Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczecin: Rolnicy chcieli noc spędzić w agencji

Maurycy Machnio [email protected] 91 481 33 380
Szczecin: Rolnicy chcieli noc spędzić w agencjiOrganizatorzy zapowiadali, że do Szczecina przyjedzie około dwóch tysięcy rolników. Frekwencja była dużo mniejsza. - Pogoda zatrzymała wielu z nich, są sianokosy, nie wszyscy mogli pozwolić sobie na oderwanie od pracy - tłumaczyli nieobecnych ich koledzy z traktorów.
Szczecin: Rolnicy chcieli noc spędzić w agencjiOrganizatorzy zapowiadali, że do Szczecina przyjedzie około dwóch tysięcy rolników. Frekwencja była dużo mniejsza. - Pogoda zatrzymała wielu z nich, są sianokosy, nie wszyscy mogli pozwolić sobie na oderwanie od pracy - tłumaczyli nieobecnych ich koledzy z traktorów. Fot. Sebastian Wołosz
Nie mamy innego wyjścia, jak tutaj zostać i protestować - wyjaśniają rolnicy, którzy okupują Agencję Nieruchomości Rolnych. Twierdzą, że minister rolnictwa ich unika.

- Będzie spokój, żadnego palenia gumy. Mogą być okrzyki, ale o 22 cisza nocna - mówił wczoraj policjantom zabezpieczającym manifestację Edward Kosmal, przewodniczący komitetu protestacyjnego. Około 200 rolników przybyło na Wały Chrobrego, by okazać niezadowolenie z poczynań naszego rządu. Większość przyjechała autokarami, 30 dotarło swoim sprzętem. Drogim.

- Ludzie myślą, że rolnikom się świetnie powodzi, bo mają takie maszyny za 200 tysięcy. Ale tak naprawdę rolnik nie ma pieniędzy, musi iść się kłaniać do banku i prosić o limity - mówi Andrzej Znaczko, rolnik z Rokosowa.
Żona innego z rolników pyta: - Musimy się zadłużać, by funkcjonować, przecież zatrudniamy ludzi. A dlaczego rolnicy też nie mogą być zamożni? Na Zachodzie są.

Kolumna ciągników wjechała do miasta około godziny 10. Na kilku pojazdach wisiały transparenty: "Rząd PO zagładą polskiego rolnictwa", "Gospodarstwo rolne to nie fabryka kaloszy". Każdy z traktorów był oznaczony jako "własność banku". Wolnym tempem pod eskortą policji przejechały pod siedzibę ANR. I tak pozostaną, prawdopodobnie 72 godziny.

- Jesteśmy na skraju przepaści, albo coś się zmieni, albo nie mamy po co do domu wracać - mówili przedstawiciele protestujących na spotkaniu z wicewojewodą Ryszardem Mićką, który obiecał przekazanie ich postulatów ministrowi rolnictwa i premierowi.

Rolnicy nie chcą podatku dochodowego, chcą za to konsultacji przy projektowaniu zmian w opodatkowaniu gospodarstw, sprzeciwiają 10-procentowej redukcji dotacji unijnych, domagają się zwrotu pełnej akcyzy za paliwo zwiększenia limitów zużycia paliwa rolniczego. Mają też zastrzeżenia do sposobu rozstrzygania przetargów na ziemie. Podejrzewają, że w wielu przypadkach obcy kapitał stosuje technikę "słupów", by przejmować nasze hektary.

- Niemcy, Holendrzy czy Duńczycy już gospodarują na naszych ziemiach. Ładnie im się układa, my jesteśmy "be". Sprowadzają ziemniaki z Izraela, Egiptu. A nasze jest złe - mówi Andrzej Znaczko.

- Wejście do Unii miało być wyrównaniem poziomu życia w mieście i na wsi. Na przykładzie rolnictwa wygląda to jednak tak, że rolnik polski dostaje cztery razy mniej niż niemiecki i sześć razy mniej niż francuski - wyliczał Zygmunt Ramotowski z Gąsek. - A ceny produktów są takie same. Sprzętowo jesteśmy do nich zacofani. I zamiast zrównywać te dopłaty, próbuje się nas tak opodatkować, byśmy tego nie udźwignęli. By obcy kapitał wszystko przejął.

Rolnicy chcieli się spotkać z dyrektorem ANR, jednak Adam Poniewski był wczoraj nieobecny. Protestujący potraktowali to jako arogancję władzy. Zapowiedzieli, że nie opuszczą budynku agencji, dopóki nie pojawi się tu minister rolnictwa.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza