Na wczorajszą rozprawę Anna i Grzegorz P. przyjechali z Bełchatowa.
- To był piękny lipcowy piątek. Jechaliśmy wolno w stronę Słupska. Wyprzedził nas biały nissan, kierowca podziękował światłami, że ustąpiliśmy. A za chwilę już nie żył. To przerażające - wspomina pani Anna.
- Nagle huk, tuman kurzu i cisza. Bezwzględna cisza... Zatrzymaj się, krzyknęłam do męża. Podbiegliśmy do samochodów. Wszyscy tacy młodzi. Wyglądali jakby spali... Wezwaliśmy pogotowie. Raz, a potem drugi, bo przyjechała tylko jedna karetka. A tu tylu rannych!
Anna i Grzegorz P. wracali z wczasów z Ustki.
- Jesteśmy jedynymi naocznymi świadkami - mówi małżeństwo. - Gdyby nie my, to wina spadłaby na kierowców hondy i nissana.
Bełchatowianie twierdzą, że z podporządkowanej bocznej drogi z Charnowa wyjechał fiat uno i skręcił w stronę Ustki. Kierował nim wówczas 56-letni Zygmunt W., były stoczniowiec. Wtedy jadący z Ustki nissan, by uniknąć zderzenia z uno, skręcił w prawo, ale złapał pobocze, odbiło go w lewo i wpadł bokiem pod nadjeżdżającą ze Słupska hondę. Zginęły trzy osoby - kierowca i pasażer z nissana i pasażer z hondy, sześć odniosło poważne obrażenia.
- Widzę to jak dzisiaj. Wyskoczyłem z auta i biegnę w stronę kierowcy fiata uno. Coś ty chłopie narobił! - krzyczę. A on do mnie jeszcze z pretensjami. Zobaczył, co się stało i boczkiem do samochodu. Spisałem numer i dałem go innemu kierowcy, który się zatrzymał. Miał tę kartkę przekazać policji - relacjonuje Grzegorz P. - Dojechaliśmy do domu, ale coś mnie męczyło. W niedzielę poszedłem na komisariat w Bełchatowie i złożyłem zeznania.
Słupska Prokuratura Rejonowa oskarżyła Zygmunta W. z Ustki. Ale nie od razu. Najpierw sprawę umorzyła. O oskarżeniu zdecydowała dopiero trzecia opinia biegłych.
Stanisław Dic, ojciec 24-letniego Artura, kierowcy nissana, nie może powstrzymać łez: - Mam żal do kierowcy... Ciężko do tego wracać. Przeżywam wszystko na nowo - wyznaje mężczyzna.
- Życia nikt nie zwróci, ale prawdę trzeba ujawnić - mówi Ryszard Kozłowski, ojciec 21-letniego Artura, drugiej ofiary z nissana. - Wreszcie po tak długim czasie rozpoczął się proces. Sami to wywalczyliśmy. Umorzenie sprawy przez prokuraturę uważam za skandal. Było najłatwiejsze, bo kierowca nissana nie żyje. A on przecież robił wszystko, żeby ratować sytuację.
- Nie chcemy, aby winą obciążać ofiary. Niech te dzieci spokojnie śpią - mówili po rozprawie obaj ojcowie i ze wzruszeniem dziękowali świadkom z Bełchatowa. Tymczasem Zygmunt W. milczy. Nie czuje się winny tragedii. Na procesie nie złożył wyjaśnień. Postanowił odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy. - Jeśli nie jest winny, niech z podniesioną głową odpowiada na pytania - mówi Ryszard Kozłowski.
Następną rozprawę sąd wyznaczył na koniec stycznia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?