Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja filmowa. Sala samobójców. Hejter, czyli jak Eugene de Rastignac przejechał do Warszawy

Zbigniew Marecki
Fot. Edyta Litwiniuk
W 1835 roku Honoré de Balzak napisał "Ojca Goriot", jedną ze swoich najwybitniejszych powieści w ramach serii "Komedia ludzka". Pomyślałem o niej, gdy pierwszego dnia wiosny obejrzałem wybitny film młodego polskiego reżysera Jana Komasy pt." Sala samobójców. Hejter".

W obu przypadkach mamy podobny punkt wyjścia. Oto do wielkiego miasta przyjeżdża młody, ambitny człowiek z prowincji.
Skromny, ale pełen ideałów Rastignac przyjeżdża do Paryża. Pojawia się tam, aby zrobić karierę prawniczą i zdobyć fortunę. Ambitny Tomek Giemza, główny bohater Komasy, którego gra Maciej Musiałowski (na zdjęciu) , jest typowym "słoikiem". W warszawskim akademiku zamieszkuje, gdy dostaje się na studia prawnicze.

Jest jednak i zasadnicza różnica. Prowincjusz Balzaka to dobry człowiek, który stopniowo traci złudzenia i uczy się żyć w wielkim mieście, gdzie liczą się pieniądze i stosunki. Chociaż jest gotów zrobić wszystko, aby osiągnąć swoje cele, to jednak przede wszystkim używa sprytu i uroku (szczególnie poprzez relacje z kobietami),, aby na koniec odnieść sukces.

Giemza natomiast to polski cwaniaczek z nizin społecznych, który, przyłapany na plagiacie, zostaje wydalony ze studiów prawniczych. To mu jednak nie przeszkadza w karierze korporacyjnej, gdy zatrudnia się w firmie hejtującej ludzi na zlecenie rożnego typu konkurencji - od usług po politykę. Giemza ma do tego talent i jest coraz sprawniejszy w manipulowaniu ludźmi. Aż w końcu odkrywa, że może nimi tak sterować, aby przy okazji realizować własne cele i pragnienia. Ostatecznie staje się zimnym draniem, który ogrywa wszystkich. W rezultacie bardzo przypomina bohaterów koreańskiego filmu "Parasite", który w tym roku odniósł wielki sukces na Gali Oskarowej w USA.

Film Komasy moim zdaniem to dzieło wybitne. Nie tylko dobrze zrealizowane, z ciekawym i zaskakującym scenariuszem Mateusza Pacewicza oraz świetnie poprowadzonymi rolami kilku aktorów, na czele z postacią protagonisty.

Choć reżyser i scenarzysta nie unikali alizji publicystycznych do polskiego życia politycznego, to przede wszystkim jest to film o pewnym typie osobowości, która rozwija się wskutek zmian zachodzących we współczesnym życiu społecznym, w którym ideały umarły, a liczy się sukces rozumiany jako chęć pokonania innych za wszelką cenę. Balzak opisywał ludzi w czasie, gdy na Zachodzie rozwijał się kapitalizm. Komasa pokazuje natomiast, co dzieje się z ludźmi, gdy liczy się dla nich tylko sukces. Postawy są podobne. Zmieniły się jednak nie tylko technologie, ale także postępowanie ludzi. Są po prostu bezwzględniejsi niż dawniej To dobrze nie wróży.

A swoją drogą podczas oglądania filmu Komasy przypomniał mi się także "Wodzirej: Feliksa Falka, gdzie manipulatora z okresu PRL-u zagrał świetnie Jerzy Stuhr. Teraz w filmie Komasy wystąpił jego syn, ale tym razem w roli ofiary manipulatora. To też ciekawa zmiana.

Film można obejrzeć na playerze po wykupieniu kodu. To ciekawa i inspirująca rozrywka dla całej rodziny. Polecam ten film także maturzystom w ramach powtórki z literatury, bo skojarzenia mogą się przydać.

Zobacz także: Nasza bliska historia jeszcze bliżej. Startuje nasz specjalny serwis historyczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza