Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi słupszczanina kradli prąd i nikt nie potrafił temu zapobiec

Fot: sxc.hu
Sąsiedzi kradli prąd mieszkańcowi Słupska, ale nikt nie chciał zająć się tym problemem.
Sąsiedzi kradli prąd mieszkańcowi Słupska, ale nikt nie chciał zająć się tym problemem. Fot: sxc.hu
Słupszczanin odkrył, że jego sąsiedzi nielegalnie pobierają energię elektryczną. Choć zgłosił to w kilku miejscach, rodzinę odłączono dopiero po dwóch tygodniach.

Jeden z naszych czytelników mieszkający w kamienicy przy ulicy Tuwima 5 zauważył 23 listopada, że jego sąsiedzi podłączyli się nielegalnie do licznika na klatce schodowej i ciągną z niego prąd.

- To rodzina, którą można określić patologiczną. Ciągłe pijaństwo i kłótnie każdego dnia. Wiedziałem, że nie płacili rachunków i odłączono im prąd - mówi nasz informator, chcący pozostać anonimowy.
Nasz czytelnik nie potrafi określić, od jakiego czasu rodzina w nieuczciwy sposób pobierała energię, ale od kiedy zauważył ten proceder, powiadomił nie tylko pracowników energetyki, ale także słupskich urzędników.

- Sąsiedzi podłączali się od późnych godzin popołudniowych do rana. Potem się odłączali - relacjonuje mężczyzna. - Poszedłem więc zgłosić ten problem do zakładu energetycznego. Tam zapewniono mnie, że zajmą się sprawą niezwłocznie.

Niestety, przez kilka dni żaden z monterów nie zjawił się, by sprawdzić zgłoszenie. Mężczyzna powiadomił więc urzędników, ponieważ dowiedział się, że za nielegalnie pobieraną energię zapłacą pozostali lokatorzy.

- Poszedłem do Urzędu Miejskiego i tam również opisałem całą sytuację. Wielokrotnie podkreślałem, że rodzina podłącza się każdego dnia - dodaje słupszczanin. - Potem poszedłem do Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej i tam również wszystko opowiedziałem. Znów zostałem zapewniony, że ktoś się zjawi i odłączy sąsiadów. Nie mogłem pozwolić na to, aby płacić za kogoś.

Ku zdziwieniu naszego rozmówcy przez kilka dni znów nie pojawiły się odpowiednie służby, które odcięłyby dostęp sąsiadom do licznika na klatce schodowej.

- Nie mogłem tego tak zostawić, więc ponownie zgłosiłem to w tych miejscach. Ale przez następne dni znów nikt nie przyszedł, by to sprawdzić - mówi mężczyzna. - Dopiero na początku tego tygodnia zjawili się pracownicy elektrowni oraz policja i odłączono rodzinę.

Teraz inni mieszkańcy kamienicy zastanawiaj się, czy będą musieli zapłacić za nielegalne praktyki swoich sąsiadów.

- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nikt nie przyszedł od razu i że trwało to aż dwa tygodnie. Nie zgodzę się na to, żebym musiał płacić za inne osoby, bo niby z jakiej racji? - pyta nasz czytelnik.

O zdanie na temat tej sytuacji zapytaliśmy Zbigniewa Wala, kierownika oddziału nr 2 Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej.

- Rzeczywiście, były takie problemy z jedną z rodzin mieszkających przy ulicy Tuwima - mówi Zbigniew Wal. - Zgłaszaliśmy ten problem do elektrowni trzy razy, ale dowiedzieliśmy się, że interweniują oni akcyjnie, czyli wtedy, gdy będą mieli więcej tego typu zgłoszeń. Dla nas też było to zaskoczeniem. Zapewniam jednak, że lokatorzy nie będą musieli płacić za swoich sąsiadów, bo podłączyli się oni do licznika pozaklatkowego, więc straty pójdą na konto zakładu energetycznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza