Mucha, mały kundelek, mieszkała ze swoim panem w przybudówce starej kamienicy przy ulicy Żwirki i Wigury. Jednak tydzień temu jej pan zmarł, a opuszczone mieszkanie ktoś splądrował. Pies cały czas przebywał w mieszkaniu.
Przeżył tylko dlatego, że klucz miała daleka krewna zmarłego. Zaczęła go dokarmiać i wyprowadzać na spacery. Nie mogła go jednak zabrać do swojego domu. Zadzwoniła więc do słupskiego Schroniska dla Zwierząt.
- Chciałam, żeby przyjechali i zabrali psa, ale powiedziano mi, że to nie ich sprawa - denerwuje się Helena Kociemba. - Kazali mi przynieść zaświadczenie z opieki społecznej, że zwierzę należało do kogoś zmarłego, kim się opiekowali. To jakaś bzdura!
Razem z panią Heleną i wolontariuszkami Straży Ochrony Zwierząt pojechaliśmy do mieszkania, w którym przebywała Mucha. Znaleźliśmy tam skrajnie wygłodzonego i zapchlonego psiaka. Pod zwierzęciem dosłownie uginały się tylne łapy i widać było, że z powodu zapalenia skóry schodziła z nich sierść.
Dzięki pomocy strażniczek suczka trafiła do weterynarza. Tam zaaplikowano jej niezbędne leki.
- Czeka ją teraz długotrwałe leczenie, ale na pewno wyjdzie z tego i będzie zdrowa - mówi Renata Cieślik, szefowa słupskiej Straży Ochrony Zwierząt. - Pod koniec tygodnia zabierzemy ją do siebie. Na razie trudno powiedzieć, co będzie z nią dalej, najprawdopodobniej będziemy szukali dla Muchy nowego właściciela.
Pracownicy schroniska zasłaniają się przepisami.
- Zajmujemy się tylko zwierzętami bezpańskimi i dlatego nie możemy przyjmować każdego psa, z którym ktoś się do nas zgłasza - tłumaczy Jerzy Szyszko, dyrektor. - Dlatego domagamy się na przykład potwierdzenia z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, że zmarły człowiek był ich podopiecznym i zostawił po sobie psa. Czasami ludzie przynoszą do nas zwierzęta, mówiąc, że należały one do zmarłej babci lub dziadka. W takiej sytuacji wymagamy, by pokazali nam akt zgonu właściciela psa.
Pracownicy schroniska zaznaczają, że bronią się w ten sposób przed ludźmi, którzy przynoszą do nich swoje własne zwierzęta, gdy te im się znudziły. Tymczasem schronisko jest już przepełnione i każdy kolejny pies to wydatek.
- Nasi pracownicy socjalni często informują schronisko o zwierzętach należących do zmarłych słupszczan - mówi Teresa Glaza, zastępca dyrektora MOPR w Słupsku. - W takich sytuacjach schronisko zabiera zwierzęta do siebie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?