Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Jarmark Gryfitów to nie pchli targ

Magdalena Olechnowicz
Policja interweniowała, ale nie karała.
Policja interweniowała, ale nie karała. Fot. Internauta
Drobni sprzedawcy zaalarmowali nas, że w niedzielę na Jarmarku Gryfitów pojawili się policjanci, którzy spisywali handlujących. Muzeum wyjaśnia, że rozpoczęło walkę z dzikim handlem.

O zdarzeniu poinformowali nas najpierw internauci. "Byliśmy świadkami, jak policja karała mandatami ludzi, którzy przyjechali z daleka, aby pokazać swoją kolekcję! Czy to nowy sposób na zachęcenie turystów, by omijali Słupsk z daleka?"
- spytał nasz internauta.

Później zadzwoniła do nas Helena Radke, która wystawiła się na jarmarku z książkami. - To było naprawdę upokarzające. Czuliśmy się jak przestępcy, a przecież nic złego nie zrobiliśmy - powiedziała nam. - Fakt, że mieliśmy stać na placyku należącym do muzeum, a my byliśmy już za mostkiem, jednak dlatego, że nie było już dla nas miejsca. To było nieuczciwe. Tydzień temu panie z muzeum poinformowały, że będziemy za te miejsca płacić 8 złotych za metr kwadratowy, tymczasem potraktowano nas jak przestępców.

Policja tłumaczy, że wylegitymowanie odbyło się na prośbę muzeum. - Podobno na jarmarku pojawiają się ludzie, którzy nie mają zezwoleń. Trzeba to jednak na spokojnie wyjaśnić. Nikt nie został ukarany - powiedział nam dyżurny słupskiej policji. Wyjaśnienie w tej sprawie przysłał nam wczoraj dyrektor muzeum Mieczysław Jaroszewicz.

"Zależy nam, aby jarmark był wizytówką naszego miasta. Służy on popularyzacji historii, kultury i sztuki. To impreza plenerowa z pewną myślą przewodnią, a nie pchli targ, na którym każdy może handlować, czym chce, bez żadnych ograniczeń"
- napisał dyrektor MPŚ.

I dalej: "Tymczasem dziki handel kwitnący w sąsiedztwie Jarmarku to nie tylko pełna dowolność w doborze towaru (najczęściej co tam było niepotrzebne w domu), ale też śmieci przenoszone na nasz teren (w miejskiej części, za mostkiem, nie ma śmietników) i toaleta pod chmurką za Bramą Młyńską.

Nikt nie wie, gdzie kończy się Jarmark Gryfitów, a zaczyna dzikie targowisko i wszystkie ekscesy idą na nasze konto."
Dlatego w rozmowie z komendantem I Komisariatu Policji w Słupsku ustalono, że patrol policji zadba, aby dzikiego handlu nie było. Wszyscy, którzy ze swoim towarem chcą się wystawić na niedzielnym Jarmarku, muszą uzyskać zgodę muzeum i zapłacić 23 złotych za stragan albo 8 zł za metr kwadratowy.

"Zdajemy sobie sprawę, że handlujący w okolicach Jarmarku Gryfitów to często ludzie niezamożni, chcący podreperować swój budżet domowy. Chcieliśmy oszczędzić im nieprzyjemności i uprzedzaliśmy o naszych staraniach uporządkowania kwestii dzikiego handlu. Przykro nam też, że zostało to odebrane jako atak na turystów"- dodał w liście do redakcji dyrektor Mieczysław Jaroszewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza