- Po waszym artykule przeprowadziłem rozmowę z komendantem straży miejskiej. Nie mogę mu wydać polecenia służbowego, aby nie obniżał mandatów za przekroczenie prędkości, bo ma, zgodnie z przepisami, takie kompetencje: może zastosować górną albo dolną wysokość mandatu. Jasno jednak dałem mu do zrozumienia, że na przyszłość ma działać rozważniej, jeśli chodzi o mandaty dla radnych i urzędników, a więc osób, które mają wpływ na działalność straży - mówi Roman Ramion, burmistrz Miastka.
Dodaje, że jest przekonany, że w przyszłości straż miejska będzie unikała zachowań, które mogą rodzić jakieś podejrzenia, a obniżenia wysokości mandatów stanowić będą tylko nieznaczny procent.
Ze słów burmistrza wynika, że radni nie mogą już liczyć na pobłażliwość straży. Przypomnijmy, że ujawniliśmy, iż w przypadku dwóch miejscowych radnych straż miejska zastosowała najniższą możliwą stawkę mandatu albo zastosowała pouczenie zamiast mandatu. Dwa razy fotoradar pstryknął zdjęcie Tomaszowi Borowskiemu, przewodniczącemu Rady Miejskiej w Miastku.
Szef rady miał zapłacić 50 zł, ale tylko go pouczono. Borowski mówi, że taka zamiana to była inicjatywa straży, a nie jego. W drugim przypadku szef rady ma do zapłacenia mandat w wysokości 170 zł. Drugi radny, Waldemar Żurawik, zapłacił dwa razy mandat w wysokości 50 złotych, a więc dwa razy miał najniższą stawkę. W tym przypadku była to już tak zwana mała recydywa, a więc radny nie powinien mieć obniżonego mandatu (maksymalna stawka to 100 zł). Żurawik twierdzi, tak jak Borowski, że o nic nie zabiegał.
Krzysztof Kuc, komendant Straży Miejskiej w Miastku, tego nie komentuje. Wcześniej komendant mówił, że "są różne życiowe sytuacje i my to rozumiemy". Zapewniał też, że wpływały do niego wnioski o zastosowanie minimalnego mandatu, a nie maksymalnego. Zapytaliśmy burmistrza Ramiona, czy zamierza dokładnie sprawdzić przypadki mandatów radnych (być może były jeszcze inne) i jednoznacznie stwierdzić, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień.
- Moim zdaniem z prawnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Jednak, tak jak już mówiłem, w tym przypadku nie chodzi tylko o sprawy formalne - kończy Ramion.
Po artykule dostaliśmy informacje od czytelników, że choć przekroczyli prędkość ledwie o kilkanaście kilometrów, to dostali 100-złotowe mandaty zamiast 50-złotowych albo pouczeń. - Dla nas taryfy ulgowej nie było - mówią mieszkańcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?