Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk> Urzędniczy absurd: prace interwencyjne tylko dla wybranych

Marcin Markowski [email protected] tel. (59) 848 81 00 Fot. Archiwum
Powiatowy Urząd Pracy w Słupsku, powołując się na przepisy, nie chce pomóc panu Sebastianowi.
Powiatowy Urząd Pracy w Słupsku, powołując się na przepisy, nie chce pomóc panu Sebastianowi.
Sebastian spod Słupska nie może zostać pracownikiem interwencyjnym, bo nie spełnia warunków. Nie był w więzieniu, nie wychowuje samotnie dzieci i zbyt krótko jest bezrobotnym.

Pani Aneta z mężem i pięciorgiem dzieci mieszka w Więcinie koło Słupska. Kiedy jej mąż Sebastian miał w marcu ubiegłego roku wypadek przy pracy, ich świat się zawalił.

– Mamy dzieci w wieku od 6 do 14 lat. Nie mam posady, bo muszę się nimi zajmować – mówi pani Aneta. – Praca męża była naszym jedynym dochodem.

Od marca do września 2009 roku pan Sebastian otrzymywał od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zasiłek chorobowy. – Następnie do listopada przyznano mu zasiłek rehabilitacyjny. Od połowy listopada zostaliśmy bez środków do życia. Mężowi nie przyznano już zasiłku rehabilitacyjnego. Otrzymaliśmy odszkodowanie za jego wypadek, ale starczył on tylko na pokrycie długów od znajomych i rodziny – dodaje ze smutkiem pani Aneta. – Nie mieliśmy z czego kupić jedzenia na święta.

W grudniu nasi czytelnicy udali się do słupskiego urzędu pracy, by zarejestrować się jako bezrobotni. Mąż pani Anety otrzymał prawo do zasiłku dla osób bezrobotnych.

– Pierwszy raz otrzymaliśmy go w styczniu i też starczył on tylko na pokrycie długów – twierdzi kobieta.

– Wiadomo, że kwota pięciuset złotych nie starczy na długo, a utrzymanie siedmioosobowej rodziny nie jest proste. We wcześniejszych latach nam się to udawało, a teraz wszystko się popsuło.

Pan Sebastian zaczął szukać posady na własną rękę. Jedną z ofert znalazł w Urzędzie Gminy w Damnicy.

– Mąż miałby pracować w Zakładzie Gospodarki Komunalnej jako pracownik interwencyjny już od kwietnia – dodaje kobieta. – Sebastian poszedł na pierwszą rozmowę i powiedziano mu, że jeśli urząd pracy zgodzi się w części zrefundować jego pensję, to może zacząć pracować.

Mężczyzna udał się więc do PUP-u, by poinformować o tym, że znalazł dla siebie posadę.

– I tu zaczęły się schody. Pracownik urzędu pracy stwierdził, że nie jesteśmy w tragicznej sytuacji i powinniśmy dać sobie radę z tego, co mamy. A mąż nie spełnia określonych wymogów – mówi pani Aneta. – W PUP-ie poinformowano nas, że urząd nie może w części pokryć jego wypłaty, bo mąż nie był w więzieniu, nie wychowuje samotnie dzieci oraz jest zbyt krótko zarejestrowany jako bezrobotny. To zupełny absurd. Jak urząd może nie pomóc osobie, która stara się stanąć na nogi i utrzymać rodzinę? Przecież nie możemy cały czas żyć w siódemkę za kilkaset złotych i cały czas się zapożyczać.

Zapytaliśmy rzecznika prasowego słupskiego urzędu pracy, dlaczego PUP nie chce zgodzić się na refundowanie części pensji dla ­czytelnika.

– Osoba, która chce się ubiegać o posadę pracownika interwencyjnego, musi spełnić określone warunki – wyjaśnia Marcin Horbowy, rzecznik prasowy Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku. – O tę pracę mogą ubiegać się między innymi osoby po 50. roku życia, samotnie wychowujący dzieci, więźniowie, którzy w ramach resocjalizacji starają się wrócić do normalnego życia oraz muszą być zarejestrowani co najmniej 12 miesięcy jako bezrobotni w naszym urzędzie. To wynika z ustawy. Jeśli któryś z tych warunków jest spełniony, urząd pracy refunduje 50 procent pensji pracownika na czas 12 miesięcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza