Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Nicieja spotkał się z mieszkańcami Słupska (wideo)

Marcin Barnowski [email protected]
Profesor Stanisław Nicieja: Na Łyczakowie leży pół miliona ludzi, z czego około 20 tys. przekroczyło za życia próg przeciętności.
Profesor Stanisław Nicieja: Na Łyczakowie leży pół miliona ludzi, z czego około 20 tys. przekroczyło za życia próg przeciętności. Łukasz Capar
Profesor Stanisław Nicieja, autor cyklu opowieści o Kresach, publikowanego w "Głosie" i cieszącego się ogromną popularnością, spotkał się z mieszkańcami Słupska.

Choć pochodzi z Opola, jest pasjonatem Kresów. Jego najnowsza książka "Lwów. Ogród snu i pamięci" (prezentowana na spotkaniu w Słupsku) opowiada o dziejach miasta i ludzi, skupionych jak w soczewce na lwowskim Cmentarzu Łyczakowskim. Jest nietypowa.

Pierwsze wydanie ukazało się w 1989 roku w nakładzie ćwierć miliona egzemplarzy, ale profesor wciąż uzupełnia i wydaje kolejne. Wciąż bowiem poznaje niesamowite historie umarłych, pochowanych w tej nekropolii. Ciągle opowiadają o sobie - oczywiście przez pośredników.

Okazuje się, że ludzie mający rodzinne korzenie na Kresach, wciąż uzupełniają zbiory autora, przekazując informacje i pamiątki o zmarłych. Tak było w przypadku spolszczonego węgierskiego generała, którego profesor daremnie szukał w polskich archiwach. Dopiero gdy skontaktował się z nim potomek oficera, poznał pasjonującą historię.

- Dowodził austriacką służbą sanitarną, w 1918 roku chciał chyba wstąpić do wojska polskiego i pojechał do Piłsudskiego. Rozmowa przebiegła źle, wyszedł z niej wzburzony i w drodze powrotnej umarł w pociągu na zawał serca. Do Lwowa dojechał już martwy - opowiadał opolski historyk.

Dodał, że w czasie II wojny światowej zdjęcie węgierskiego generała w austriackim mundurze, publikowane w książce, uratowało życie kilku osobom, w tym wdowie po oficerze. Groziło im rozstrzelanie za ukrywanie Żyda, ale gdy Niemcy przeszukiwali mieszkanie i natknęli się na ten portret, natychmiast zaprzestali represji i złożyli hołd polsko-austro-węgierskiej generałowej.

W książce jest też opowiedziana historia Lusi Zarembianki, dziewczynki, której tajemnicze morderstwo stało się przedmiotem słynnego procesu poszlakowego, który do historii przeszedł jako sprawa Gorgonowej.

Znaleźć też można bardzo wiele anegdot, mimo że powiązanych z cmentarzem, to jednak zabawnych.

W środę wieczorem w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej profesora słuchało kilkadziesiąt osób, także ci o lwowskich korzeniach. Andrzej Obecny z Izby Pamięci Słupszczan szacuje, że potomkowie lwowiaków mogą stanowić około pięciu procent mieszkańców miasta.

- Na pewno więcej jest potomków mieszkańców Wilna. Lwowiacy zasiedlali południe - twierdzi.

Pokrywa się to z ustaleniami profesora, który mówił wręcz o przeszczepach przedwojennych kresowych miasteczek na tak zwane Ziemie Odzyskane.

- Lwowska inteligencja osiedlała się we Wrocławiu, robotnicy w Bytomiu i w Gliwicach. Stanisławów przesiedlił się do Opola, a Drohobycz do Wałbrzycha - wyliczał.

Rozmowa z Prof. Nicieją na stronie 6.

Artykuł Stanisława Niciei z cyklu "Kresowa Atlantyda" na stronach 8-9.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza