Jak się dowiedzieliśmy, w miniony piątek 16 pracowników lakierni w słupskiej fabryce Stako, która jest własnością kapitału amerykańskiego, założyło tymczasową komisję zakładową Solidarności. – W poniedziałek związkowcy jeszcze nie zdążyli przekazać stosownych dokumentów do dyrekcji zakładu, a przewodniczący komisji już został wezwany do dyrekcji. Usłyszał, że w zakładzie zostanie przeprowadzona redukcja zatrudnienia, chyba że komisja zakładowa zostanie rozwiązana – opowiada Stanisław Szukała, przewodniczący Zarządu Regionu Solidarności w Słupsku.
Mimo to związkowcy próbowali przekazać dyrekcji zawiadomienie o założeniu związku zawodowego. Uprawnione osoby nie chciały go od nich przyjąć. Za to 17 osobom wręczono wypowiedzenia. W tej grupie znajduje się część związkowców. Większość ma bardzo krótkie, dwutygodniowe wypowiedzenia, bo byli zatrudnieni na umowach na czas określony.
– Naszym zdaniem doszło do szykanowania grupy pracowników za próbę założenia związku zawodowego. Z tego powodu złamano ustawę o działalności związkowej – uważa Szukała.
Z naszych informacji wynika, że związkowcy idą walczyć o swoje prawa do sądu pracy. Będą też podnosić problem naruszania prawa o zwolnieniach grupowych.
– W firmie pracuje ponad 300 osób. W sierpniu zwolniono 17, teraz pracę straciła taka sama grupa osób. To już są zwolnienia grupowe, bo przekraczają 10 procent zatrudnionych w fabryce. Tymczasem Powiatowy Urząd Pracy w Słupsku nie został powiadomiony o takim zamiarze – mówią związkowcy.
Z kolei Janusz Chałubiński, dyrektor PUP w Słupsku, powiedział nam, że do niego nie dotarła ze Stako żadna wiadomość o zwolnieniach grupowych. – Nawet nie mam wiadomości o rejestracji większej grupy byłych pracowników Stako – dodaje Chałubiński. O zwolnieniach w Stako wczoraj nie wiedział także Roman Giedrojć, kierownik słupskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy.
– Do tej pory nie dotarła do nas żadna skarga ze strony pracowników Stako w związku ze zwolnieniami. Jeśli związkowcy nas powiadomią, pójdziemy do tej firmy z kontrolą – dodaje Giedrojć. Udało się nam skontaktować z Dominikiem Fryczyńskim, dyrektorem operacyjnym Stako. Według niego zwolnienia w firmie były zgodne z wcześniejszym planem i budżetem. – Założonego związku nie uznajemy, bo z dokumentów wynika, że został założony 22 września, czyli po wręczeniu wypowiedzeń części ze zwolnionych pracowników, bo wypowiedzenia były wręczane na pierwszej i drugiej zmianie. Odbieramy to jako chęć obrony miejsc pracy – dodaje Fryczyński.
Według niego w fabryce nie doszło do zwolnień grupowych, bo liczba zwolnionych w sumie nie przekracza 10 procent wszystkich zatrudnionych. Wśród zwolnionych były także osoby zwolnione z powodów dyscyplinarnych. – Nie mam nic do ukrycia. Mogę tego bronić w sądzie, co powiedziałem – dodaje Fryczyński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?