Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć na drodze Ustka-Słupsk. Rodziny bronią godności zmarłych tragicznie dzieci

Bogumiła Rzeczkowska
Tragedia na drodze pod Niestkowem rozegrała się dwa lata temu w lipcu.
Tragedia na drodze pod Niestkowem rozegrała się dwa lata temu w lipcu. Krzysztof Tomasik
Byli młodzi, pełni życia, trzeźwi. Tragiczna chwila 21 lipca 2006 roku trzech zabiła, sześcioro odmieniła na zawsze. Przed Sądem Rejonowym w Słupsku rozpoczął się proces Zygmunta W., oskarżonego o spowodowanie tragedii na drodze Ustka-Słupsk koło Niestkowa. Rodzice ofiar walczą o sprawiedliwość.

Na wczorajszą rozprawę Anna i Grzegorz P. przyjechali z Bełchatowa.

- To był piękny lipcowy piątek. Jechaliśmy wolno w stronę Słupska. Wyprzedził nas biały nissan, kierowca podziękował światłami, że ustąpiliśmy. A za chwilę już nie żył. To przerażające - wspomina pani Anna.

- Nagle huk, tuman kurzu i cisza. Bezwzględna cisza... Zatrzymaj się, krzyknęłam do męża. Podbiegliśmy do samochodów. Wszyscy tacy młodzi. Wyglądali jakby spali... Wezwaliśmy pogotowie. Raz, a potem drugi, bo przyjechała tylko jedna karetka. A tu tylu rannych!

Anna i Grzegorz P. wracali z wczasów z Ustki.

- Jesteśmy jedynymi naocznymi świadkami - mówi małżeństwo. - Gdyby nie my, to wina spadłaby na kierowców hondy i nissana.

Bełchatowianie twierdzą, że z podporządkowanej bocznej drogi z Charnowa wyjechał fiat uno i skręcił w stronę Ustki. Kierował nim wówczas 56-letni Zygmunt W., były stoczniowiec. Wtedy jadący z Ustki nissan, by uniknąć zderzenia z uno, skręcił w prawo, ale złapał pobocze, odbiło go w lewo i wpadł bokiem pod nadjeżdżającą ze Słupska hondę. Zginęły trzy osoby - kierowca i pasażer z nissana i pasażer z hondy, sześć odniosło poważne obrażenia.

- Widzę to jak dzisiaj. Wyskoczyłem z auta i biegnę w stronę kierowcy fiata uno. Coś ty chłopie narobił! - krzyczę. A on do mnie jeszcze z pretensjami. Zobaczył, co się stało i boczkiem do samochodu. Spisałem numer i dałem go innemu kierowcy, który się zatrzymał. Miał tę kartkę przekazać policji - relacjonuje Grzegorz P. - Dojechaliśmy do domu, ale coś mnie męczyło. W niedzielę poszedłem na komisariat w Bełchatowie i złożyłem zeznania.

Słupska Prokuratura Rejonowa oskarżyła Zygmunta W. z Ustki. Ale nie od razu. Najpierw sprawę umorzyła. O oskarżeniu zdecydowała dopiero trzecia opinia biegłych.
Stanisław Dic, ojciec 24-letniego Artura, kierowcy nissana, nie może powstrzymać łez: - Mam żal do kierowcy... Ciężko do tego wracać. Przeżywam wszystko na nowo - wyznaje mężczyzna.

- Życia nikt nie zwróci, ale prawdę trzeba ujawnić - mówi Ryszard Kozłowski, ojciec 21-letniego Artura, drugiej ofiary z nissana. - Wreszcie po tak długim czasie rozpoczął się proces. Sami to wywalczyliśmy. Umorzenie sprawy przez prokuraturę uważam za skandal. Było najłatwiejsze, bo kierowca nissana nie żyje. A on przecież robił wszystko, żeby ratować sytuację.

- Nie chcemy, aby winą obciążać ofiary. Niech te dzieci spokojnie śpią - mówili po rozprawie obaj ojcowie i ze wzruszeniem dziękowali świadkom z Bełchatowa. Tymczasem Zygmunt W. milczy. Nie czuje się winny tragedii. Na procesie nie złożył wyjaśnień. Postanowił odpowiadać tylko na pytania swojego obrońcy. - Jeśli nie jest winny, niech z podniesioną głową odpowiada na pytania - mówi Ryszard Kozłowski.

Następną rozprawę sąd wyznaczył na koniec stycznia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza