do jeńców tzw. narodowości wschodnich, szczególnie obywateli ZSRR, Francuzi mogli otrzymywać paczki od rodzin i Czerwonego Krzyża. Mogli również pisać listy do domów, jak i otrzymywać korespondencję. Dostawali również trochę lepsze racje żywnościowe. Faszyści argumentowali ten fakt tym, że Związek Radziecki nie podpisał umów międzynarodowych dotyczących traktowania jeńców wojennych, przez co postępowano z nimi jak z niewolnikami. W źródłach historycznych znajduje się również potwierdzenie, że do Lęborka w 1943 roku mogli również trafiać jeńcy włoscy.

Iwanów wziąć głodem i wykończyć pracą
Obywateli ZSRR przebywających na terenie Lęborka można było podzielić na jeńców oraz na pracowników, których skierowano tutaj na roboty. Jeńcy sowieccy trafili do Lęborka po wielkich bitwach okrążających w ZSRR w sierpniu 1941 roku. Sama ich liczba stanowiła dla Niemców problem, dlatego trafili do wielu wsi i miast Rzeszy. Sama podróż z Rosji do miejsc przeznaczenia była wyczerpująca i jeńcy przyjeżdżali często na miejsce w złym stanie zdrowia. Po prostu dawano im zbyt mało jedzenia lub nie dawano go w ogóle. Było to zgodne z polityką Rzeszy, aby zamorzyć głodem jak największą ich liczbę. Jednak zanim umrą, należało wykorzystać ich do pracy. Tak było również w Lęborku i okolicach. W przeciwieństwie do Francuzów nie ewidencjonowano nawet ich danych personalnych.

Nie mogli również liczyć na pomoc rodzin i organizacji międzynarodowych. Obóz założono w okolicach obecnej ulicy Przemysłowej. Jeńców w Lęborku natychmiast zapędzono do budowy strzelnicy przy szkole podoficerów SS. Pracowali również jako personel pomocniczy na terenie koszar. Traktowano ich nieludzko. Zmuszano do ciężkiej fizycznej pracy i zabijano. W "Dziejach Lęborka" Grzegorz Berendt tak opisuje te wydarzenia. "Inspektor służb budowlanych SS niejaki Blau, pisał, że obok cmentarza położonego w pobliżu koszar SS znajduje się, nieoznaczony masowy grób około 50 rosyjskich jeńców wojennych, rozstrzelanych jesienią 1941 r. przez SS".

Autor podaje również nazwiska SS-manów, którzy dopuścili się mordu, oraz przyczynę rozstrzelania-odmowę podjęcia pracy przez zagłodzonych jeńców. Innym miejscem pochówku Rosjan był teren szkoły i dawnego cmentarza żydowskiego. W późniejszym okresie ich niewolnicza siła była wykorzystana w szpitalu polowym urządzonym w budynku liceum. Po kilku Rosjan pracowało również w okolicznych majątkach rolnych - m.in. Oskowie i Łebuni. W niektórych miejscowościach mieszkańcy tych ziem nie zapomnieli o tych ludziach. Na starym cmentarzu w Jasieniu znajduje się pamiątkowy pomnik upamiętniający jeńców wojennych zmarłych w czasie drugiej wojny.

Produkowali części do samolotów
Bardziej wykwalifikowanych jeńców (kilkudziesięciu) faszyści wykorzystywali do pracy w filii fabryki produkującej części do samolotów w Lęborku - TransAvia KG -Flugzeugbau. Fabryka ta mieściła się przy ul. Krzywoustego, naprzeciw ulicy Toruńskiej, w części budynków nieczynnej już wówczas fabryki zapałek. W miarę upływu czasu jeńców zastępowano więźniami obozu koncentracyjnego Stutthof, którego filie otwarto w mieście. Na terenie miasta przebywali również więźniowie obozu w Buchenwaldzie, których więziono w wilgotnych piwnicach na terenie szkoły SS.

Wysoka zachorowalność wśród więźniów powodowała dużą rotację więźniów. Jednak Niemcy się tym nie przejmowali. Zmarłych zastępowali nowymi więźniami. Można przypuszczać, że przez całą wojnę więziono w mieście co najmniej kilkaset osób. Inną grupę stanowili pracownicy przymusowi, których w mieście również pracowało kilkuset.

Sowieci nie rozstrzeliwali bez potrzeby
Zachowane wspomnienia Niemców z radzieckiej niewoli nie napawają optymizmem. Jeńcy głodni, schorowani również często umie­- rali. Pędzono ich także do ciężkiej pracy.

Niemieccy żołnierze wspo­minają, że pomimo wykorzystywania do pracy Sowieci nie poddawali jeńców niepotrzebnym szykanom. Jeńcy pracujący w fabrykach dostawali swoje 500 gramów chleba dziennie, tak samo jak pracujący rosyjscy cywile. Mogli również pisać petycje do kierownictwa obozu, co nie było do pomyślenia w niemieckich kacetach. Najczęściej petycje dotyczyły jedzenia. Jeńcy skarżyli się, że zupa była zbyt wodnista. Wówczas otrzymywali odpowiedź, że mogą sobie ją zagęścić przydziałowym chlebem, tak jak robią to Rosjanie. Willi Kubik - niemiecki czołgista, który w 1944 roku został jeńcem wojennym, w swojej książce "Przeżyłem" opisuje pewne zdarzenie (jeńcy podczas pracy okradli barkę z ciepłą odzieżą zimową): "nasz komendant, któremu przy wchodzeniu do obozu zameldowano o zdarzeniu, nie miał nam nic do zarzucenia. Przeciwnie, uznał, że zrobiliśmy dobrze, ponieważ jesteśmy za cienko ubrani wobec nadchodzącej zimy." Autor twierdzi również, że gdyby rosyjscy jeńcy dopuścili się kradzieży w Rzeszy, wszyscy zostaliby rozstrzelani. Przyczyna tego była prosta. Rosjanie potrzebowali siły fizycznej do odbudowy totalnie zniszczonego kraju, tak jak wcześniej Niemcy potrzebowali Rosjan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza