Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupscy radni zastanawiają się, jak nie dać ludziom dużego upustu przy przekształcaniu wieczystego użytkowania

Zbigniew Marecki
- Zrobimy to z dużą uwagą - powiedział w piątek Jan Lange, szef Klubu Radnych PO w Radzie Miejskiej w Słupsku podczas audycji w Radio Koszalin, odnosząc się do wspomnianego w tytule mojego komentarza problemu.

Zrobił to chwilę po tym, gdy przedstawicielka Rady Miejskiej w Koszalinie ogłosiła, że tam zastosowano 98-procentową ulgę. Prawie natychmiast wsparła go radna Aldona Żuralska z Klubu Prezydenckiego, podkreślając, że w sytuacji Słupska w grę wchodzi o wiele niższa ulga.

- To nie jest populizm. Gmina nie jest od tego, aby tylko łupać mieszkańców podatkami - ripostowała koszalińska radna, która podkreślała, że jest jeszcze o wiele więcej podatków, które ściąga się z mieszkańców, aby zapełnić kasę miasta.

Choć upust to nie podatek, a jedynie sposób na to, aby częściowo zrezygnować z jednego ze źródeł dochodu budżetu miasta, to generalnie zgadzam się z panią radną z Koszalina. Od razu chciałbym podkreślić, że w tej sprawie nie mam żadnego interesu, bo już dawno nabyłem na własność działkę, na której stoi mój domek. Uważam jednak, że w wypowiedziach słupskich radnych z PO i Klubu Prezydenckiego czuć hipokryzję. Doskonale bowiem jeszcze pamiętam, jak pan Jan Lange podnosił rękę, gdy prezydent Maciej Kobyliński proponował zaciągnięcie kolejnych kredytów, co w praktyce doprowadziło do tak dużego zadłużenia miasta, że jeszcze długo będziemy się z tego wydobywać,a mieszkańcy - jak przypuszczam - mocno to odczują, gdy wzrosną raty, które trzeba będzie oddawać bankom. Już nie wspomnę o tym, że to słupscy radni - w tym część tych długoletnich - zgodzili się na budowę parku wodnego, który ciągle z trudem kończymy, choć już wiadomo, że raczej będziemy do niego dokładać, a nie cieszyć się z zarobionej górki pieniędzy. W tych i innych sytuacjach radni raczej ulegali władzy wykonawczej, a teraz - gdy chodzi o ulgę dla zwykłych ludzi - to zaczyna się narzekanie i publiczne pokazywanie wątpliwości.

Zgadzam się, że sytuacja słupskiej kasy miejskiej nie jest wesoła, ale to nie oznacza, że muszą za to zapłacić ludzie. Wiem, że wśród samorządowców panuje przekonanie, że władze muszą dysponować dużymi pieniędzmi, bo one wiedzą lepiej, jak je dobrze zagospodarować. Tymczasem przykład Słupska pokazuje, że wcale tak nie musi być, co od lat widać gołym okiem. Może więc czas wziąć przykład z Koszalina, który wyraźnie radzi sobie lepiej i niekoniecznie skupia uwagę na tym, jak złupić mieszkańców. Miasta jest bowiem wtedy bogate i akceptowane przez mieszkańców, gdy żyje im się w nim dobrze i to im przybywa, a nie ubywa w portfelu. Może warto z tego wyciągnąć wnioski, zanim znowu kilka tysięcy osób wyjedzie ze Słupska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza