Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupszczanin wciąż walczy z McDonalds o odszkodowanie

Marcin Barnowski
Prawnicy koncernu McDonalds twierdzą, że nic się nie stało.
Prawnicy koncernu McDonalds twierdzą, że nic się nie stało. Archiwum
Słupszczanin, który twierdzi, że w popularnej słupskiej restauracji spadała na niego obudowa wentylacji i domaga się odszkodowania, musi iść do sądu. Prawnicy koncernu twierdzą, że nic się nie stało.

Pan Sebastian ucierpiał w słupskim McDonaldsie na początku października. Twierdzi, że gdy odbierał zamówienie, spadła na niego obudowa kratki wentylacyjnej.

- Mam rozdartą koszulę i wstrząs mózgu. Całą sobotę wymiotowałem, zamiast bawić się na weselu przyjaciółki - mówił nam zaraz po zdarzeniu. Mówi, że potem przez dwa tygodnie nosił gorset i że wskutek urazu nie wyjechał na zagraniczny kontrakt wart 14 tys. dolarów. Za to, oraz za cierpienie, niewygody i zniszczoną odzież chce w sumie od słynnej sieci gastronomicznej ponad 77 tys. zł.

Prawnicy McDonalds długo organizowali badanie lekarskie, a gdy już je zorganizowali, wyznaczyli miejsce badania w Poznaniu. Słupszczanin musiał wybierać: albo stawi się w Poznaniu, albo traci podstawę roszczenia w przedbiegach.

Pan Sebastian wybrał drugi wariant. Wynajął kolegę wraz z samochodem, aby zawiózł i przywiózł go z Poznania, a o zwrot kosztów zwrócił się do prawniczej firmy, załatwiającej sprawę z ramienia McDonalds. Koszty są duże: samo paliwo kosztowało 553 złote, bo kolega wiózł pana Sebastiana chevroletem corvette z silnikiem o pojemności 5,7 litra, spalającym około 19 l benzyny na 100 km.

- Oni nie chcą oddać mi tych pieniędzy. Mało tego odrzucili moje roszczenie. Twierdzą, że mają świadków, którzy twierdzą, iż zdarzenia, o którym napisałem we wniosku, w ogóle nie było. Coraz dziwniejsze mi się wydaje to wszystko - mówi pan Sebastian.

Waldemar Jaroszewicz, prawnik specjalizujący się w sprawach o odszkodowania, do którego słupszczanin zwrócił się o przygotowanie pozwu przeciwko McDonalds nie jest jednak zdziwiony.

- Ten pan ma mocne argumenty. Choćby taki, że bezpośednio po zdarzeniu, którego rzekomo nie było, pojechał na pogotowie - mówi mecenas reprezentujący słupszczanina. I dodaje, że w słynnej sprawie sprzed kilku lat w USA, gdzie McDonalds kobiecie, która oparzyła się gorącą kawą w firmowym kubeczku sieć musiała wypłacić 600 tys. dolarów zadośćuczynienia, także nie obyło się bez pozwu i sprawy sądowej.

Prawnicy McDonaldsa nie chcieli o sprawie ze Słupska z nami rozmawiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza