Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznia w Ustce wisi na włosku

Zbigniew Marecki [email protected] tel. (059) 848 81 00 Fot. MKJ Stocznia
Według właściciela stoczni trzy lata temu sytuacja w branży wyglądała zupełnie inaczej.
Według właściciela stoczni trzy lata temu sytuacja w branży wyglądała zupełnie inaczej.
MKJ Stocznia w Ustce zwolni wszystkich 139 pracowników. Pierwsi mają otrzymać wymówienia już 1 listopada. Powiatowy Urząd Pracy rozkłada ręce.

– Szukamy pieniędzy – deklaruje dyrektor.

Oficjalne zgłoszenie w tej sprawie władze spółki, która wchodzi w skład grupy Jerzego Malka, już trafiło do Powiatowego Urzędu Pracy w Słupsku. – Spółka motywuje zgłoszenie tym, że nie ma portfela zamówień na 2010 rok. Zwolnienia grupowe, które jej władze chcą przeprowadzić, właściwie będą oznaczać likwidację firmy – mówi Paweł Kądziela, zastępca dyrektora PUP w Słupsku.

Zapowiedzi potwierdza Jerzy Malek, jej właściciel.

– Trzy lata temu kupiliśmy tę część upadającej stoczni w Ustce, aby ratować miejsca pracy. Wtedy jednak sytuacja w branży stoczniowej wyglądała zupełnie inaczej. Teraz mamy bardzo duże kłopoty z pozyskaniem zamówień. Dlatego poinformowaliśmy pracowników, że może dojść do zwolnień i zgodnie z prawem zgłosiliśmy to do Powiatowego Urzędu Pracy – tłumaczy Malek.

Według niego likwidacja spółki nie jest przesądzona. – Nie wykluczam przeniesienia do stoczni produkcji konstrukcji stalowych, które na moje zlecenie są wytwarzane gdzie indziej. Być może część pracowników zwolnimy, a po kilku miesiącach przyjmiemy ponownie – dodaje Malek.

Jednak pracownicy spółki, z którymi rozmawialiśmy, nie ukrywają rozgoryczenia.

– W firmie panuje taka niepewność, że już nic nie chce się robić, a szefowie naciskają, aby jak najszybciej wykonać właśnie realizowane zlecenia. To wszystko jest skutkiem fatalnej sytuacji w polskich stoczniach, które po prostu zostały zniszczone przez rządzących naszym krajem – mówi jeden z pracowników, który zbliża się do pięćdziesiątki i boi się, że nie znajdzie już stałej pracy.

Tymczasem w Powiatowym Urzędzie Pracy skończyły się pieniądze na kursy kwalifikacyjne dla bezrobotnych i inne formy pomocy.

– Staramy się ciągle o dodatkowe pieniądze – mówi Janusz Chałubiński, dyrektor PUP. – Mamy obietnicę Ministerstwa Pracy, że jeśli będzie potrzeba i faktycznie dojdzie do dużych grupowych zwolnień, to otrzymamy dodatkowe środki na różne formy pomocy zwalnianym pracownikom. Czy i ile z tego dostaniemy, nie mam pojęcia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza